Pamiętacie nasze teksty o tym, że Jagiellonia Michała Probierza jest prawdziwą maszynką do zarabiania kasy? Gdzie jak gdzie, ale akurat w tym klubie trener oprócz premii za wynik powinien mieć prowizję od sprzedaży – ściąga zawodników nieznanych, promuje i pozwala klubowi dobrze zarobić. Do tej pory: 11 milionów euro przychodów z dwunastu zawodników. Czas zadać pytanie, kto będzie następny.
Grosicki do Sivassporu (0,9 mln), Sandomierski do Genk (1,9 mln), Cionek do Padovy (0,28 mln), Makuszewski do Tereka (1 mln), Kupisz do Chievo (0,32 mln), Dźwigała do Lechii (0,25 mln), Quintana do Al Ahli (0,5 mln), Pazdan do Legii (0,7 mln), Tuszyński do Rizesporu (1 mln), Dzalamidze do Rizesporu (0,5 mln), Gajos do Lecha (0,5 mln), Drągowski do Fiorentiny (3,2 mln)… Uff, to wszyscy. Przynajmniej do tej pory.
Poprzedniego lata Jaga postawiła zarobek ponad wynik sportowy i wyprzedaż najlepszych zawodników w dużej mierze doprowadziła do zamiany trzeciego miejsca na jedenaste. Wystarczyło jednak, że Probierz zawalczył w gabinecie prezesa, by ze składu ubył mu tylko bramkarz i efekty widać od razu. W Białymstoku mają pozycję lidera, najwięcej zdobytych bramek (19) i najmniej obok Zagłębia straconych (6).
Nic więc dziwnego, że trener Jagi mówił ostatnio na łamach Przeglądu Sportowego: – Problem może być zimą, bo na pewno zechcą nas rozkraść. Jeśli bylibyśmy wysoko, pewnie nawet ktoś z ligowych rywali zechce nas osłabić, byśmy za bardzo nie mieszali. Nie tak dawno powiedziałem właścicielom: jeśli klub potrzebuje pieniędzy, możemy sprzedać Tarasa Romanczuka, ale jeśli jesteśmy w miarę zabezpieczeni finansowo, warto go przytrzymać.
Sprawa nie dotyczy dziś jednak tylko Romanczuka. Twórców ostatnich wyników jest kilku, a oni z automatu stają się łakomymi kąskami na rynku transferowym:
Taras Romanczuk, rocznik 1991. Miejsce w pierwszym składzie miał już wcześniej, choć dopiero teraz widać po nim, że staje się jednym z liderów zespołu. Po pierwsze, nie unika odpowiedzialności, gdy u swojego boku nie ma Grzyba, tylko mniej doświadczonego Góralskiego. Po drugie, znacznie częściej podłącza się do akcji ofensywnych – przez cały poprzedni sezon strzelił z akcji jednego gola, teraz na koncie ma już dwa. W Jadze rozgrywa już trzeci sezon, ale trzeba pamiętać, że przychodził z drugoligowej Legionovii. Jeśli już teraz proponowano za niego milion euro, to przy obecnej formie ta kwota musi skoczyć w górę.
8 meczów*, 2 gole, 2 asysty, 0 kluczowych podań. Średnia not: 5,75.
Przemysław Frankowski, rocznik 1995. Poprzedni sezon kończył, rozgrywając już setny mecz w Ekstraklasie. Gdybyśmy się jednak zastanowili, z czego go zapamiętaliśmy, to chyba przede wszystkim z tego, że za uszy ciągnie go Michał Probierz. Stawiał na niego w Gdańsku, zabrał do Białegostoku i również tu regularnie wpychał do jedenastki – często na siłę, co pokazują statystyki poprzedniego sezonu (nota 2 sześciokrotnie, nota 3 pięciokrotnie). Ale to jeden z tych chłopaków, o których trener Jagiellonii mówił, że trzeba go uczyć i tłumaczyć grę w piłkę. W końcu przestał notować ciągłe wahania formy, stał się bardziej regularny i pewniejszy siebie, a pod nieobecność Cernycha – czasami nawet dotrzymuje kroku Vassiljevowi.
9 meczów, 2 gole, 1 asysta, 1 kluczowe podanie. Średnia not: 5,67.
Fedor Cernych, rocznik 1991. W Górniku Łęczna strzelił jedenaście goli, by po transferze do Jagiellonii kompletnie nie sprostać oczekiwań. Ciężko było stwierdzić, czy mniej szkodliwy jest na skrzydle, czy na szpicy, przyzwoitych meczów zaliczył tylko kilka, zdobył trzy bramki. Potrafił jednak znaleźć swoje miejsce na boisku, świetnie dogadać z Vassiljevem i wykreślić się z listy transferowych pomyłek Probierza. Dziś, gdy leczy uraz, ciężko nie mówić o osłabionym składzie.
7 meczów, 4 gole, 1 asysta, 1 kluczowe podanie. Średnia not: 6,00.
Konstantin Vassiljev, rocznik 1984. Uzasadnienie zbędne, bo to najlepszy i najbardziej efektowny piłkarz sezonu, który Ekstraklasę obecnie wciąga nosem. W podobnym wieku Miroslav Radović przenosił się do drugiej ligi chińskiej i o tego typu kierunku należałoby myśleć.
8 meczów, 7 goli, 5 asyst, 0 kluczowych podań. Średnia not: 7,25.
Piotr Tomasik, rocznik 1987. Mało kto spodziewał się, że w wieku 27-28 lat odpali na tym poziomie. Jasne, grywał we Flocie, Arce czy Podbeskidziu, ale przez długi czas wywoływał grymas na twarzy kibiców. Tymczasem Probierz zrobił z niego – tak, tak – czołowego lewego obrońcę ligi. Miewa jeszcze braki w defensywie, czasem daje się ogrywać (w końcu ma też obok siebie porządnych stoperów), ale sporą robotę wykonuje również z przodu.
8 meczów, 0 goli, 2 asysty, 0 kluczowych podań. Średnia not: 5,38.
Oczywiście, nie sugerujemy, że którykolwiek z tych zawodników w najbliższym czasie z Białegostoku czmychnie. Być może będą to oni, być może ktoś zgłosi się po dobrze wyglądających stoperów albo Chomczenowskiego. Tak czy owak, z Jagiellonii czołowi piłkarze prędzej czy później odchodzić będą – tak funkcjonuje i ma funkcjonować klub. I słusznie. Futbol to też biznes, a lepiej na zawodnikach zarabiać, niż tracić za darmo.
Poza tym, praca nad wprowadzeniem kolejnych talentów na wyższy poziom trwa. O pierwszy skład ocierają się, lub w nim są, choćby Mystkowski (18 lat) i Świderski (19 l.) czy odrobinę starsi, ale wciąż ze sporym potencjałem, Góralski (23 l.) i Mackiewicz (24 l.). Na razie to jednak melodia przyszłości: najpierw pewna pozycja w Jadzie i ukształtowanie piłkarskie, potem transfer.
* – wzięliśmy pod uwagę liczbę meczów, w których zawodnik rozegrał minimum 30 minut
Fot. FotoPyk