Jest taki kraj, w którym nawet Marcin Cabaj nie dałby rady dorobić się miana ciamajdy (a kto wie, może nawet wtopiłby się w tłum). Czy myślicie, że w Japonii płacą bramkarzom za grę, czy też tam wysyła się między słupki tych, którzy splamili honor swojej rodziny i muszą coś odpokutować?