Mrok ciemnej jaskini rozświetlało ognisko, jeden z najświeższych wynalazków cywilizacji. Niedaleko ściany, w towarzystwie wiernego niewolnika, Tomasz Hajto intensywnie masował się po skroniach próbując znaleźć w pamięci odpowiednie słowa. Zajadając surowe mięso – wszak ludzkość nie odkryła jeszcze przypraw – dyktował skrybie tekst przemówienia, które ten wystukiwał dłutem w formie obrazków na kamiennej ścianie. Tańczące iskry unosiły się aż po strop, a Tomasz rozmyślał – dokąd dojdzie ludzkość, jakie urządzenia w przyszłości będą stanowić o jakości jej życia…
Tak było, słowo dajemy! A przynajmniej tak odbieramy wieczory Tomasza Hajty po jego wczorajszej tyradzie wygłoszonej przy okazji meczu Wisły Płock z Jagiellonią Białystok. Wraz z Tomaszem Lachem były reprezentant Polski i ekspert Eurosportu rozsmarował polski Internet. Wytarł nim podłogę i wyrzucił do kosza, czy czego tam starożytni używali jako miejsca składowania odpadków. Zobaczcie sami.
W Niemczech to jest kwalitet! Drukowany “Kicker” wysyła swoich ludzi w miasto, by długopisem aktualizowali czytelnikom liczbę występów w “Skarbach kibica”, telegramami rozsyła informacje transferowe, a portrety nowych piłkarzy – oczywiście po namalowaniu ich przez redakcyjnego rysownika – osobiście donosi pod jaskinie die Fussballfanatiks.
Cywilizacja!
Nie to co w Polsce. Był kiedyś taki Paweł Mogielnicki, założył sobie stronkę, 90minut.pl, ale wyniki meczów pokazują się tam dopiero 30 sekund po końcowym gwizdku, a wszystkie statystyki z ostatnich 245 lat są niedostępne dla zwykłego człowieka, który nie ma takich luksusów jak Internet. Skąd biedni komentatorzy mogli w połowie sierpnia wiedzieć, że Dawid Szymonowicz zadebiutował w Ekstraklasie, skoro artykuł informujący o tym na portalu 90minut.pl ukazał się dopiero 28 lutego o 17.24, podczas gdy debiut miał miejsce w 90. minucie meczu rozpoczętego 28 lutego o 15.30? Telegram od “Kickera” byłby u drzwi progu jaskini Tomasza już następnego dnia, tymczasem 90minut.pl się wydurnia w jakieś kilkudziesięcio-sekundowe poślizgi.
Pomylić się – rzecz ludzka. Pomylić się kilka razy, bo o wczorajszym “debiucie” Szymonowicza komentatorzy mówili kilka razy – również. Ba, doceniamy, że przyznali się do wtopy, nawet jeśli zgonili ją na ekstraklasowy skarb kibica. Ale powiedzieć na wizji, że nie zna się strony, od której rozpoczyna dzień co trzeci miłośnik futbolu, a już z pewnością każdy, kto w szeroko pojętej piłce nożnej pracuje? Gnoić niemożebnie Internet za to, że nie posiada się elementarnej wiedzy o tym, gdzie szukać w nim informacji?
Na co jeszcze oburzą się komentatorzy? Na to że czasopisma z pornografią drożeją, a nikt jeszcze nie wymyślił strony, gdzie tego typu treści byłyby online? A może na to, że nadal trzeba w Polsce rozpoznawać porę dnia po ruchach słońca, bo nikt nie pomyślał o sprowadzeniu do kraju wynalazku z Niemiec – zegara?
Panowie, wyjdźcie z tych jaskiń. Naprawdę na zewnątrz sporo się w ostatnim czasie wydarzyło i nie mamy tu na myśli tylko debiutu Szymonowicza i “wymyślenia” strony 90minut.pl.