Kiedyś wrota Ligi Mistrzów zatrzaskiwały nam Barcelona czy Real Madryt, a teraz przeszkodą będą półamatorzy z Dundalk. Zamiast Rivaldo, Zidane’a i Morientesa, naprzeciw Steve prowadzący sklep i Ritchie z warsztatu samochodowego. Powiedzmy sobie jasno: to czerwony dywan rozwinięty do Ligi Mistrzów. Lepiej, łatwiej, nie będzie, nie ma najmniejszych szans. Jak nie teraz, to już chyba nigdy.
Legia miała w losowaniu farta, ale ciężko na niego zapracowała szarpiąc się o rankingowe punkty, co zaowocowało pierwszym w historii rozstawieniem w tej fazie – niech to będzie nauczką dla innych polskich drużyn (tak, patrzymy na ciebie Lechu, odpuszczającym mecz z Belenenses). To dzięki jakiemuś niby bezużytecznemu zwycięstwu z Apollonem czy innemu odfajkowaniu trzech punktów w meczu o nic, stworzyła sobie w ogóle szansę na takie szczęście.
Bo nie oszukujmy się – Dundalk w tej fazie to kompletna abstrakcja. Dundalk był mokrym snem prezesów wszystkich rozstawionych drużyn. Dundalk to drużyna z kategorii tych, które chce się wylosować już w drugiej rundzie, aby mieć bezproblemowy awans. Pochodzą z półamatorskich rozgrywek, z których ostatnio do kadry powołano kogokolwiek w 1979 – transferowy rekord sprzedaży Dundalk to Danny Kearns do Peterborough za 150 tysięcy. Pokonali BATE? No pokonali, najmarniejsze BATE od lat, regularnie rozprzedawane, cień dawnej ekipy. Serio, nie ma o czym mówić. Pod jakim kątem by nie spojrzeć, Legia ma obowiązek wygrać i to wysoko.
Wygląda na to, że 2016 będzie rokiem przełamań zarówno w piłce reprezentacyjnej, a teraz klubowej. Po dwudziestu latach będzie Liga Mistrzów w Polsce. Przyjedzie jakiś poważy zespół nie na sparing, by pomachać do kibiców, ale walczyć o punkty. Co chyba w tym całym zamieszaniu też najistotniejsze: w praktyce przekonamy się czy Legię – a zarazem Ekstraklasę – na zawsze odmieni te kilkanaście milionów euro, jakie otrzymać ma za fazę grupową Champions League.
Tylko panowie, pamiętajcie: jak to jakimś cudem schrzanicie, to będzie to największa klęska w historii polskiej piłki – porażka Widzewa z Eintrachtem, ŁKS-u w Luksemburgu, każdy eurowpierdol będzie nieporównywalnie lżejszym kalibrem obciachu.