Tego, że polska piłka największe sukcesy odnosiła jeszcze zanim „wybuchnąć” miała bomba milenijna, nawet nie mamy zamiaru negować. Górski, Piechniczek – wiadomo. Ale najnowsza historia, historia XXI wieku również przyniosła nam kilka powodów do dumy. Meczów, które do dziś siedzą w pamięci i wywołują uśmiech zadowolenia. Meczów w których wychodziło nam bardzo wiele, chciałoby się powiedzieć – więcej niż zwykle. Oto nasze zestawienie tych dziesięciu najbardziej donośnych zwycięstw ostatnich piętnastu lat.
10. Polska – Irlandia Północna 1:0
Najświeższe z miłych wspomnień. Czy było to zwycięstwo nad wyraz efektowne? Nie. Ale pierwsze w historii występów Polaków na mistrzostwach Europy, a to już ma swoją wymowę. Czekaliśmy w 2008 – nic. Liczyliśmy na to u siebie w 2012 – nic. Teraz, gdy wreszcie wokół zespołu nie ma złych emocji, gdy wydaje się, że mamy najlepszą kadrę od wielu lat, wyszło. Mimo postawionej przed naszym zespołem zielonej ściany, udało się w niej znaleźć miejsce na które zabrakło zaprawy.
9. Austria – Polska 1:3
W eliminacjach do mundialu w Niemczech rozegraliśmy kilka takich meczów, które bez wstydu można było pokazywać znajomym z lepszych piłkarsko krajów. Charakter, umiejętność trzymania wyniku, ale i odrabiania strat… Do szczęścia brakło wtedy tylko ukłucia Anglików, bo przecież z dziesięciu meczów wygraliśmy aż osiem i tylko z „Synami Albionu” dwukrotnie się nie udało. – Dwa remisy były wskazane – mówił potem o meczu z Austrią na antenie TVP Sport Tomasz Frankowski, bo kilka dni później graliśmy przecież jeszcze drugi ciężki pojedynek z Walią. Okazało się, że już z Wiednia udało się wywieźć komplet punktów – i to mimo, że pierwsze prowadzenie odebrał nam Marcus Schopp.
8. Norwegia – Polska 2:3
Ole Gunnar Solskjaer. John Carew. Tore Andre Flo. Norwegowie mieli wtedy kawał ataku i należało się spodziewać, że będą raz za razem męczyć stojącego wtedy między słupkami Adama Matyska. Pół godziny i… szok. Emmanuel Olisadebe, który wspomnianej trójce wtedy mógłby buty wiązać, ładuje dwie bramki w Oslo. A jak wtedy przy pierwszej bramce poklepali Świerczewski z Kałużnym? Mistrzostwo.
Norwegia ani myślała odpuścić, ale w bramce cuda wyczyniał wspomniany Matysek. Jeden z tych cudów okupił jednak kontuzją, a do bramki przy stanie 1:2 wszedł Jerzy Dudek. Trzy minuty i niestety. Remis. Solskjaer pokręcił, pokręcił nami w polu karnym, aż znalazł lukę i strzelił.
I wtedy – szok numer dwa. Mimo straconego prowadzenia, znów na nie wychodzimy. Karwan, 3:2, mamy komplet punktów wywieziony z Oslo!
7. Polska – Czechy 2:1
Równo dwa lata od wygranej z Portugalią (o której później), dokładnie 11. października, znów w słynnym „Kotle Czarownic” udało się odnieść kolejny spory sukces. Tym razem przeciwnikiem nie był Cristiano Ronaldo i spółka, a Milan Baros, Petr Cech i koledzy. My – po kompromitacji na Euro 2008. Oni – również po odpadnięciu w grupie, ale w zgoła odmiennym stylu, po dwóch łamiących serce naszych południowych sąsiadów bramkach Nihata Kahveciego z 87. i 89. minuty ostatniego meczu grupowego. Mający swoją tożsamość i styl. My – wciąż w ich poszukiwaniu.
I tak jak z Portugalią, tak i wtedy – zaskoczenie. Jeszcze nigdy nie wygraliśmy z tak wysoko notowaną w rankingu FIFA drużyną w eliminacjach do mistrzostw świata.
6. Walia – Polska 2:3
Pokaz wielkiego charakteru. 0:1 po 70. minutach w Cardiff. Można było zwątpić w powodzenie tej misji, a gdyby ktoś powiedział nam, że za kwadrans będzie 3:1 dla „biało-czerwonych”, to tylko popukalibyśmy się w głowę, a delikwentowi zasugerowali baranka w ścianę. To, co stało się później, było nie do uwierzenia. Wpadało absolutnie wszystko. Frankowski. Żurawski. Krzynówek. Gol Walijczyków już w doliczonym czasie gry nie miał żadnego znaczenia. Millenium Stadium w Cardiff zdobyty.
5. Belgia – Polska 0:1
Mecz, który do dziś pamięta pewnie Daniel van Buyten. Jak taki kolos dał się przepchnąć i wyprowadzić w pole gościowi z Bełchatowa, niższemu o trzynaście centymetrów i ważącemu pewnie dobrze ponad dziesięć kilo mniej? Jeśli śledził karierę swojego „oprawcy”, to tym bardziej miał prawo popaść w depresję. Porażka w Palermo, porażka w Heerenveen, porażka w Wiśle, Widzewie, Cracovii… Ale wtedy – bohater narodowy. W pełni zasłużenie, bo to on uratował nam mecz z Serbią i dał jedno ze zwycięstw wiodących na boiska Austrii i Szwajcarii.
(gol Matusiaka z tamtego meczu od 1:09)
4. Polska – Belgia 2:0
Tamta wygrana to był trudniejszy teren, ale to ta pod względem swojej donośności bije wspomniane 1:0 na łeb. Pierwszy awans na mistrzostwa Europy w historii, zdobyty przy ostatniej okazji, by zadebiutować na Euro nie tylko ze względu na jego organizację, ale zdobywając przepustki na boisku. W niesamowitym gazie był wtedy Ebi Smolarek, Leo Beenhakker nawet uniósł go po zmianie w geście radości, a cały stadion żegnał owacją na stojąco.
Różowo wcale jednak być nie musiało. Długo nie potrafiliśmy zmontować w ofensywie nic ciekawego, gdy nagle z kompletnie bezinteresowną pomocą przyszedł nam Jan Vertonghen. Dziś czołowy obrońca Premier League, wtedy jak junior wystawił piłkę na tacy „Ebiemu”. Zaraz po przerwie nasz snajper wystrzelił raz jeszcze. Na Śląskim raz jeszcze z pełną donośnością można było odśpiewać „Mazurka Dąbrowskiego”.
3. Polska – Norwegia 3:0
To z kolei mecz dający awans na mistrzostwa świata, pierwszy od szesnastu lat. Wygrany w wielkim stylu, mecz po którym wypuszczono nawet samolot z napisem obwieszczającym sukces kadry Jerzego Władysława. To już był monolit z wykutym w bojach charakterem. Wcześniej – zwycięski w Oslo, zwycięski w Kijowie, zwycięski w Cardiff. Pewny swoich umiejętności, świadomy, że takie nazwiska jak Solskjaer, Iversen, Riise nie powinny robić na nim wrażenia. Monolit, który posypał się dopiero, gdy przyszło lecieć do Korei po złoto.
2. Polska – Portugalia 2:1
Mecz życia Grzegorza Bronowickiego? Tak naprawdę, to był mecz życia wielu tamtych zawodników, przynajmniej jeśli chodzi o spotkania w reprezentacji Polski. Z jednej strony zwycięzcy Ligi Mistrzów jak Ricardo Carvalho czy Deco, genialni indywidualiści dowodzeni przez Cristiano Ronaldo, w bramce strzelec jednego z najsłynniejszych karnych w historii mistrzosw Europy… Z drugiej? Golański, Bronowicki… Nie mogło się udać, ale – zresztą jak głośno wyrażał pragnienia całego narodu komentatorski duet Szpakowski-Mielcarski – udało się. Ręka w górę, kto nie pamięta słynnego „dwa, dwa, dwa zero!”?
1. Polska – Niemcy 2:0
Nie mogło być inaczej, choć z niepoprawnym optymizmem wierzymy w to, że układając podobne zestawienie już czwartkowej nocy trzeba będzie detronizować tamten warszawski wieczór, gdy do zera ograliśmy mistrzów świata. Cisnęli, cisnęli i wcisnąć nie umieli. Mecz życia w biało-czerwonej koszulce zagrał Glik, rewelacyjnie każdy kolejny strzał, którego na ciało nie wziął „Il Capitano” zbijał gdzieś z dala od własnej bramki Szczęsny. A z przodu? Najpierw Milik uprzedza Neuera, później symboliczne, zwieńczające tytaniczną pracę nad sobą trafienie zalicza Sebastian Mila. Szał radości i to słynne serduszko dla córeczki Michaliny. Magia.
fot. FotoPyK