Trener Leo Beenhakker jest na urlopie. Nie oznacza to jednak, że może jedynie odpoczywać. Musi myśleć o przyszłości polskiej piłki. Jeszcze w lipcu powinien podać nazwisko swojego najbliższego współpracownika podczas eliminacji do mistrzostw świata w RPA w 2010 roku – pisze “Przegląd Sportowy”.
To ma być wielki kompromis w sprawie przyszłości Leo Beenhakkera w polskiej reprezentacji. Już w lipcu możemy poznać następcę Holendra, który w trakcie kwalifikacji do mundialu w RPA byłby jego najbliższym współpracownikiem. Tego chce środowisko polskich trenerów, a pomysł podoba się również obecnemu selekcjonerowi.
W tej chwili Beenhakker przebywa na krótkim urlopie w Holandii i Belgii. Przed wylotem z Warszawy w rozmowie ze swoimi najbliższymi współpracownikami przyznał, że bardzo potrzebuje kilku dni na spokojne przeanalizowanie występu biało-czerwonych na EURO 2008 i określenie swoich planów na przyszłość.
Wiadomo już, że Beenhakker ocali selekcjonerską posadę, co w porównaniu z losami Jerzego Engela i Pawła Janasa, którzy odpadali w fazie grupowej finałów mistrzostw świata jest wyraźną różnicą.
Ale jasne również jest, że Beenhakker będzie musiał zmienić metodę dobierania swoich współpracowników. Szefom piłkarskiej centrali nie podoba się, że Beenhakker zatrudniał ludzi do sztabu kadry bez jakichkolwiek konsultacji. Dotyczyło to nie tylko zatrudniania rodaków z Holandii, ale również Bogusława Kaczmarka i Andrzeja Dawidziuka. Początkowo Kaczmarek nie dostawał nawet wynagrodzenia za swoją pracę, bo Michał Listkiewicz nie chciał przyjąć do wiadomości, że taki człowiek istnieje w sztabie kadry.(..)
Teraz PZPN ma konkretny pomysł na kontrolowanie decyzji Beenhakkera. Przedstawił go nam Antoni Piechniczek, który jako szef Wydziału Szkolenia PZPN po nieudanym mundialu pozytywnie opiniował kandydaturę Beenhakkera na stanowisko selekcjonera polskiej kadry.
Potem Piechniczek zrezygnował z funkcji na rzecz Jerzego Engela, ale nadal wszyscy liczą się z jego zdaniem, bo wciąż pozostaje jedynym szkoleniowcem, który z polską drużyną dwukrotnie awansował do mundialu, na dodatek za każdym razem udawało mu się pomyślnie przebrnąć przez fazę grupową.
Obecnie jest on nie tylko członkiem zarządu PZPN, ale również szefem Zawodowego Związku Trenerów Piłki Nożnej. – Beenhakker oczywiście zachowa swoją niezależność, bo to on jest odpowiedzialny za wyniki kadry. Ale musi wskazać następcę, który powinien zostać jego najbliższym współpracownikiem – twierdzi Piechniczek.