Żre nam na tych mistrzostwach, bo skoro wyszliśmy z grupy bez straty gola, to znaczy, że jest naprawdę dobrze. A może być przecież lepiej. W podobnych, jeśli nie lepszych nastrojach byliśmy 42 lata temu, kiedy wyrzucaliśmy z mundialu Włochów, czyli wicemistrzów świata. Tam jednak ciekawe rzeczy miały się dziać też i poza boiskiem.
Ależ wystawiliśmy wtedy mocną ekipę – przez pierwszą rundę przeszliśmy jak burza. Najpierw o naszej sile przekonali się Argentyńczycy, który już po ośmiu minutach mieli ten mecz z głowy, bo przegrywali 2:0. Haiti? Nie ma problemu, siedem do jaja, mistrzostwa to dla nich za wysokie progi. I w końcu przyszedł mecz z Włochami, mieliśmy już pewny awans, ale nie kombinowaliśmy, bo jak powiedział uczestnik tamtego meczu, Henryk Kasperczak: wielcy nie kombinują. Czy na pewno wszyscy?
Szukać pozaboiskowych rozwiązań musieli inni. To był kluczowy mecz dla Włochów, ale i Argentyńczyków, którzy jeśli marzyli o wyjściu z grupy, musieli liczyć na nasze zwycięstwo. Martwili się o motywację ekipy Górskiego, więc chcieli zadbać o nią sami i przekazali na ten cel sporą sumkę pieniędzy. Na początku 24 tysiące dolarów, ale worek z kasą zmalał do 18, bo sześć patyków przywłaszczył sobie za fatygę Ruben Ayala, który miał wręczyć dolary Polakom. Dzisiaj ta kwota nie jest specjalnie imponująca, jednak wtedy taka na pewno była – wystarczy powiedzieć, że oficjalna premia dla Polaków wynosiła 40 dolarów. W każdym razie, naszym wysłannikiem był Robert Gadocha. Pieniądze wziął… i tyle, nic nie powiedział reszcie drużyny, zachował kasę dla siebie.
Czy tak rzeczywiście było? – Nie wierzę w tę historyjkę, która wypłynęła po wielu latach. Ktoś chciał zaszkodzić Robertowi i znakomicie mu się udało – mówił Henryk Kasperczak. – Robert zachował pieniądze dla siebie. Zresztą zaskoczył mnie tym zupełnie. Kiedy wręczałem mu torbę, zapytałem, jak zamierza podzielić kasę. Wtedy powiedział: ‘Wiesz co, nie mów nic chłopakom. Nasza strategia na mecz z Włochami i tak była taka, żeby wygrać – to z kolei Iggy Boćwiński, który miał być pośrednikiem między reprezentacjami.
Jeśli Argentyńczycy rzeczywiście zapłacili, to nawet nie wiedząc co dalej się z tą kasą stało, mogli być zadowoleni. Wygraliśmy z Włochami 2:1, po golach Szarmacha i Deyny.