Proszę nam wybaczyć ten może mało wyszukany fotomontaż. Ale Leo Beenhakker patrzy na nas z billboardów, zachęca do zmiany konta na lepsze, a sam… coś nie może poprawić swojego konta – wciąż ma zero zwycięstw w wielkich imprezach, chociaż meczów rozegrał już 10. Jeśli to zbieg okoliczności, to naprawdę niebywały…
Nie o to chodzi, że chcemy by Beenhakker odszedł – wolelibyśmy po prostu, aby na temat jego osoby toczyła się normalna dyskusja i żeby on sam spojrzał na siebie krytycznie. Bo chyba nie ma wątpliwości, że nie wszystko w ostatnich sześciu miesiącach zrobił dobrze.
– Mam kontrakt ważny jeszcze przez dwa lata. Jeśli obie strony będą chciały, by ta współpraca była kontynuowana, zostanę. Miałem propozycje z innych krajów, ale wybrałem Polskę. Wiem, że nie wszyscy będą z tego powodu szczęśliwe, ale ja zamieram pracować dalej – stwierdził Beenhakker.
Poza tym jak zwykle po meczu był twardy. Na każde ostrzejsze pytanie reagował nerwowo, albo lekceważył rozmówców. – Co pan myśli? Ł»e nie chcę? Co? – pytał. – Pan myśli, że takie pytania są normalne, tak?
Tak, drogi Leo, normalne. Ostatnio ty przestałeś być normalny i coraz rzadziej zachowujesz klasę…