Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2016, 11:26 • 5 min czytania 0 komentarzy

A na pytanie “gdzie jest ta Legia” odpowiadam: w Lidze Mistrzów. W sumie zawsze chciałem napisać to oklepane zdanie, choć oczywiście najchętniej dodając od razu, że w fazie grupowej zmierzy się z dwoma innymi polskimi klubami. Niestety, jeśli dziś powinno towarzyszyć temu jakieś posłowie to raczej: “poza Ligą Mistrzów, jest także w czarnej dupie”. 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Tydzień temu tłumaczyłem, dlaczego lechici czy wiślacy nie mają specjalnych powodów do radości z awansu Legii do fazy grupowej. Kwoty, jakie wczoraj zarobiła Legia pozwoliłyby finansowo odjechać nawet Lechowi, co dopiero stołecznemu klubowi, który już wcześniej systematycznie odskakiwał reszcie. Zdania nie zmieniam – to budżet, który pozwala na zbudowanie czegoś naprawdę godnego, czegoś, czego już wkrótce nie będzie się trzeba wstydzić.

Wstydzić jak wczoraj, gdy doskonale opłacani piłkarze ściągnięci za grube kwoty cieszyli się jakby pokonywali nie bankierów i policjantów, ale Real Madryt w półfinałowym dwumeczu. Wstydzić jak wczoraj, gdy Gruby nie nadążał za gośćmi wartymi osiemdziesiąt razy mniej. Wstydzić jak wczoraj, gdy po czerwonej kartce Hlouska naprawdę realny stał się scenariusz, którego nikt nie brał pod uwagę – dogrywka przy Łazienkowskiej.

Przecież wystarczył jakiś idiotyczny rykoszet, jakieś chwilowe zaćmienie umysłu, jakiś atak w przewadze w wykonaniu tych dudków i Legia wpadłaby w tak poważne tarapaty, że Hasi prawdopodobnie nie wyjechałby ze stadionu, o sympatycznym pianiście ze skrzydła nie wspominając.

Chyba wszyscy wyobrażali sobie ten moment inaczej. Że tę pieprzoną klątwę, że ten tragiczny czas bez drużyny w LM zakończy klub z utalentowanym trenerem i grupą świetnych zawodników, z młodzieżą coraz ambitniej pukającą do drzwi pierwszego składu i kilkoma gwiazdami, które w Lidze Mistrzów będą chciały wypromować swoje wysokie umiejętności. Wypisz-wymaluj – że będzie to Legia z 2014 roku. Obrońca tytułu mistrza Polski z Radoviciem, Dudą, Jodłowcem czy Astizem w składzie, z Vrdoljakiem, który jeszcze potrafił i Żyrą, który jeszcze był zdrowy. To była ekipa, która dwa razy z rzędu wygrała ligę, nie została w jakiś znaczący sposób osłabiona, a miała też kilku gości z potencjałem na dobry zagraniczny transfer – czego dowodem dalsza historia choćby wspomnianych Radovicia, Dudy czy Żyry.

Reklama

Wtedy wszystko się zgrywało. Zmiana rządów w klubie przyniosła renesans na trybunach, zyski z kolekcji ubraniowych przekraczały budżety niektórych średniaków pierwszej ligi, do tego doszedł logicznie budowany zespół i trener z nazwiskiem, które nie wywoływało śmiechu. Gdy Legia zagrała słabiuteńki mecz z St. Patrick’s Athletic, w rewanżu pojechała ich 5:0 nie pozostawiając wątpliwości, którzy z 22 mężczyzn na murawie są profesjonalnymi piłkarzami. No i potem ten Celtic. Kamień węgielny pod wielką historię o pokonaniu renomowanego klubu w drodze po wymarzony i wyśniony awans do Ligi Mistrzów.

Tak, to była Legia, która kilkanaście milionów euro bogatsza mogła zacząć zdobywać świat. Świadczy o tym choćby dalszy ciąg historii z Celtikiem – czyli wygranie z piętnastoma punktami grupy w Lidze Europy i dwumecz z Ajaksem Amsterdam. Co można byłoby zrobić z ówczesną Legią mając budżet cztery razy wyższy od drugiego klubu w tabeli?

Zestawiam to z Legią 2016. Z Nikoliciem, który zawodnika z ubiegłego sezonu przypomina tylko nazwiskiem. Z zagranicznymi gwiazdami ściągniętymi przez równie butnego trenera. Na kim tutaj można zarobić? Na kim można oprzeć przebudowę składu, by kibice nie musieli jednak oglądać Grubego? Na kim można opierać nadzieję, że za sukcesem w Lidze Mistrzów pójdzie kolejne mistrzostwo w lidze dające szansę do powtórzenia sukcesu za rok?

Jeszcze kilka tygodni temu wszystkim wirowały przed oczami cyferki i jasny komunikat – Legia już teraz jest na tyle bogata, by bez szczególnego płaczu spełnić zachcianki swojego trenera, dorzucić mu do składu Langila, Odzidzię czy innego Moulina. Co w takim razie będzie po awansie? Wyjmą sobie Starzyńskiego z Lubina, braci Paixao z Gdańska i Kapustkę z Leicester City? Dziś cyferki nadal wirują, ale wygląda to już inaczej.

Ile wyniesie odprawa Besnika Hasiego?
Ile zgodnie z umowami zostanie wręczone w ramach premii parodystom, którzy męczyli się z hobbystami z Irlandii?
Ile będzie trzeba wydać na kontrakty wszystkich drogich czołgów zakupionych do drużyny w tym okienku?
Ile ewentualnie będzie kosztować rozwiązanie tych kontraktów?
Ile będzie kosztowało zamieszanie z Jakubem Rzeźniczakiem, Tomaszem Brzyskim i Stojanem Vranjesem?

Legia wygląda słabo. Ma słabą pozycję w lidze, niewielu piłkarzy na których można zarobić, ale przede wszystkim niewielu piłkarzy, którzy mogliby bez napinki powalczyć o mistrzostwo łącząc ligową wojnę z bitwami w Lidze Mistrzów. Nie jestem też pewny, czy w tym oknie wystawowym, którym jest Liga Mistrzów dla słabszych klubów, ma w ogóle kogo zaprezentować.

Reklama

Pozytywy? Wygląda na to, że znów rozsądniej niż pion sportowy ściągający Odzidzię i Hasiego zachowuje się pion organizacyjny. Już dziś, na gorąco, Dariusz Mioduski zapewnia, że po spojrzeniu na liczby “zamierzamy zdecydowanie postawić na szkolenie”, by “jakość naszej akademii była na tyle wysoka, że chłopak przebijający się do kadry pierwszej drużyny jest jej realnym wzmocnieniem”.

Gdybym był kibicem Legii, to z tej wypowiedzi cieszyłbym się chyba mocniej, niż z gola Kucharczyka. Po tej obecnej drużynie nie oczekiwałbym wiele, za te obecne pieniądze chyba nie chciałbym szeregu głośnych transferów, które mogłyby się skończyć podobnie jak gra Grubego wczoraj. Ale zapakować to wszystko w akademię, oczywiście po uprzednim opłaceniu odprawy Hasiego?

Brzmi jak plan. W przeciwieństwie do tego, co we wczorajszym meczu zaprezentowali znajomi i przyjaciele Hasiego, wraz z trenerem na ławce.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...