Do kłamstw i kłamstewek Leo Beenhakkera już się przyzwyczailiśmy. Tym razem znowu opowiada dyrdyłamy, na jakie może złapalibyśmy się na początku jego kadencji, ale na pewno nie dziś.
Na portalu futbol.pl czytamy wypowiedź Beenhakkera na temat Łukasza Sosina. Dziennikarz stwierdza, że powołanie dla napastnika Anorthosisu to efekt namowy Michała Listkewicza, a Beenhakker na to: – Rozmowa z Michałem Liskiewiczem? No tak robię to od dwóch lat. Gdy układam listę z powołaniami najpierw dzwonię do prezesa, później do pana Osucha, który ostatnio dołączył do sztabu. Proszę traktować mnie poważnie. Łukasza obserwujemy od dłuższego czasu i jest obecnie w bardzo dobrej formie. Na jego korzyść przemawia również fakt, że skutecznie gra w europejskich pucharach. Poza tym jest typem zawodnika, którego brakowało nam w drużynie – jest wysoki i może być bardzo pożyteczny w walce w polu karnym. To z tych powodów powołaliśmy go na te dwa mecze.
Hmm… Obserwujecie od dłuższego czasu? Dobre sobie. Łukasza Sosina obserwowano RAZ, w meczu Werder – Anorthosis, kiedy akurat zagrał słabo i szybko został zdjęty z boiska. Wcześniej nigdy się nim nie interesowano, nie powoływano nawet na towarzyskie mecze, bez względu na to, ile bramek strzelał na Cyprze. Gole w europejskich pucharach też nie miały znaczenia, przed spotkaniami ze Słowenią i San Marino. Tak trudno się do tego przyznać? To że jest wysoki wie każdy kibic – wystarczy sprawdzić w wikipedii… Dlatego, drogi Leo, powiedz po prostu, że chcesz go zobaczyć w akcji, może się przyda, ale nie opowiadaj, że mu się od dawna przyglądałeś.
WYSYŁAJ KODY Z BUTELEK I PUSZEK WARKI.
Wygraj wyjazdy na mecze najbardziej uznanych klubów Europy.
FOT. W. Sierakowski FOTO SPORT