Dokładnie wtedy, gdy oczy całej piłkarskiej Polski były zwrócone na Warszawę, gdzie mistrz podejmował wicemistrza, sezon inaugurował Widzew. Stadion mogący pomieścić do dwóch tysięcy widzów stał dziś niemal pusty – decyzją wojewody został dla kibiców zamknięty. Czwarty poziom rozgrywek, Świt Nowy Dwór Mazowiecki… No cóż, na pozór nie brzmi to zbyt zachęcająco. W Widzewie wcale się tym jednak nie przejmują – udanie zainaugurowali ligę i objęli fotel lidera.
Niektórzy w Łodzi żartobliwie się pocieszają, że w tym sezonie czeka ich mecz z Legią, tylko że tą z dopiskiem „II”, tak samo jak z Jagiellonią. Do tego Lechia, ale nie z ta Gdańska, lecz z Tomaszowa Mazowieckiego. No i derby, już bez żadnego „ale”. Widzew i ŁKS rywalizują ze sobą o awans. Dla tych drugich jest to już trzecie podejście – mimo że czwartą ligę wciągnęli nosem, zdobyli 95 punktów z czternastoma „oczkami” zapasu, szybko zeszli na ziemię. Przekonali się na własnej skórze, że o drugi z kolei awans nie jest łatwo. A teraz będzie jeszcze trudniej, bo po reorganizacji rozgrywek i mniejszej liczbie grup (cztery zamiast ośmiu) poziom się podnosi. No i doszedł Widzew.
A Widzew o minimum trzech latach spędzonych w trzeciej lidze nie chce nawet myśleć. Marcin Ferdzyn i Rafał Krakus, którzy zarządzają klubem, pokazali już, że interesuje ich skuteczne działanie. Zimą, kiedy zespół zajmował czwarte miejsce i tracił dziewięć punktów do lidera, postawiono wszystko na jedną kartę – wymieniono większość zawodników i sprowadzono takich, dla których gra na tym poziomie miała nie stanowić dużego wyzwania. Teraz wykonali podobny ruch, bo w głównej mierze brali zawodników z wyższych lig. Krakus opowiadał na Weszło (tutaj), że mierzą w budżet na poziomie 2,5-3 mln złotych.
Zresztą, dziś debiutowało siedmiu piłkarzy. Wśród nich Daniel Mąka, który jako 18-latek debiutował w Ekstraklasie, a jako 20-latek niespodziewanie zaczął sezon w składzie Polonii: na inaugurację trafił w derbach Warszawy, zaraz potem skompletował w Bytomiu hat-tricka wchodząc z ławki. Super Express komunikował wtedy odkrywczo, że „Z tej Mąki będzie chleb”, a o zainteresowaniu nim mówił Rafał Ulatowski, asystent Leo Beenhakkera.
Minęło osiem lat, Mąka nie zrobił wielkiej kariery, ale poniżej zaplecza Ekstraklasy nie zjeżdżał. Dziś, jako zawodnik trzecioligowego Widzewa, jednak błysnął. Rozgrywał naprawdę dobre zawody, ciągnął grę do przodu, zdobył obie bramki dla łodzian. Z tym wpadaniem piłki do siatki było zresztą dość zabawnie: pierwszy strzał gospodarzy – słupek, drugi – słupek, trzeci – słupek. I to wszystko w odstępie czterech minut. Futbolówka po uderzeniu Mąki, a jakże, również odbiła się od słupka, ale akurat poleciała za linię bramkową.
– Trójka Mąka, Zawodziński i Budka napsuła sporo krwi moim piłkarzom – nie ukrywał po meczu Przemysław Cecherz, trener Świtu, po czym zapytał, czy można przeklinać.
Bo oprócz Mąki jest jeszcze ta dwójka, która odegrała dużą rolę w awansie. Zawodziński przyszedł zimą z II-ligowej Legionovii i pełnił rolę rozgrywającego, Budka – mimo że ma 36 lat, ani na moment nie przestawało mu się chcieć, był liderem. Dziś też co chwila albo zagrzewał walki („Życie, życie, życie!”), albo przekazywał wskazówki („Nie gadamy, tylko gramy” w kontekście decyzji sędziego), no i imponująco powalczył o wychodzącą za linię piłkę – po jego interwencji Zawodziński dograł Mące przy drugim golu.
Ale dzisiejszy Widzew to nie tylko ta trójka. Przed nimi biegał Piotr Burski, który w poprzednim sezonie w lidze okręgowej zdobył blisko 70 bramek, a za nimi – duet wysokich defensywnych pomocników, wygrywających sporo pojedynków fizycznych, Rodak-Szewczyk (syn Zbigniewa, byłego zawodnika m.in. Zagłębia Lubin). W odwodzie, jeśli chodzi o środek pola, pozostaje choćby jeszcze nieprzygotowany do gry Okachi.
Na papierze Widzew wygląda więc całkiem konkretnie, na boisku – przynajmniej w debiucie, gdy musiał wyjątkowo wystąpić bez kibiców, również. Tylko że i jego sytuacja w tej rundzie jest mocno specyficzna, bo z 17 spotkań aż jedenaście rozegra na wyjeździe, by wiosną na nowym stadionie częściej być gospodarzem. Dlatego o jakichkolwiek domowych potknięciach nie może być nawet mowy.
PT
Fot. Laczynaswidzew.pl