Reklama

Boniek: Czy się to komuś podoba, czy nie – wykonaliśmy kapitalną robotę

redakcja

Autor:redakcja

27 czerwca 2016, 09:18 • 14 min czytania 0 komentarzy

– Leicester nie jest dobrym przykładem, bo mamy przynajmniej czterech zawodników klasy światowej. Ciągle myślimy, że sprawiamy niespodzianki. Mamy takie określenie – uda się albo się nie uda. Drażni mnie to. Udać się może rzuć monetą. Nie można iść na egzamin z założeniem, że znasz dwa tematy i liczysz, że akurat taki ci się trafi. Im więcej masz wiedzy, tym łatwiej będzie ci przekonać piłkarzy – opowiada w długiej rozmowie Zbigniew Boniek. Gdzie jeszcze tkwią rezerwy kadry? Co dalej z przyszłością Adama Nawałki? Czy prezes zamierza startować w wyborach na prezydenta UEFA? Dlaczego lepiej grać z Portugalią niż Chorwacją? 

Boniek: Czy się to komuś podoba, czy nie – wykonaliśmy kapitalną robotę

YsHWVUo-2-2-1-1-1

Apelował pan przed turniejem, żeby nie pompować balonika. Tymczasem okazało się, że przy tej kadrze nie obowiązuje takie pojęcie jak balonik.

My – Polacy – mamy taki charakter, że albo popadamy w depresję, albo nadmiernie się cieszymy. Ta kadra zasługuje na wielkie zaufanie, a mediom zależy, żeby ładnie to opakować. Nam natomiast zależy, żeby chłopaki wyłączyli się z tego procesu. To inteligentna grupa, która należy do nowej rzeczywistości. Ani nie pasuje do mojego pokolenia, ani nawet do generacji Świerczewskiego czy Hajty. Oni myślą i działają inaczej. 90 procent gra w dużych klubach, zarabiają poważne pieniądze i wiedzą, ile tu mają do osiągnięcia.

Mają świadomość, że jeśli nie teraz, to nigdy?

Reklama

Wiedzą, że spowodowali coś, o czym będzie się mówiło. Dojście do ćwierćfinału nie jest takie proste. Mamy przeciętną, choć ładnie opakowaną ligę. Nasze drużyny nie odgrywają większej roli w pucharach. I nagle znajdujemy się w tym całym zamieszaniu, przy czym nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Kadrowicze zdają sobie sprawę, że to okres, który będzie pamiętany przez lata.

Powiedział pan kiedyś, że to najmocniejsza personalnie kadra od 1982 roku…

… i podtrzymuję to.

Sportowo też staje się najmocniejsza?

Do 1974 roku nie ma sensu wracać, ale obecna kadra – podobnie jak ta z 1982 – ma lidera w każdej formacji. A kiedy masz zdrowy kręgosłup, to i ramiona funkcjonują. Wkrótce skończą się jednak mistrzostwa, rozpoczniemy eliminacje do mundialu i trudno będzie to wszystko zresetować. Ciężko będzie zacząć od nowa i ruszyć na sztuczne boisko do Kazachstanu. Zależy nam jednak powtarzalności. Nie chcemy czekać 30 lat na kolejne sukcesy.

Przy mentalności tej kadry reset nie powinien być problemem. Krychowiak mówi, że nic jeszcze nie osiągnęliśmy.

Reklama

Nie chodzi o to, że się podpalą. Chodzi o to, że jeżeli śpiewałeś na koncertach w wielkich teatrach, to trudno od razu zacząć śpiewać w małych. Rozpoczniemy eliminacje w Kazachstanie, a potem przyjdzie czas na Armenię i Czarnogórę. To ciężka i wyrównana grupa. Z drugiej strony – ta kadra nie zmieni się całkowicie po turnieju. Mamy przecież Wszołka, Rybusa, za moment dojdzie paru młodych. Nie trzeba dokonać rewolucji. Ten turniej nie musi być dla nikogo ostatnim.

Ma pan przekonanie – patrząc nie tylko na wyniki, ale też na grę – że tę drużynę stać na coś większego?

Jesteśmy jedną z najlepszych drużyn na Euro pod względem organizacji gry, co wynika z pracy całego sztabu. Chcielibyśmy jednak więcej atakować i wygrywać więcej indywidualnych pojedynków w środkowej strefie. Utrzymujemy się przy piłce czterema obrońcami, czyli nie tak jak Niemcy. Klasowa drużyna potrafi się dłużej utrzymać także dzięki pomocnikom i napastnikom. Jest nad czym pracować.

W skrócie – brakuje dziesiątki.

Nikogo nie brakuje. Przy graniu z dwójką napastników może przecież zabraknąć miejsca na dziesiątkę.

No to niekoniecznie dziesiątki – może być ósemka. Ale to raczej kwestia przełamania Zielińskiego.

W Empoli stosują 4-3-3, gdzie Piotrek gra półprawego pomocnika w środku. W kadrze wygląda to trochę inaczej. Może ostatni mecz nie wyszedł tak, jak sobie wymarzył, ale on jeszcze zrobi karierę w reprezentacji. Wracając do tematu – nawet jeśli nie przegramy meczu z Portugalią i coś osiągniemy na Euro, to nie oznacza, że jesteśmy najlepszą drużyną w Europie. Na niektórych pozycjach przydałaby się większa konkurencja. Mamy – powiedzmy – czterech napastników, a Francja mogła przywieźć na turniej sześciu na podobnym poziomie. W pierwszym składzie wybiega Giroud, potem wychodzi Gignac, a do kadry nie łapie się Gameiro. Jedno jest pewne – sukces nam nie zaszkodzi. Nie będzie natomiast propagandy sukcesu. Będziemy się nim cieszyli przez jeden dzień, a potem pracujemy dalej. Reprezentacja daje ludziom odlot, to satysfakcja, gdy oglądamy filmy, jak ulice pustoszeją, ale do nas należy praca na każdym szczeblu. Kadra jest tylko wierzchołkiem.

Zgodzi się pan, że ta kadra burzy kolejne granice i za moment runie też mur związany z kwotami transferowymi?

To ostatni aspekt, który mnie interesuje.

Rozumiem, że pan osobiście tego nie dotyka, ale takie sprawy napędzają koniunkturę.

Piłkarze grający w Polsce muszą mieć mniejszą wartość. Gdyby Linetty, Kapustka i Stępiński byli Belgami, kosztowaliby naście milionów, a nie kilka, bo potwierdziliby wartość w dobrej lidze. Dopóki nie osiągamy sukcesów w pucharach, zawsze będzie pytanie: co jeśli odejdzie do poważnej ligi?

Z drugiej strony ten turniej pokazuje, że Ekstraklasa wcale nie musi ograniczać sportowo. Kapustka okazał się odkryciem, a Pazdan kto wie czy nie najlepszym na ten moment obrońcą turnieju.

To nie mój biznes, czy ktoś dostanie za Pazdana dwa czy trzy miliony euro, ale kluby muszą zdawać sobie sprawę – czy się to komuś podoba, czy nie – że największą promocją dla piłkarza jest reprezentacja. Niedawno dzwoniły do mnie trzy włoskie kluby z pytaniem o jednego z naszych zawodników. Generalnie wystawiam oceny na wyrost, ale przecież widzę, że w takim – obojętnie – Palermo może grać kilku ogórków. Jeśli ktoś mnie przykładowo zapyta, czy Linetty da radę za granicą, to odpowiadam: oczywiście, że da radę i to znakomicie. Skoro Zieliński sobie radzi, to dlaczego Karol miałby przepaść?

Przez ostatnich kilka lat zawsze pan mówił, że cokolwiek zrobicie w PZPN-ie, i tak będzie pan oceniany przez pryzmat tego, co osiągnie reprezentacja. Czuje pan teraz większą radość czy ulgę?

Kadra jest naszą wizytówką, ale pracujemy nad wieloma sprawami. Jesteśmy jedną z nielicznych federacji, która posiada 26 ośrodków treningowych w postaci Akademii Młodych Orłów. Potem te dzieciaki – od 6 do 12 lat – mogą trafić do klubu i nie trzeba za nie płacić. Muszą tylko zdać egzamin praktyczny, gdzie udowodnią, że mają predyspozycje do piłki. Zmieniliśmy wszystkie nasze rozgrywki, choćby Puchar Polski. Całą organizację futbolu. Odciążyliśmy kluby, jeśli chodzi o płacenie sędziom. Z tego wszystkiego należy nas rozliczać. Kiedy reprezentacja gra dobrze, to jest dobrze, a kiedy źle, jest źle. To jednak płytkie myślenie. Gdybyśmy tak podchodzili, to gralibyśmy na wielkich imprezach raz na 16 lat. Ludzie mogą tak oceniać z zewnątrz, ale nie wiedzą, co się dzieje w związku. Chodzi o przewidywalność. Chodzi o budowanie prawdopodobieństwa, że za dwa lata znów pojedziemy na wielki turniej.

Jednym słowem – czuje pan ulgę?

Czy się to komuś podoba, czy nie – wykonaliśmy kapitalną robotę.

Ile kosztowała was cała ta operacja związana z Euro, począwszy od Juraty, przez Arłamów aż po La Baule?

Jeśli chcesz zapewnić dobre warunki, to musi kosztować, ale jeśli potem idzie dobrze, to tym więcej zarabiasz. Za sam wyjazd dostaliśmy osiem milionów euro. Z premiami też nie ma problemu. Piłkarze wiedzą, ile dostaną.

Czyli 40 procent od zarobku z turnieju?

Ze mną pan o tym nie porozmawia.

Kogo jak kogo, ale prezesa muszę o to zapytać.

Za rok będziemy pamiętali składy i kto strzelił bramkę, a nie czy piłkarze dostali dziesięć, dwadzieścia czy pięćdziesiąt procent. To taka nasza ciekawość – co się dzieje u sąsiada w domu.

Ludzi to interesuje.

Bardziej dziennikarzy. Nie jesteśmy posłami i nie musimy składać oświadczeń majątkowych. PZPN działa na podstawie prawa prywatnego. Oszczędzamy każdy grosz i możemy sobie pozwolić, żeby przeznaczyć 5,5 miliona złotych na drużyny amatorskie. Każdemu wojewódzkiemu związkowi przekazaliśmy od 400 do 500 tysięcy na kupienie sprzętu dla najbiedniejszych klubów. Pieniądze prowadzą do dobrego zarządzania.

A co zrobicie z pieniędzmi, które zarobicie na mistrzostwach?

Na pewno Boniek nie weźmie ich sobie do kieszeni. Mamy pieniądze na naszym koncie w UEFA plus środki z różnych programów. Nasz 150-milionowy budżet musi z czegoś wynikać. Nie wydajemy na głupoty. Nasza piramida sponsorska jest zamknięta do końca lipca 2018 roku, choć gdybyśmy zostawili kilka wolnych miejsc, to pewnie teraz dostalibyśmy jeszcze lepsze kontrakty. Pieniądze są ważne, ale istotniejsze jest zarządzanie tymi środkami. Potem tylko pojawi się grupa niezależnych, którzy chcą krytykować, tylko nie wiedzą, w którą stronę kopnąć. Budują swoją pozycję na tym, że nas atakują. Na to jednak trzeba argumentów, a takich nie ma. To dla mnie jasne.

Skoro poruszył pan temat pieniędzy – powiedział pan w Sport.pl, że ktoś może się zgłosić po trener Nawałkę. Naturalne staje się pytanie, czy nie warto byłoby w niego zainwestować na tyle mocno, by nie zastanawiał się nad innymi opcjami.

Jeżeli Adam będzie chciał, to zostanie. Usiądziemy po ostatnim meczu na Euro i uzgodnimy wszystko od A do Z. Gdyby zadzwonił do niego Real i zaproponował nie wiadomo jakie miliony, to nie będzie nas stać. Myślę jednak, że do tego nie dojdzie. Trenerowi jest dobrze z naszą reprezentacją, a my bardzo cenimy jego pracę.

Czyli nie przewiduje pan żadnej niespodzianki.

To trochę pytanie z kosmosu.

A moim zdaniem całkiem naturalne, bo gdyby kibice dowiedzieli się, że po takim Euro Nawałka odchodzi, to zacząłby się narodowy lament.

Kontrakt kończy się 30 lipca, usiądziemy do rozmów i się dogadamy.

Czyli nie istnieje zagrożenie, że będzie potrzebował odpoczynku, bo poczuje wypalenie zawodowe? W dzisiejszej piłce to wcale nie taka abstrakcja.

Pamiętajmy, że Adam będzie jednym z niewielu trenerów w ostatnich 25 latach, którzy odeszli mocniejsi niż przyszli. Zazwyczaj było na odwrót.

A pan co zrobi? Wystartuje w następnych wyborach?

Moją pracę oceni środowisko piłkarskie. Związki wojewódzkie, kluby i tak dalej. Pytanie, czy jest potrzeba, żeby coś zmienić. Jeśli tak, to podejrzewam, że pojawią się kandydaci z poparciem klubów i związków. Jeżeli będą chcieli kogoś innego, to znaczy, że nie będzie im zależało, by kandydował Boniek. Wtedy się zastanowimy. Jeżeli znowu zostanę prezesem, to będzie moja ostatnia kadencja. Muszę mieć przekonanie, że będę miał ten sam entuzjazm, werwę i chęć rozwoju jak przez ostatnie cztery lata. Chcę to ocenić ze spokojem. Nie ma jednak ludzi niezastąpionych. Kiedyś myśleliśmy, że po Górskim nie będzie przyszłości, a przyszedł Piechniczek. Podejdźmy do tego z dystansem.

Czyli na odpowiedź, czy pan startuje poczekamy do jesieni?

Nawet wcześniej. Pod koniec lipca lub na początku sierpnia.

Na ile jest to uzależnione od ewentualnego startu w wyborach na szefa UEFA?

Nie o to chodzi. To nie jest tak, że obudzę się i wystartuję. Żeby wystartować, trzeba mieć poparcie grupy federacji, które chcą się do ciebie zwrócić. Mieliśmy już kilku prezesów, którzy startowali do komitetu wykonawczego i dostawali po jeden-dwa głosy. Komu to potrzebne? Na razie nie mam takich ambicji.

Rozumiem dyplomację, ale pan ma to poparcie od innych federacji. Liga Narodów to podobno w dużej mierze pana inicjatywa.

Polityka. Bycie prezydentem UEFA na pewno jest miłe, ale w piątek gasisz światło i jedziesz na ryby. Nie masz swojej drużyny. Nie czujesz tego pozytywnego stresu związanego z hymnem, reprezentacją i wieloma innymi sprawami. Za rok organizujemy mistrzostwa U-21, czyli drugi turniej w Europie. Chciałbym dożyć czasów, kiedy nasze drużyny U-17, U-18 będą regularnie jeździły na turnieje. To jeszcze bardziej wzmocniłoby kluby Ekstraklasy i ich budżety. Mamy sporo do zrobienia.

Z drugiej strony mówi pan, ze musi ocenić, czy będzie miał wystarczający entuzjazm. Euro go nie uzupełni?

Entuzjazm jest zawsze. Nawet wtedy kiedy przez pierwsze półtora roku brakowało wyników. Przecież przyszedłem, kiedy reprezentacja grała w eliminacjach do mundialu.

Jak dziś – z perspektywy Francji – wspomina pan zatrudnienie Nawałki?

Pamiętam czerwcowy mecz z Mołdawią. Zremisowaliśmy 1:1 i wszyscy oczekiwali, że zmienię trenera jeszcze przed meczami z Ukrainą i Anglią. Spotkałem się z Adamem, ale wiedziałem, że nie mogę go wpuścić na końcówkę eliminacji, bo jeżeli przegra, to trudniej mu będzie rozpocząć budowę drużyny. Od początku byłem za tym, by Fornalik dokończył robotę. Potem zastanawiałem się, kto mógłby zostać selekcjonerem. Odrzuciłem Mourinho, Capello i pięciu innych, bo to zachwiałoby ekosystemem finansowym nie tylko w piłce, ale ogólnie w całej Polsce. Określiłem ramy i musiałem wybrać najlepszego kandydata. Byłem przekonany, że trener musi być Polakiem. Szczerze? Ciekawiła mnie rozmowa z Lagerbackiem, ale nawet do niej nie doszło, bo wiązała go umowa z Islandią. Chciałem Polaka, z charakterem, który nie będzie na każde zawołanie mediów, bo za moment zaczęlibyście mu wyciągać, że coś powiedział, a robi inaczej. U Nawałki podoba mi się to, że nie gotuje się po sukcesie i nie łamie po porażkach. W piłce nie ma drugiej próby.

Istniała obawa albo choć minimalna wątpliwość, że polskiemu trenerowi może być trudno o autorytet wśród gwiazd Bayernu czy Arsenalu? Dziś wiadomo, że go zbudował, ale pytam o początek pracy.

Tylko w Polsce istnieją takie obawy. Kto tak pisał, ten się kompromitował. Szacunku nie zdobywa się władzą, tylko wiedzą. Nie zyska pan szacunku u piłkarzy tylko dlatego, że pracuje pan w wielkim klubie. Po kilku spotkaniach cię prześwietlą, czy jesteś inteligentny i umiesz zarządzać grupą. W czym jest lepszy Klopp od Nawałki? Bo szaleje na ławce? W czym jest lepszy Mourinho? Na pewno w medialnej propagandzie, a poza tym nie wiemy. Czy gdyby Mourinho przejął Niecieczę, to wygrałby Puchar Europy? Rozumiem, że media muszą kreować gwiazdy, ale myślę, że mam pojęcie o piłce i wiem, za co zyskuje się szacunek. Jeśli znałem się z Giannim Brerą, to teraz mam nie rozmawiać z Ćwiąkałą? Liczy się fachowość i umiejętności. Jeśli Boniek zna prezydenta, to ma nie szanować portiera z bloku? Czuję się urażony, gdy ktoś zarzuca takie rzeczy.

Jednym słowem CV to największe kłamstwo w piłce?

Może nie największe, ale nie pokazuje wszystkiego. Żeby regularnie wygrywać w Europie, musisz prowadzić jeden z dziesięciu zespołów. Zawodnik ceni wiedzę. Jeżeli przyjedzie kołek w stosunkach międzyludzkich, to zaczną o nim chodzić legendy.

Ale Polska nie była jednym z tych „dziesięciu” zespołów. Stać was na to by zostać reprezentacyjnym Leicester?

Leicester nie jest dobrym przykładem, bo mamy przynajmniej czterech zawodników klasy światowej. Ciągle myślimy, że sprawiamy niespodzianki. Mamy takie określenie – uda się albo się nie uda. Drażni mnie to. Udać się może rzuć monetą. Nie można iść na egzamin z założeniem, że znasz dwa tematy i liczysz, że akurat taki ci się trafi. Im więcej masz wiedzy, tym łatwiej będzie ci przekonać piłkarzy. Jesteśmy w czołówce, jeśli chodzi o organizację gry, ale potem dochodzi jakość. Selekcjoner nie ma wpływu na to, jak ktoś kiwa pod polem karnym lub dośrodkowuje. To już nie taktyka, tylko umiejętności.

Kto pana – jako kibica – najbardziej zaskoczył na tym Euro? Pazdan? Kapustka?

Pamiętam jesienny mecz z Irlandią, po którym awansowaliśmy na Euro. To było przekonujące zwycięstwo, którego chyba nawet nie docenialiśmy. Dziś ta Irlandia sprawiła problemy Francuzom. Kto mnie zaskoczył? Pazdan najmniej.

To już kokieteria.

Jaka kokieteria? Patrzycie na niego przez pryzmat meczu w Niecieczy.

Absolutnie nie. Po prostu nie spodziewaliśmy się, że piłkarz z Ekstraklasy będzie w stanie wskoczyć na aż taki poziom.

Nie można patrzeć tylko przez pryzmat tego, kto gdzie gra. Kiedy oceniam obrońcę, analizuję, jak czyta grę, czy jest inteligentny, jaką ma nogę, czy umie wyprzedzić, jakie ma cechy wolicjonalne i jak asekuruje kolegę. Gdyby Pazdan miał osiem centymetrów więcej, byłby zawodnikiem na poziomie Pique. Nie miałby problemów z wyższymi przeciwnikami. Nie chcieli go kupić, bo gra w polskiej lidze. Może gdyby dołożył trochę szybkości, byłoby fajniej, ale Michał nie jest żadną niespodzianką. Faktycznie zaskoczył Kuba Błaszczykowski. To zawodnik turnieju. W życiu bym nie przypuszczał, że po pół roku bez grania osiągnie taką formę. Chapeau bas. I to wielkie! Miał problemy zdrowotne, zmieniliśmy kapitana, co Kuba odebrał jako afront, ale trener czekał na niego do samego końca. Według teorii trenera Nawałki to było ryzyko, ale od początku mówił, że na temat Kuby nie ma dyskusji i w niego wierzy.

A o Lewandowskim co pan sądzi? Zgadza się pan z tymi, którzy chwalą go za absorbowanie obrońców czy raczej uważa, że napastnik tej klasy powinien strzelać i nie zasłaniać się takimi argumentami?

Ibrahimović na tych mistrzostwach nie dotknął piłki. Muller też nie strzela. Robert? To problem dla mediów.

Ale dla niego pewnie też. To ambitny gość.

Do tego dojdziemy. Wiadomo, że dla jego komfortu psychicznego byłoby miło, gdyby zdobył bramkę lub dwie. Dziennikarze dyskutują, czy poświęca się dla drużyny, ale to już wasze tematy. My nie mamy z nim problemy. Jego czas strzelecki – miejmy nadzieję – nadejdzie, ale póki co jesteśmy ekstra zadowoleni, bo robi ekstra robotę.

Na koniec – wolał pan trafić na Portugalię czy Chorwację?

Przypominam sobie taką walkę Apollo Creed kontra Rocky Balboa. Zakończyła się minimalnym zwycięstwem, ale Apollo czuł się strasznie pokrzywdzony, bo werdykt był naciągany. Koniecznie chciał rewanżu. Menedżer jednak mu powtarzał: zostaw go, on nie jest dla ciebie. Tak samo na tych mistrzostwach Chorwacja nie była dla nas. Wydaje mi się, że grałoby nam się z nimi bardzo ciężko. Portugalia preferuje inny styl. Raczej nie utrzymują się przy piłce. Wolą kontrować, co nam bardziej odpowiada. Widzę więcej światła w tunelu niż w przypadku Chorwatów.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Fot. FotoPyK

***

Za użyczenie samochodu na czas Euro 2016 dziękujemy firmie Pol-Mot.

Zrzut ekranu 2016-06-09 o 14.04.45

Najnowsze

Weszło

1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
38
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”
Polecane

Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”

Jakub Radomski
2
Świetny sportowiec może być kruchy psychicznie. „Szedł na zagrywkę blady jak ściana”
Piłka nożna

Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?

Szymon Janczyk
31
Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...