Rumuńska federacja odrzuciła propozycję właściciela klubu Steaua Bukareszt, George Becaliego, który obiecał swoim rodakom aż 5,5 mln euro za zdobycie mistrzostwa Europy, a także 0,5 miliona za wyjście z grupy i dwa za sam awans do finału. – Nam nie są potrzebne dodatkowe premie Becaliego, który bardziej powinien się skupić na swoich inwestycjach w klubie – oświadczył dyrektor związku Ionut Lupescu. Czyżby oszalał?
Becali cieszy się w Rumunii opinią wariata, który zaskakuje na każdym kroku. Przykłady? Potrafił swojego maybacha wartego 500 tysięcy euro naprawiać… łomem.
Becali to nie tylko mechanik-amator, ale i fanatyk religijny. Rumuńskie media odkryły, że powstał obraz w którym jego głowa została wmontowana w postać… świętego Jana. W swoim klubie nie toleruje niezadowolenia. Płaci piłkarzom miliony i chce żeby byli zawsze uśmiechnięci. Gdy zawodnik ze skrzywioną miną zejdzie z boiska, zapłaci od 5 do 30 tysięcy euro kary.
Łatwego życia nie mają też kibice Steauy, którzy podczas meczów muszą słuchać religijnych pieśni. – Jak się komuś nie podoba to nie musi przychodzić na mój stadion. Muzyki rockowej, która jest muzyką diabła u nas nie będzie. Pieśni religijne zapobiegają awanturom – twierdzi pewnie Becali, który dodatkowo rozdaje fanom na meczach modlitewniki!
W tej sytuacji nie dziwi, że Lupescu wolał odrzucić jego ofertę. Może bał się, że wzamian za pieniądze Becali każe piłkarzom zrobić coś szalonego? Tak czy owak nam wydaje się, że gdyby na miejscu Lupescu był Michał Listkiewicz, to nie miałby podobnych oporów…