Pięknych chwil na tych mistrzostwach nie brakowało, podobnie jak pięknych historii. Właściwie każdego dnia mieliśmy do czynienia z potężnymi niespodziankami, albo chociaż meczami, które dla wielu kibiców obecnych we Francji staną się wspomnieniami na całe lata. Jak długo Węgry będą wspominać 3:3 z Portugalią? Jak długo Islandia będzie się chełpić pokonaniem Anglii? Jak długo wreszcie Rosjanie będą… Cóż, będą świętować skakanie po głowach Anglików?
Tak, te mistrzostwa miały swoje wielkie momenty na murawach, ale nie brakowało też wrażeń bardzo daleko od nich. Postanowiliśmy podsumować turniej pod względem kibicowskim w postaci rankingu – ekipy na minus, ekipy na plus oraz te, które nie napisały praktycznie żadnej godnej wspomnienia historii. Zacznijmy więc od miejsca ostatniego, a potem w dół, aż do zwycięzców naszego subiektywnego rankingu.
24. ROSJA
Feduk to raper ściśle związany z rosyjskim środowiskiem kibicowskim. Po powrocie Rosjan do domu nagrał kawałek – co ciekawe, w angielskim (!) stylu – „Tour de France”. Sceny dobrze sumują udział kibiców z Moskwy w tej imprezie, a duma rosyjskich chuliganów z tego co zrobili w Marsylii tylko podkreśla jak patologiczna grupa stamtąd przyjechała. Bez wątpienia najbardziej czarne z charakterów obecnych na francuskich trybunach. Katowanie, skakanie po głowach, ataki nawet na najbardziej spokojnych kibiców w innych barwach – niewiele gorzej od drużyny, która zajęła ostatnie miejsce w grupie.
23. CHORWACJA
Potężna zagwozdka. Z jednej strony głośne śpiewy, fanatyzm, charakterystyczna biało-czerwona szachownica szczelnie wypełniająca sektor, z drugiej – obrzucenie racami murawy, wewnętrzne przepychanki i wreszcie petarda wybuchająca niemalże w ręce stewarda. Trochę chwil dobrych, no i ta jedna naprawdę tragiczna i żadnym wytłumaczeniem nie są tutaj wyższe idee, którymi kierowali się przyjezdni z Zagrzebia czy Splitu. Po każdym golu Chorwatów było widać, że mają potencjał, by kibicowsko zjeść to Euro. Po każdym tweecie i poście na Facebooku z zapowiedzią przerywania kolejnych meczów, było widać, że zjadają własne ogony.
22. ANGLIA
Tylko oczko wyżej niż Rosjanie, choć niektórzy usilnie starali się robić z angielskich bydlaków skrzywdzone przez chuliganów z Moskwy i Sankt Petersburga owieczki. Prowokacyjne śpiewy, pijackie demolki, wreszcie deptanie polskiej flagi i rzucanie monet cygańskim dzieciakom, by patrzeć, jak łapczywie się po nie rzucają. Bydło, w dodatku mocne tylko w starciach z plastikowymi krzesłami i kawałkami materiału jak flagi czy szaliki. No i oczywiście w Internecie, gdzie roiło się od fotek groźnych Anglików. Szkoda. Melodyjnością kasują pół turnieju, całokształtem zachowania wypadają jedynie odrobinę mniej żałośnie niż poprzednicy.
21. TURCJA
Kolejni, którzy raczej swoim piłkarzom nie pomogli. W pamięci zostanie nam przede wszystkim wygwizdywanie Ardy Turana podczas meczu z Hiszpanami, za każdym razem, gdy tylko dochodził do piłki. Ten odgryzł się… pokazaniem im kciuka w górę. Jego nazwisko skandowali z kolei… Hiszpanie.
Turkey midfielder Arda Turan stops to give #TUR fans a thumbs up for booing. #ESP fans chant his name #Euro2016 pic.twitter.com/a9be9NrKze
— Cillian O Conchuir (@killeroc) 17 czerwca 2016
Do tego już na wejściu tureccy kibice pokazali swój brak szacunku dla kwestii najważniejszych. Przywieźli bowiem ze sobą transparent wyszydzający śmierć serbskiego kibica zamordowanego w Stambule.
20. FRANCJA
Uch, wreszcie fani, którzy „tylko” nas zawiedli, a nie zniesmaczyli, wkurwili czy ogółem zniechęcili. Od Francji jako gospodarza po prostu oczekiwaliśmy więcej. Oczekiwaliśmy kipiących stadionów, oczekiwaliśmy przepełnionych stref kibica, atmosfery wielkiego święta na każdej ulicy i chorągiewek w każdym oknie. Zamiast tego pomruki i doping wyłącznie po bramkach – najgłośniejszy oczywiście z Islandią, gdy padło ich aż pięć. Wtedy nawet szarpnięto „Marsylianką”. Ogółem jednak – poniżej poziomu i poniżej potencjału. Na tle Polaków w 2012 roku – stypa. Ale okej, te wszystkie strajki, zamachy, kryzysy finansowe – uznajmy, że cieszyć się za bardzo nie mają z czego.
19. UKRAINA
I znów, ogromny zawód ze względu na ogromne oczekiwania. Liczyliśmy, że znów będzie przynajmniej tak jak na Euro 2012, ale… Tak naprawdę chyba wszyscy pogodzili się z ograniczonym udziałem ukraińskich kibiców w imprezie już w momencie, gdy zaczęły się pierwsze problemy z wizami do Francji. Gdy dodamy do tego wewnętrzne problemy państwa, udział kibiców w wojnie oraz potężny kryzys gospodarczy widzimy, czemu na ukraińskich sektorach też było całkiem biało-czerwono. No i ten Bandera na trybunach…
12-18. BEZ HISTORII
Ani na plus, ani na minus. Nie wyróżnili się niczym. Ani szczególnie nie zawiedli, ani szczególnie nie zachwycili. Szwajcarzy, Portugalczycy, Hiszpanie, Austriacy, Belgowie, Czesi i Słowacy. Tzw. tło.
11. WŁOCHY
Generalnie znaleźliby się w grupie „bez historii”, ale mają coś, co zawsze stawia ich nieco wyżej niż pozostałych szarych kibiców. Hymn…
10. SZWECJA
Oni ujęli nas z kolei wybitnym podejściem do kolorystyki.
A dodatkowe punkty zdobył dla nich ten gość.
9. WALIA
Anglicy minus zadymy, naśmiewanie się z ubogich i szybki wylot z turnieju. Melodyjne śpiewy, niezła liczba, ogromny szał radości w związku z wynikami, no i jednolite koszulki. Przyzwoita dyspozycja.
8. RUMUNIA
No i wjeżdżamy w grono tych ekip kibicowskich, które naprawdę zrobiły na nas wrażenie. Zaczynamy od Rumunów, którzy na turnieju byli dość krótko, ale zdążyli zaprezentować to absolutne minimum konieczne do znalezienia się w TOP 10 mistrzostw. Mamy tu na myśli przemarsz, głośny doping, symboliczną oprawę i naturalnie pirotechnikę. Okej, co do tego ostatniego nie ma w redakcji pełnej zgody, faktem jest jednak, że atmosfera na meczach Rumunii była zbliżona do tej na meczach klubowych. Zobaczcie sami. Jesteśmy pewni, że gdyby zostali w mistrzostwach dłużej – zrobiliby naprawdę kawał dobrej kibolskiej roboty.
7. ALBANIA
Bodaj najbardziej bezkompromisowi, najbardziej fanatyczni i najbardziej zżyci ze swoją reprezentacją. Albańczycy w składzie Szwajcarii? Niemiłosiernie wygwizdani jako zdrajcy. Berisha, Cana i reszta albańskich bohaterów? Niemal noszeni na rękach, i już podczas turnieju, gdy oprawy robiła bardzo liczna diaspora wspomagana przez wycieczki z Tirany, jak i już po pożegnaniu Albanii. Do tego mieli chyba największą sektorówkę i dwie najbardziej znane fanki.
6. POLSKA
Gdyby nie te stadiony… Na mieście rządziliśmy, polskie śpiewy w każdym barze, polskie flagi na każdym metrze kwadratowym Marsylii czy Saint-Etienne. Liczbowo również wypadliśmy fantastycznie, szacuje się, że na niektórych meczach łącznie było nas grubo ponad 30, może nawet 35 tysięcy. Do tego kapitalne przemarsze, szczególnie ten na mecz z Ukraińcami, z flagą i pirotechniką. Głośny hymn i… dupa. Na tym kończyły się polskie rządy – tam już oddawaliśmy pałeczkę, tam kończyła się inicjatywa, która powracała dopiero po końcowym gwizdku, podczas balowania na mieście. Potencjał spokojnie na podium. Jego wykorzystanie… Cóż, mogliśmy spaść nawet i za Walijczyków, uratowały nas te hymny. Aha, wewnętrzne bójki to kolejny duży minus. Jedyne szczęście w nieszczęściu, że dotyczyły wyłącznie wąskich grup zainteresowanych tego typu spędzaniem wolnego czasu.
Przy ostatecznej ocenie musieliśmy też policzyć powitanie Kuby w Truskolasach i Pazdana w Niepołomicach. To są jednak takie obrazki, że ciężko o ładniejsze w piłkarskim życiu.
5. NIEMCY
Ocenę obniżają im starcia z Ukraińcami, gdzie Niemcy atakowali piknikowych „Januszy” owiniętych w ukraińskie flagi. Podwyższają z kolei oprawy bodaj na wszystkich meczach turnieju. Nie tylko sektorówki, ale i flagowiska w barwach czy bardziej skomplikowane choreo.
4. IRLANDIA PÓŁNOCNA
Wchodzi waga ciężka. Bardzo trudno było nam wybrać kolejność w finałowej czwórce, bo każda z tych czterech ekip zdobyła nasze serca (w dodatku trzy nazywają się praktycznie tak samo i ciężko je rozróżnić). Zdecydował czysty przypadek i osobiste sympatie, a pewnie gdyby ranking powstał jutro – przemieszalibyśmy wszystko raz jeszcze. Ale skoro się rzekło – tuż za podium Irlandia Północna. Przede wszystkim – za hit tych mistrzostw, czyli „Grigg’s on fire”. Ale sprawdźcie też chociażby reportaż Copa 90. Sprawdźcie też słynne „Grigg kontra Ogórek”. Przed mistrzostwami zakładaliśmy – to prawdopodobnie będą kompani do szklanki, jak Irlandczycy z południa wyspy podczas Euro 2012. No i tak było.
3. ISLANDIA
HU! Wczoraj „Szkocję” albo „Rakietę” czyli przyspieszające klaskanie słyszeliśmy 185 razy. Islandczycy wygrali na tym Euro trzema rzeczami: liczbą wyjazdową, która mogła w pewnym momencie sięgać pewnie nawet 10% ogółu mieszkańców ich wyspy. Rytmicznym klaskaniem, często razem z piłkarzami. Wynikami, które z każdym meczem nakręcały zainteresowanie także kibicowską ekipą -ssonów i jednego -sena. A okazało się, że największy popis i tak dali po powrocie do domu… Aha, w ostatnim meczu razem z kibicami usiadł na trybunach prezydent. W koszulce piłkarskiej. Można? Można. Zapytajcie komentatora z tego państwa.
Landsliðið tekur víkingaklappið með öllum hólnum. Velkomnir heim! #EMÍsland https://t.co/4U3w8fXegC
— Síminn (@siminn) 4 lipca 2016
2. IRLANDIA
Znaliśmy tych gagatków już od czterech lat. „Fields of Athenry” niosące się szczególnie głośno w momencie ich porażek na długo zostało w naszej pamięci, a na tym turnieju Irlandczycy jeszcze podkręcili tempo. Najsłynniejsze akcje? Zacznijmy od „stand up for the french police”…
…poprawmy serenadą…
…i nokautujący cios, czyli naprawianie auta i pokrywanie szkód poprzez wpychanie kasy przez uszczelki w drzwiach.
Magiczni ludzie. Magiczni kibice.
1. WĘGRY
Musieli wygrać nasi, a że Polacy byli cicho…
Zupełnie serio zaś – kompletnie inny poziom. Inny poziom wszystkiego – fanatyzmu, decybeli, zżycia piłkarzy z kibicami, zaangażowania w mecz, w doping, we wspieranie tych chłopaków na murawie. Liczba symboli na koszulkach, tatuażach i twarzach – przytłaczająca. Przemarsz na kilkanaście tysięcy kibiców – przytłaczający rozmachem. No i jeszcze to powitanie po powrocie…
***
No dobra. To kto wyżej? Kto niżej? Zaczynamy.