Kwiecień 2003. Na wypełnionym niemal do ostatnich miejsc Delle Alpi Javier Saviola strzela dla Barcelony niezwykle ważną, wyrównującą bramkę w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Maj 2006. Komplet widzów na Stadionie Philipsa obserwuje, jak Sevilla z Saviolą w składzie brutalnie rozprawia się w finale Pucharu UEFA z Middlesbrough.
Grudzień 2013. Fani Olympiakosu szaleją z radości, gdy El Conejo zdobywa dwie bramki, dające Grekom awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów kosztem pokonanej w korespondencyjnym pojedynku Benfiki.
Trzeba powiedzieć, że Javier Saviola podczas swojej piłkarskiej kariery miał prawo przyzwyczaić się do gry przy fanatycznej publiczności, na wypełnionych do ostatniego krzesełka największych stadionach świata. Kilka El Clasico, greckie derby Olympiakosu z Panathinaikosem, najgorętsze spotkania w Portugalii i oczywiście wisienka na torcie – argentyńskie Superclasico…
Dlaczego o tym piszemy? Ano dlatego, że teraz Argentyńczyk, który po rozstaniu z River Plate w styczniu pozostawał bez klubu, przyjął pracę grającego asystenta menedżera w drużynie, która gra na zgoła odmiennym obiekcie niż te, do których filigranowy Argentyńczyk był przyzwyczajony.
Saviola przyjął bowiem propozycję od FC Ordino, powstałej ledwie sześć lat temu drużyny z Andory. Jak zauważył portal whoateallthepies.tv, El Conejo pokopie sobie w kraju, którego cała populacja zmieściłaby się na trybunach Camp Nou. Z pewnością nie bez znaczenia był fakt, że przecież swoją europejską karierę zaczynał i przez parę ładnych lat mieszkał w oddalonej zaledwie o 200 kilometrów Barcelonie.
No cóż, jeśli faktycznie dla Savioli ma to być ostatni przystanek w piłkarskiej karierze, trzeba mu przyznać, że scenerię, w której pożegna się z graniem wybrał sobie doprawdy malowniczą.