Pierwszy mecz w fazie grupowej europejskich pucharów potrafi znacznie ustawić humory na przyszłość – koronny dowód mamy teraz, kiedy po bęckach od Borussii nad Legią zebrały się tak czarne chmury, że aż przegoniły stamtąd albańskiego szamana. Trzy lata temu stołeczni też przegrali, na inaugurację w Lidze Europy z Lazio, ale wtedy nic nie wskazywało na nadchodzący koszmar.
Wyprawie do Rzymu też towarzyszyła spora obawa, może nie tak duża jak przed meczem z Niemcami, ale przecież spotkanie z włoskim zespołem i faworytem całej grupy mogło przynieść zawstydzający oklep. Jasne, gospodarzy bardziej zajmowały wtedy nadchodzące derby z Romą niż rywalizacja w europejskich rozgrywkach pocieszenia, ale przez lata polskie kluby przyzwyczaiły kibiców do różnych cudów, często mało przyjemnych. Tymczasem, choć Legia z Lazio rzeczywiście poległa, bo zabrakło jej wtedy jeszcze doświadczenia, to pokazała się z naprawdę przyzwoitej strony. W pierwszej połowie oglądaliśmy starcie dwóch równych rywali i to nawet goście mieli lepszą okazję na gola, ale w dobrej sytuacji nie popisał się Jakub Kosecki i przegrał pojedynek z bramkarzem. W drugiej odsłonie błysnął Hernanes i pokonał Skabę głową, co ostatecznie wystarczyło do zdobycia trzech punktów, ale legioniści mogli wracać do siebie w znośnych humorach.
A przede wszystkim z nadzieją, że w kolejnych spotkaniach los będzie dla nich łaskawszy. No i tu niestety zaczyna się właściwa i bardzo smutna część tej historii. Najpierw przyszła niespodziewana porażka z Apollonem u siebie, później dwukrotny oklep od Trabzonsporu, kolejne starcie z Lazio, które było już kompletnym pokazem bezradności warszawian. Legia w tamtej edycji była żałosna, nie potrafiła wygrać meczu, ani nawet strzelić bramki i w pewnym momencie zbliżała się do tytułu najgorszej drużyny w historii Ligi Europy. Na szczęście, rzutem na taśmę udało się ograć Apollon na wyjeździe i zachować dla siebie malusieńki skrawek honoru. Tyle, że pamiętamy kto na Cyprze wyleciał z boiska z czerwoną kartką, a później zaliczył epizod w meczu z Celtikiem…
W każdym razie, wtedy Legia zaczęła bez wstydu, a skończyła żałośnie. Mamy nadzieję, że teraz pójdzie w odwrotnym kierunku.