Co zrobić z tym Kuszczakiem? Zapomnieć o nim czy o jego słowach? Innej możliwości przecież nie ma, więcej wariantów nie wymyślimy, choćby ślęczeli nad tym temat cały dzień. Więc co? Co zrobić z naszym bramkarzem, który z jednej strony jasno podważa kompetencje sztabu szkoleniowego, a z drugiej – trudno tak naprawdę polemizować z jego słowami i ze stuprocentową pewność uznać, że to zwykłe głupoty.
Piłkarze lubią gadać, co im ślina na język przyniesie. Na przykład we wtorkowym “Przeglądzie Sportowym” czytam, jak “ekspert” Dawid Janczyk krytykuje taktykę Guusa Hiddinka, czyli najwybitniejszego trenera naszych czasów. Wytyka mu błędy, dziwi się co do ustawienia. W tym wypadku jasno możemy powiedzieć, że nasz milusiński Dawidek powinien się raczej rozpędził i uderzyć głową w ścianę, to może wszystkie klepki wrócą na właściwe miejsce. Ale z Kuszczakiem to rzecz dużo bardziej skomplikowana…
Tomek jest dobry – to dyskusji nie podlega. Do tej pory rozegrał 29 meczów w zespole Manchesteru United, a na taki bilans nie może liczyć żaden przypadkowy zawodnik. Zaproponowano mu przedłużenie umowy, czyli na Old Trafford się sprawdził – to fakt. Najwięksi trenerzy świata widzą w nim swój numer 1. Tak, najwięksi. Więksi nawet niż Leo Beenhakker.
Ten chłopak ma charakter, który każe mu podejmować najbardziej szaleńcze wyzwania, a potem pozwala im podołać. Artura Boruca trzeba cenić za to jak broni, ale – powiedzmy sobie szczerze – to trochę taki leniuszek, któremu cieplutko i miło jest w Glasgow, więc nie za bardzo wyrywa się na głęboką wodę. Kuszczak, wręcz przeciwnie – to rekin. Jako nikt trafił na Wyspy i zrobił na nich prawdziwą furorę, dzień w dzień katorżniczą pracą walcząc o swoją pozycję.
Tymczasem na kadrze jest z nim wieczny problem. Ktoś kiedyś stwierdził szyderczo, że problem polega na tym, że reszta kadry po meczu leci do Warszawy, a on jeden do Manchesteru, więc nie za bardzo jest okazja, aby się wszyscy poznali i polubili. Ale to nie do końca jest prawda – Kuszczaka da się lubić, bo to naprawdę sympatyczny chłopak. Jedyna jego wada (zaleta?), że zna swoją wartość i nie daje sobą pomiatać.
W kadrze od dłuższego czasu sztab szkoleniowy raczej nim pomiatał. Chuchano i dmuchano na Fabiańskiego, cackano się z Ł»urawskim, głaskano Dudkę czy Łobodzińskiego. Ale Kuszczak zawsze był ciałem obcym. Zawsze kimś, komu zrobienie przykrości przychodzi z największą łatwością. – Im więcej gram w Manchesterze, tym dalej jestem od składu kadry – powiedział kiedyś. I nie w tym rzecz, że Boruc jest numerem jeden, a nie Kuszczak. Rzecz w tym, że Kuszczaka nie szanowano. Codziennie, dzień w dzień, nie szanowano. I w końcu najwidoczniej miarka się przebrała…
Czy Kuszczak już nie powinien być powoływany? Teraz, mając Boruca, łatwo podjąć taką decyzję. Ale jeśli Boruc złapie kontuzje? Nagle przeprosimy się z bramkarzem Manchesteru United? Nagle słowa niewybaczalne będzie dało się wybaczyć? Decyzja podjęta teraz powinna być mocno przemyślana i ostateczna. I raczej dla naszego bramkarza korzystna – bo nie stać nas na rezygnację z takich zawodników, a rolą trenera jest, by nawet najbardziej rogate dusze potrafić zagospodarować…