Piłkę kopniętą przez Błaszczykowskiego odbił. Po karnych zawsze ktoś krwawi, tym razem padło na bohatera meczów z Ukrainą i Szwajcarią. Najbardziej wydajnego – gole i asysty – Polaka na XXI-wiecznych turniejach. Ot, klasyczny paradoks futbolu. Polacy mówili, że chcą zapisać się w historii, ale nie wspominali, że zapiszą kilka tomów naraz. Tymczasem do nieszczęsnego kopnięcia rozgrywali najdłuższe mistrzostwa w dziejach piłki. Jakby chcieli nadrobić to, czego nie przeżywaliśmy na poprzednich. I wykończyć kibiców przyzwyczajonych, że turnieje nie kończą się dreszczowcami, lecz bojami o honor – czytamy dziś w Gazecie Wyborczej.
FAKT
„Duma. Szacunek. Radość. Sukces. Jesteście bohaterami!” Nieco inna okładka od tej już legendarnej.
Skończy się piękny sen biało-czerwonych.
Znowu dreszcze, znowu emocje i jeszcze raz karne! Polska przegrała z Portugalią 3:5. Jedenastkę zmarnował jeden z naszych bohaterów – Jakub Błaszczykowski (31 l.). (…) W Marsylii zrobiło się pięknie i biało-czerwono. Polacy mieli przewagę nad Portugalią, która nie mogła się otrząsnąć po ciosie zadanym przez kapitana reprezentacji. Lewandowski długo na to czekał. W tym roku, choć dla niektórych będzie to szokujące, jeszcze bramki reprezentacji nie zdobył. Wydłużające się w nieskończoność oczekiwanie trwało 570 minut. Ale król strzelców Bundesligi oraz eliminacji do francuskiego turnieju przebudził się w najbardziej oczekiwanym momencie.
Jest jeszcze trochę czytania o Euro, ale już nic o reprezentacji Polski. Zaglądamy więc do Ekstraklasy.
Zdaniem Latala, mistrzostwa pomogą ekstraklasie.
Trener Piasta Radoslav Latal (46 l.) miał okazję komentować w czeskiej telewizji mecze polskiej reprezentacji i nie ukrywa, że prestiż biało-czerwonych za granicą mocno wzrósł. (…) – U nas w Czechach zdecydowanie więcej mówi się o waszej reprezentacji i o polskich piłkarzach. Komentowałem kilka spotkań dla czeskiej telewizji, w tym mecz Polaków z Niemcami. Wszyscy wiedzieli, jak bardzo poszliście do przodu. Zainteresowanie polską kadrą i polską ligą rośnie. Dobry wynik na Euro tylko pomoże ekstraklasie – dodaje Latal.
Pada jeszcze informacja, że trener Piasta jest wymieniany wśród kandydatów na nowego selekcjonera Czechów. Dalej czytamy o kontuzji Hamalainena i echa transferu Drągowskiego do Fiorentiny.
Czy pójdzie śladami Boruca?
Bartłomiej Drągowski (19 l.) zostanie piłkarzem Fiorentiny. (…) Polak ma kosztować klub ze stolicy Toskanii 3,2 mln euro. Dodatkowo Jaga dostanie bonusy finansowe za okresloną liczbe występów golkipera w pierwszym zespole. W latach 2010-12 dostępu do bramki Violi bronił Artur Boruc (36 l.), który zyskał po tym okresie status jednego z najlepszych graczy na swojej pozycji w Serie A.
GAZETA WYBORCZA
Przykład GW potwierdza, że żadnej z dzisiejszych okładek na pewno nie projektowała Maryla Rodowicz.
Wielka gra bez happy endu.
Ależ to okrutne. Odpaść z mistrzostw, nie przegrywając meczu. Zdarzyło się Polakom. W ćwierćfinale Euro 2016. Na końcu znów wybuchła strzelanina. W poprzedniej rundzie karne nasi wykonywali perfekcyjnie, więc teraz uderzali w identycznej kolejności. Trzej pierwsi Lewandowski, Milik i Glik – idealnie, portugalski bramkarz pewnie nawet nie usłyszał świstu mknącej piłki. Piłkę kopniętą przez Błaszczykowskiego odbił. Po karnych zawsze ktoś krwawi, tym razem padło na bohatera meczów z Ukrainą i Szwajcarią. Najbardziej wydajnego – gole i asysty – Polaka na XXI-wiecznych turniejach. Ot, klasyczny paradoks futbolu. Polacy mówili, że chcą zapisać się w historii, ale nie wspominali, że zapiszą kilka tomów naraz. Tymczasem do nieszczęsnego kopnięcia rozgrywali najdłuższe mistrzostwa w dziejach piłki. Jakby chcieli nadrobić to, czego nie przeżywaliśmy na poprzednich. I wykończyć kibiców przyzwyczajonych, że turnieje nie kończą się dreszczowcami, lecz bojami o honor. Znów dogrywka, znów karne. Choć wystartowali jak sprinterzy. Znów. Mijała setna sekunda gry, gdy Lewandowski wreszcie dopadł piłki tam, gdzie nie było nikogo innego. Napastnik najwyższej klasy światowej tego gola – drugiego najszybciej wbitego w dziejach mistrzostw Europy – strzelić zwyczajnie musiał. Zresztą wiadomo, że on odpala w chwilach wiekopomnych, że jeśli uprze się zniszczyć czterema bramkami Real Madryt, to wybierze akurat półfinał Ligi Mistrzów. Wysoka stawka go inspiruje, nie przeraża.
Co wydarzyło się w Marsylii? Podsumowanie w pięciu punktach.
Początek Krychowiaka
Chyba nie ma piłkarza, który od początku eliminacji tak bardzo by dojrzał. Na początku był zawodnikiem pierwszej jedenastki, potem wyrósł na jeden z filarów drużyny, we Francji chętnie wchodził w buty lidera reprezentacji. Poza boiskiem Grzegorz Krychowiak – i to nawet po awansie do ćwierćfinału – powtarzał, że “to dopiero początek”, na nim chętnie brał na siebie odpowiedzialność, rwał się do wykonywania piątych, decydujących karnych. W Marsylii oprócz zwyczajowej harówy w środku pola oraz asekuracji defensywy, dołożył też dynamiczne rajdy w pole karne. To lider na bardzo długo, w styczniu skończył przecież dopiero 26 lat.
I jeszcze felieton Dariusza Wołowskiego: Nic się nie kończy.
Koniec? Skończył się piękny zbiorowy sen na jawie? Polska przegrała po karnych z Portugalią i odpadła z Euro. Bez wątpienia to i tak największy sukces polskich piłkarzy od 34 lat, ale nic się nie kończy, bo drużyna Adama Nawałki zostaje. Jesienią zaczną się eliminacje mundialu w Rosji, gdzie znów będzie można trzymać kciuki i skakać z radości. Nacierpiał się polski kibic przez lata posuchy, bo przez trzy dekady drużyna narodowa nie dawała mu nawet złudzeń. A jak dawała, to na sekundy. We Francji trwało to całkiem długo. Wygrywać w kółko się nie da, za to można dać rodakom pozytywny przekaz. Selekcjoner Nawałka jest perfekcjonistą, dbającym o porządek wokół siebie i szczegóły. Okazuje się, że można na tym wiele zbudować. Przełamać lata zaniedbań. Trzeba tylko chcieć i wierzyć w siebie. Wartością są też te wszystkie pozytywne emocje i impulsy, które dostaliśmy nie tylko my, ale i nasz futbol. Pazdan, Jędrzejczyk, Kapustka, Mączyński, Jodłowiec czy Peszko, a więc piłkarze z ekstraklasy, mieli okazję zdobyć bezcenne doświadczenie próby sił na poziomie, na którym Lewandowski, Piszczek, Glik czy Krychowiak rywalizują na co dzień.
SUPER EXPRESS
W kilku tytułach prasowych przewija nam się dziś Gareth Bale, ale najbardziej przyciąga Superak. Wszystko kwestią tytułu: Talent Bale’a eksplodował przy Rasiaku.
W eliminacjach do Euro ograliśmy Belgię, więc możemy zrobić to ponownie – mówi przed dzisiejszym ćwierćfinałem Gareth Bale (27 l.). Walijski gwiazdor, za którego Real Madryt zapłacił ponad 100 mln euro, w ME strzelił już trzy gole. Jego talent eksplodował 10 lat temu przy… Grzegorzu Rasiaku (37 l.). Bale jako 10-latek trafił do Southampton. W 2006 roku, gdy miał 17 lat, wskoczył do pierwszego składu „Świętych”. Gwiazdami walczącego w Championship klubu byli wtedy Grzegorz Rasiak i Marek Saganowski. „Rasialdo” w sezonie 2006/07 strzelił we wszystkich rozgrywkach 21 goli. – Dużo z nich zdobyłem po świetnych podaniach Bale’a. Widać było, że ten chłopak ma ogromny talent – wspominał potem Rasiak.
SE pisze, kto z kim trzyma w kadrze. Czołową grupę tworzą Krychowiak, Szczęsny, Lewandowski i podłączony do nich Peszko, który przyjaźni się z lewym. „Niżej w hierarchii są: Glik, Boruc, Grosicki i Milik oraz „grupa niemiecka”: Błaszczykowski i Piszczek, z którą trzyma Fabiański. Nieco odseparowana jest „grupa legijna” i młodzież, która razem spędza wolne chwile i wspólnie wykonuje ćwiczenia na treningach, oraz duet z Serie A.
Marciniak wygwizdał ponad 150 000 zł na Euro.
W mistrzostwach Europy znakomicie wypadli nie tylko nasi piłkarze. Doskonałe recenzje zebrał również sędzia Szymon Marciniak (35 l.). Arbiter z Płocka poprowadził trzy spotkania, po których chwalony był za dobry kontakt z zawodnikami oraz dobre i odważne decyzje. Jak dowiedział się “Super Express”, Marciniak zarobił w czasie Euro ponad 150 tysięcy złotych! (…) Jak ustalił “Super E xpress”, liczba poprowadzonych spotkań nie ma jednak wpływu na zarobki zatrudnionych na Euro 2016 arbitrów. Wszyscy nominowani na mistrzostwa sędziowie mają gwarantowane z góry ustalone wynagrodzenie: główni – 30 tys. euro (132 tys. zł), a ich asystenci – po 20 tys. euro (88 tys. zł). Wpływ na sędziowskie zarobki ma za to długość pobytu na Euro, bo do powyższych głównych stawek dochodzą diety – 200 euro za każdy dzień. Marciniak do Francji poleciał 6 czerwca. Jest już tam zatem 25 dni, co daje w sumie 5 tys. euro z diet (22 tys. zł).
„Jesteśmy z was dumni!!!” – bije jeszcze z ostatniej strony. Superak nie zdążył z tekstem pomeczowym do zamknięcia gazety, więc pisze mocno zachowawczo, że na Euro narodziła się drużyna.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Podziękowania z okładki.
Nie płacz Polsko, i tak byłaś wspaniała!
Reprezentacja Polski zafundowała nam kolejny thriller. Na Stade Velodrome w Marsylii nasi piłkarze stoczyli bitwę z Portugalią. O awansie do półfinału przesądziły karne. Niestety, Polacy nie wykonywali ich tak skutecznie jak w 1/8 finału i pożegnali się z EURO. (…) Jeśli czegoś mogliśmy się obawiać, to przebłysku jednej z indywidualności. Jeśli oczekiwaliśmy, że to będzie Cristiano Ronaldo, myliliśmy się. Młodziutki Renato Sanches bez trudu zgubił Grosickiego, zagrał do Naniego i dostał podanie zwrotne, piętą. Piłkarz, o którym Ryan Giggs powiedział: „Obserwowałem go przez ostatni rok, to stuprocentowy talent, wart 33 milionów funtów”, huknął nie do obrony. Łukasz Fabiański po raz drugi w tym turnieju skapitulował i marne to pocieszenie, że drugi raz po ładnym strzale. Kto jednak wie, czy bramka by padła, gdyby piłka nie odbiła się od Grzegorza Krychowiaka. (…) Po raz kolejny stało się to w 85. minucie, Ronaldo nie wykorzystał fenomenalnej okazji, to wydawało się wręcz niewiarygodne, że pomylił się tak fatalnie, wracaliśmy z zaświatów. Piąty remis Portugalii w podstawowych 90-ciu minutach w tym turnieju i kolejna dogrywka stały się faktem. A w niej kolejne próby z obu stron, w tym ładna próba Milika, szarża Piszczka i odpowiedź Naniego. Wciąż bez wielkiego ryzyka. Polacy byli zmęczeni, ale Portugalczycy chyba jeszcze bardziej. Jedni i drudzy wyglądali, jakby chcieli rozstrzygnąć to w rzutach karnych.
Robert Błoński również pisze: Dziękuję ci, Polsko.
To mój piąty, wielki piłkarski turniej z udziałem biało-czerwonych. Mecz z Portugalią był szesnastym Polaków, który oglądałem na żywo. Opuściłem tylko spotkanie z Czechami we Wrocławiu – cztery lata temu dopadł mnie uraz kręgosłupa, nie byłem w stanie pojechać na Dolny Śląsk. W XXI wieku latami kadra doświadczała mnie zwycięskimi eliminacjami, by wychłostać porażkami w godzinach próby. Nigdy niczego nie wygrała, bywało, że odpadała pierwsza, rozgrywała mecze o honor i jak niepyszna wracała do szarej, ligowej rzeczywistości. Zespół trenera Adama Nawałki napisał piękną książkę, której każdy rozdział czyta się i wspomina z wypiekami na twarzy.
Antoni Bugajski wyciąga wnioski z meczu z Portugalią, a Tomasz Frankowski wystawia noty. Ten drugi ocenia: Nie zawiedliśmy.
Kamil Glik
Wyraźnie wzbudzał największy respekt wśród ofensywnych graczy Portugalii, bo raczej nie starali się wchodzić z nim w pojedynki. Grał bez zarzutu, właściwie z każdej sytuacji w starciu z rywalem o „górną” piłkę wychodził zwycięsko.
OCENA: 7
Michał Pazdan
Powinien wystrzegać się tak agresywnego popchnięcia, jakie zdarzyło mu się w walce w polu karnym z Ronaldo. Połowa sędziów podyktowałby jedenastkę, na szczęście niemiecki arbiter był przedstawicielem tej drugiej części. Nie uległ presji Ronaldo. Pazdan starał się szeroko rozgrywać piłkę, szeroko wychodził spod swojej bramki, robiąc miejsce Krychowiakowi, gdy ten pomagał w defensywie.
OCENA: 7
Wejście smoka Lewego.
Euro 2016. Błyskawiczny pierwszy gol w turnieju i wykorzystany rzut karny po dogrywce. Dobry mecz Lewandowskiego. Niestety bez happy endu… Aż cztery mecze podczas EURO 2016 czekał na gola Robert Lewandowski. W ćwierćfinale z Portugalią zaledwie 102 sekundy. Kapitan biało-czerwonych przełamał się w najważniejszym meczu reprezentacyjnym w swojej karierze. To drugi najszybszy gol w historii mistrzostw Europy. Podczas EURO 2016 grało mu się niebywale ciężko. W każdym meczu miał osobne zawody w zapasach z obrońcami przeciwnika. Był niemiłosiernie poniewierany, a apogeum tego tłamszenia widzieliśmy w spotkaniu 1/8 finału ze Szwajcarią. „Lewy” szukał pozycji, pracował dla zespołu, walczył. Miał ogromne problemy z dochodzeniem do strzeleckich sytuacji. Zmarnował jedną stuprocentową z Ukrainą. Każdy inny napastnik, gwiazda światowego formatu, której formę się kwestionuje przed ćwierćfinałem mistrzostw Europy, meczem historycznym w kraju, czułby zwiększającą się presję. Jednak Lewandowski na murawę Stade Velodrome wyszedł z niebywałym luzem.
Łukasz Olkowicz rozkłada na czynniki pierwsze sposób, w jaki pilnowaliśmy Cristiano Ronaldo.
Polscy zawodnicy byli bliżej Cristiano Ronaldo niż jego własny cień. Nasi piłkarze zdołali powstrzymać gwiazdę Portugalii. Selekcjoner reprezentacji Włoch Arrigo Sacchi zapytany kiedyś przed meczem z Argentyną, który z jego piłkarzy będzie krył Diego Maradonę rozłożył ręce, zanim odpowiedział zaskoczonemu dziennikarzowi, że nikt. Odpowiadać za niego miał ten obrońca, przy którym Argentyńczyk był najbliżej. Podobny plan na spotkanie z Portugalią i powstrzymanie Cristiano Ronaldo wybrał Adam Nawałka. Polscy zawodnicy zachowywali się podobnie jak obrońcy tych drużyny, które grały przeciwko nam na tym turnieju, kiedy za każdym razem dwóch zawodników dopadało do Roberta Lewandowskiego, jeśli ten tylko niebezpiecznie zbliżył się do ich bramki. (…) W czterech wcześniejszych meczach turnieju we Francji Ronaldo strzelał aż 33 razy (dla porównania Robert Lewandowski tylko osiem). Polacy starali się mu na to nie pozwalać, kiedy tylko obracał się w kierunku naszej bramki i szykował do strzału, doskakiwali do niego, często ofiarnie blokując. Byli bliżej Ronaldo niż jego cień.
Co zaś słychać poza Euro?
– Tytoń w Deportivo, to jego drugie podejście do Primera Division
– Latal uważa, że Ekstraklasa zyska dzięki Euro
– Hamalainena czekają dwa tygodnie przerwy
– Robak wrócił z zaświatów, strzela w sparingach
– Jagiellonia oferuje Lechii 200 tysięcy euro za Adama Bukę
– Po przegranej Zagłębia w pucharach: „Zabrakło armat na młokosów”
Z kolei debiut Cracovii jak z koszmarów.
Trudno powiedzieć coś dobrego o grze Pasów. Fani z Krakowa ucieszyli się tylko raz, gdy… dotarła informacja z Marsylii o bramce dla Polaków w meczu z Portugalią. Denerwował się bezradny Janusz Filipiak. Właściciel klubu przyleciał do Skopje, by zobaczyć swoją drużynę zwycięską. Nie chciał powtórki z rywalizacji z Szachtarem Soligorsk. Za jego kadencji to był jedyny kontakt z Europą, ale Pasy odpadły wtedy w pierwszej rundzie Pucharu Intertoto. Obiecujący był tylko początek, z biegiem czasu Cracovia miała coraz więcej problemów. Najwięcej kłopotów obrońcom Pasów sprawiały dwie największe gwiazdy Skendiji, Feran Hasani i Besart Ibraimi. Obaj z przeszłością w Bundeslidze. (…) Jeśli ktoś z obozu Pasów ma jakiekolwiek powody do radości to jest nim Damian Dąbrowski, który wrócił do gry po 4 miesiącach przerwy. Z powodu kontuzji barku stracił nie tylko dużą część rundy wiosennej ale też pewne powołanie do reprezentacji Polski. Kto wie, może dziś byłby na EURO.