Maciej Rybus powrócił po kontuzji, ale przede wszystkim: Maciej Rybus zadebiutował w barwach nowego klubu. Od rana było wiadomo, że starcie Olympique Lyon – Caen będzie wnikliwie śledzone w wielu miejscach w Polsce, no i oczywiście będzie śledzone przez Adama Nawałkę, który przy dzisiejszych powołaniach do kadry jeszcze Rybusa pominął.
Pierwsze wrażenie? Kapitalne. Przede wszystkim – to ogromna przyjemność oglądać reprezentanta Polski w jednym zespole z Alexandrem Lacazettem czy Nabilem Fekirem, którzy każdym ruchem i każdym strzałem udowadniają, że OL to zespół z najwyższej francuskiej półki. Rybus przez pierwsze kilka akcji trochę gubił tempo, ale gdy już okrzepł – błysnął i efektownym dryblingiem, i świetnym dośrodkowaniem. To właśnie wtedy potwierdziły się wszystkie przewidywania sprzed meczu, może nawet sprzed finalizacji transferu.
Dopóki Olympique Lyon, a przez to i Maciej Rybus, pozostawał na połowie rywali – wszystko było w porządku. Akcje się zazębiały, często z jego udziałem, podania docierały do adresatów, na Twitterze roiło się od zachwyconych kibiców z Lyonu. W tym okresie gry gospodarze stworzyli sobie zresztą całą kopę sytuacji, a gdyby sędzia nieco częściej gwizdał za różnej maści przewinienia w polu karnym Caen – pewnie byłby pogrom.
No i przyszła druga część meczu. Niecałe dwie minuty po wznowieniu – Rybus bezczelnie objechany z boku pola karnego, napastnik rywali uderza w poprzeczkę. Pierwsze ostrzeżenie, które zamiast otrzeźwienia zadziałało na cały zespół demobilizująco. Ciężar gry przesunął się bliżej Lopesa, przez co i Rybus wyglądał zdecydowanie gorzej. Dwie najlepsze sytuacje gości to przegrany pojedynek Rybusa oraz jego strata przy wyprowadzaniu piłki. Ogarnął się – jak cały Olympique – dopiero po kilkunastu minutach, ale te dwie-trzy akcje, w których mógł przyczynić się do straty gola bardzo mocno wryją się w pamięć fanów z Lyonu.
Ogółem nasz reprezentant zaliczył więc występ przewidywalny. Bardzo przyzwoity w ataku, bardzo niestabilny w tyłach. Niestety, na nieszczęście Rybusa, tym razem cały Lyon zagrał średni mecz, więc i noty Polaka nie będą zapewne najwyższe.
Pamiętajmy jednak – to pierwszy mecz, w dodatku po długiej przerwie. Z tej perspektywy już 90 minut i te kilka obiecujących akcji to dobry prognostyk. Oby z każdym kolejnym spotkaniem było lepiej – albo raczej oby z każdym kolejnym spotkaniem Lyon spędzał więcej czasu pod bramką rywali. A wtedy o miejsce w składzie czy grę Rybusa możemy być spokojni.
Aha, Olympique wygrał 2:0 po dwóch golach Lacazette’a z rzutów karnych, w tym jednym w doliczonym czasie gry, gdy Caen już kompletnie się odkrywało. Minimum przyzwoitości dla drużyny, która chce walczyć o przełamanie dominacji PSG.
Fot. FotoPyK