Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

26 lipca 2016, 17:28 • 5 min czytania 0 komentarzy

Lata temu – kiedy po polskich stadionach biegały łyse osiłki w glanach i pomarańczowych kurtkach – zapadła decyzja: media nie będą transmitować zadym. Mówiono – im tylko o to chodzi, chcą się pokazać w telewizji, chcą by o nich pisano. I rzeczywiście – kiedy tylko na stadionie rozpoczynała się awantura, obiektywy kamer kierowały się w drugą stronę. A dzień później w prasie – cisza, jakby nic się nie wydarzyło. „Po nudnym Raków Częstochowa pokonał GKS Bełchatów 1:0”.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Udawanie, że bijatyk na meczach nie ma, poskutkowało tym, że faktycznie zrobiło się ich mniej. Oczywiście, rosły też środki bezpieczeństwa, działała policja, kluby budowały zasieki, wielometrowe płoty (chociaż pamiętam jak ekipa Widzewa przepiłowała wielkie ogrodzenie na Legii i znienacka wbiegła na boisko), generalnie walka z chuligaństwem była wielotorowa. Trudno jednoznacznie stwierdzić, głównie z jakiego powodu bójki na stadionach się skończyły, czynników na pewno było mnóstwo, ale ignorowanie chuligaństwa w mediach też miało pozytywny skutek.

A przecież – nie oszukujmy się – dużo osób lubiło oglądać zadymy. Potępianie to jedno, ale zainteresowanie – zupełnie co innego. Więc niejako dziennikarze działali wbrew własnemu interesowi. Odcinali publikę od wydarzeń, które były ciekawe. A ciekawe wydarzenia to większa sprzedaż, lepsza oglądalność. Pieniądze. Obrazki ze zdemolowanych trybun niejednokrotnie przyciągały więcej widzów czy czytelników niż obrazki z równych boisk.

Cały ten chuligański trud – psu w dupę. Po co się naparzać, skoro nikt tego nie zobaczy? Przez jakiś czas jeszcze można, dla adrenaliny, dla emocji, ale jednak element sławy i ogólnopolskiej rywalizacji też był w tym wszystkim istotny. Decyzja mediów podcięła więc skrzydła osiłkom, z pewnością ich nie zmiażdżyła, ale to było takie solidne -10 do mobilizacji. Jednocześnie nagle się bydlęta zorientowały: skoro i tak nas nie pokazują, to po co lać się na stadionach, skoro można na jakiejś polanie, bez policji?

Piszę o tym dlatego, że Janusz Korwin Mikke wyskoczył z kontrowersyjną teorią, która przypomniała mi właśnie walkę z chuligaństwem w Polsce. Powiedział mianowicie, że walkę z terroryzmem w Europie należałoby zacząć od tego, by w ogóle o nim nie informować. Na pozór kompletnie idiotyczny pomysł, ale gdy się człowiek zacznie zastanawiać, to z minuty na minutę nabiera sensu. Sianie paniki jest przecież w sposób naturalny wpisane w definicję terroryzmu. A jak siać panikę bez udziału mediów? Nie da się.

Reklama

Wiadomo, że to zupełnie inna waga zdarzeń – łatwiej pominąć bójkę na meczu polskiej ligi niż wybuch przed restauracją w Bawarii. Jednak wyobraźmy sobie, że faktycznie zawarty jest europejski pakt w sprawie informowania o zamachach. W skrócie – nie informujemy. Walczymy – tak. Ścigamy – bezwzględnie. Ale nie robimy telewizyjnych szopek, nie wrzucamy zdjęć na pierwsze strony gazet, nie przysyłamy wozów transmisyjnych, nie puszczamy w miasto reporterów, nie zapraszamy do studia ekspertów. Ktoś się wysadził? W porządku, sprzątamy pozostałości po skurwielu, zamiatamy ulicę, ale media donoszą, że jutro będzie 29 stopni w cieniu i warto mieć nakrycie głowy oraz butelkę wody przy sobie. Zamiast o atakach islamistów – o atakach kleszczy. Cały wysiłek tych nawiedzonych islamistów straciłby sens.

Ba, to się da nawet logicznie obronić. Liczba ofiar ataków terrorystycznych – chociaż rośnie – jest generalnie bardzo mała. W Polsce w samych wypadkach samochodowych w 2015 roku zginęło prawie 3 tysiące osób, a 40 000 zostało rannych. Przy tych liczbach terroryzm zdaje się być zjawiskiem tak marginalnym, że z czystym sumieniem można byłoby go medialnie pominąć. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę, że liczba ofiar w całej Europie to około 50 000 rocznie.

– Dlaczego nie informujecie o ataku w pociągu w Niemczech?
– Bo w wypadku pod Pułtuskiem było więcej ofiar.

Proste? Proste.

Sęk w tym, że terroryzm jest dzisiaj świetnym biznesem. W teorii szefowie wszystkich mediów zgodziliby się, że ignorowanie terrorystów mogłoby być dobrym posunięciem, ale w praktyce za dużo mają do stracenia. Arab, który wysadził się nieopodal knajpy niewiele różni się od tej Polki, która dopiero co spowodowała wypadek samochodowy, aby udawać, że to na skutek kolizji umarł jej syn i że go wcale wcześniej nie zadźgała. Ale Arab jest maszynką do robienia kasy – można wokół niego stworzyć wielowątkową narrację, przyciąga przed ekran, zaprasza do kiosku. Można nim grać od poniedziałku do piątku.

Na swój sposób media i terroryści żyją w pięknej symbiozie, jedni i drudzy realizują prywatne cele. Dla jednych – cele finansowe. Dla drugich – ideologiczne. Oczywiście dziennikarze oburzą się – że jak to, że nic z tego, że to nie tak, my wykonujemy swoje zawodowe obowiązki. Bla, bla, bla. OK, jasne – wy nie robicie tego z wyrachowania, po prostu przyjęło się, że powinniście aktom terroryzmu nadawać wielki rozgłos i wczuwacie się w rolę. Chodzi mi jedynie o to, że gdyby ktoś powiedział, aby tego zaprzestać – waszej (waszych szefów) zgody by nie było. Bo jak to? My nie damy, a konkurencja da! I nam odskoczy w wynikach oglądalności!

Reklama

Wzbudzanie lęku jest dla mediów żyłą złota, właśnie dlatego 90 procent informacji na głównych stronach portali to informacje negatywne (nie licząc cycków i kiecek). Terroryzm klika się świetnie, wręcz wybitnie. Dlatego raczej nikt was nie poinformuje, że tylko w Polsce w latach 2001 – 2006 aż 187 osób zmarło od uderzenia piorunem, co oznacza, że naprawdę nad Wisłą nieporównywalnie łatwiej zginąć w czasie burzy niż w efekcie aktu terroru.

Zmowa milczenia – tego nam trzeba. Milczenie i dyskretne wybijanie kolejnych niebezpiecznych jednostek. Bez nakręcania spirali, bez tworzenia wśród islamistów mody na zamachy, bez popychania ich do tego, bez wbijania ich w dumę i bez dawania im szansy na zaszpanowanie w swoich dziwacznym otoczeniu. Bez tworzenia idoli, terrorystycznych wzorów do naśladowania.

* * *

Ściągając imigrantów w takiej liczbie i bez weryfikacji, narobiliśmy Europie syfu na następne stulecia i będziemy się w tym babrać. Napłynęło mnóstwo ludzi, dla których naturalną reakcją na odtrącenie jest poszlachtowanie kobiety czy też takich, którzy na widok odsłoniętych ramion wyciągają nóż. To jednak nie terror, a po prostu różnice kulturowe i ogólna zjebka w głowie. Wrzucanie wszystkich do worka z napisem „terroryzm” jest głupie. Albo inaczej – byłoby głupie, gdyby nie było cyniczne i nastawione na zysk.

Najnowsze

Anglia

Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Arek Dobruchowski
0
Guardiola ze stanowczą deklaracją: Zostanę tutaj, nawet jeśli nas zdegradują

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...