Co dalej z reprezentacją Polski? Jan Tomaszewski, który głosi poglądy kontrowersyjne i z którym często wiele ludzi się nie zgadza, na swoim blogu zamieścił ciekawą tezę – że powinniśmy skupić się już teraz na przygotowaniu drużyny do Euro 2012, a nie na mistrzostwach świata, które odbędą się za dwa lata. “Jak zaczniemy szykować się do Euro 2012 po mistrzostwach świata w 2010 roku to będzie za późno – nie będziemy grali w żadnych eliminacjach, piłkarze nie zdobędą doświadczenia w meczach o stawkę, nie rozegrają ani jednego poważnego spotkania. Tak więc jeśli o 2010 bić się będą beenhakkerowcy, to potem obudzimy się z ręką w nocniku! Awans do mistrzostw świata – tak, ale przy okazji!” – napisał Tomaszewski. Czy ma rację?
Rzeczywiście, awans do Euro 2012 mamy zapewniony jako gospodarz. Jasne jest więc, że po mistrzostwach świata w RPA będziemy skazani na dwa lata meczów towarzyskich, których wartość jest niespecjalna. I to fakt, że jeśli uznamy, iż to na rok 2012 ma przypaść szczyt formy, to trzeba ją zacząć budować już teraz.
Co oznacza pomysł Tomaszewskiego? Ł»e w zasadzie natychmiast należałoby zrezygnować z Michała Ł»ewłakowa, który w 2012 roku będzie miał 36 lat. W identycznej sytuacji znaleźliby się Maciej Ł»urawski, Jacek Krzynówek, w zbliżonej Mariusz Jop (będzie miał 35 lat) i Marek Saganowski (34). O Jacku Bąku wspominać nie trzeba. Tych zawodników należałoby poświęcić w imię wyższego celu, zwyczajnie odstrzelić. Najbardziej pewnie żal byłoby Ł»ewłakowa, ale jeśli uznajemy, że Euro 2012 to nasz turniej marzeń, to i Ł»ewłakowowi należałoby podziękować. No, chyba że lepiej jednego takiego piłkarza zostawić, aby młodsi uczyli się obycia z międzynarodowym futbolem. Akurat Michał może służyć za przykład w kwestii podejścia do zawodu.
Pytanie, czy warto eliminacje do mundialu traktować jako poligon doświadczalny. Z jednej strony – tak. Przecież wiadomo, że nawet jeśli awansujemy, to mistrzostwa świata nie zdobędziemy, a najpewniej odpadniemy z grupy na wstępie (sam Leo Beenhakker twierdzi przecież, że na więcej naszego futbolu nie stać) i całe nasze nadymanie się będzie niewiele warte. A czasu straconego nikt nie odda. A może się też zdarzyć tak, iż jeśli mundial 2010 potraktujemy na poważnie, wyślemy tam doświadczonych piłkarzy, to… dojdzie po nim do zmiany selekcjonera. Następca znajdzie się w naprawdę trudnej sytuacji – bez drużyny i bez czasu by ją stworzyć.
Z drugiej strony – po to istnieje reprezentacja, żeby wygrywać tu i teraz. Czteroletnia perspektywa to trochę dużo, a przewidzenie, kto będzie w formie w 2011 czy 2012 roku wydaje się całkowitym wróżeniem z fusów. Bo co? Nagle uznamy, że grać będzie Brożek? I cztery lata będziemy zgrywali go z resztą kadry? Przecież w 2011 roku może okazać się, że najlepszym polskim napastnikiem jest na przykład młodziutki Jakub Kosecki. I co wtedy? A podobne “wystrzały” mogą się pojawić na każdej pozycji. Cztery lata to naprawdę szmat czasu. Cztery lata temu mistrzem Europy była Grecja…
Jednakże sama ogólna myśl nie wydaje się głupia. W zasadzie sprowadza się chyba tylko do tego, by ustalić jakiś limit wiekowy dla reprezentantów. Czyli – powołujemy piłkarzy tylko z rocznika 1980 lub młodszych. A mając do wyboru piłkarzy podobnej klasy z roczników 1980 i 1985, wybieramy tego młodszego.
Euro 2012 będzie świętem piłki nożnej w Polsce. Nikt nie chce, by święto trwało tak krótko, jak występy Austrii czy Szwajcarii w Euro 2008. To ma być manifestacja polskości, nasza reklama – poza stadionami, ale też na nich, na samej murawie. Na podobny projekt, stworzenia kadry na mistrzostwa świata w 2006 roku, zdobyli się Niemcy. Młodsi piłkarze byli częściej wystawiani w Bundeslidze, selekcjoner Jurgen Klinsmann szczególnie dokładnie przyglądał się odpowiednim rocznikom. Właśnie w taki sposób chuchano i dmuchano na Łukasza Podolskiego, dziś gwiazdę europejskiego futbolu. Jak na razie o niczym takim w Polsce nie słychać. Wręcz przeciwnie – Jacek Bąk został poproszony, by nie kończył reprezentacyjnej kariery…
Jakie jest wasze zdanie? A może należałoby wymyślić jeszcze inny wariant, powołać kadrę 2012, którą powoli wrzucałoby się na głęboką wodę. Czyli – z Czechami gra pierwsza reprezentacja, a na San Marino rzucamy zespół cieni. Wygrali? To rzucamy ich też na Słowację. Czy to już jest jednak kompletny absurd?
Czytaj blogi na Weszło! – kliknij tutaj
Najgorętszy tekst na Weszło! – Beenhakker kontra Hiddink, kliknij tutaj