Reklama

Hamsik show! Słowacja pokonuje skacowanych Rosjan

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 czerwca 2016, 16:53 • 3 min czytania 0 komentarzy

Choć cudów po dzisiejszym meczu Rosji ze Słowacją na pewno się nie spodziewaliśmy, to musimy przyznać, że koniec końców byliśmy mile zaskoczeni. Nawet jeśli długimi chwilami nie dało się nie zauważyć, że nie mierzą się ze sobą dwie ekipy aspirujące do tytułu czy nawet do miana czarnego konia imprezy, to w starciu dwójki naszych sąsiadów byliśmy świadkami kilku popisów, których do tej pory nie serwowano nam raczej zbyt wielu.

Hamsik show! Słowacja pokonuje skacowanych Rosjan

Rosjanie przez znakomitą większość spotkania wyglądali podobnie jak ich trener, którego co i rusz na ekranach prezentował nam realizator – czyli jakby byli mocno struci po nadmiernym spożyciu spirytusu z dodatkiem kostek azotu używanych do schładzania instalacji rafineryjnych. Dopiero w 80. minucie Sborna tak naprawdę po raz pierwszy wykazała oznaki powrotu do stanu używalności. Jak gdyby zostali nagle podłączeni pod kroplówkę.

Słowacy natomiast najzwyczajniej w świecie pokazali, że zależało im bardziej. Nawet jeśli nie grali oni nie wiadomo jakiego futbolu, to na przeciętną do bólu Rosję wystarczyło. Gdyby dali oni sobie wcisnąć w końcówce wyrównującego gola, zahaczałoby to o granice skrajnego frajerstwa, choć – trzeba przyznać – obrona naszych południowych sąsiadów przez ostatnie 10 minut wyglądała już dość rozpaczliwie.

Starcie to najlepiej moglibyśmy jednak podsumować w bardzo obrazowy sposób – był to mecz trzech błysków. Błysków, które były w stanie w pełni przykryć średnie w przekrojowym postrzeganiu spotkanie.

Błysk pierwszy:
Hamsik dostaje futbolówkę w okolicach połowy boiska. Posyła KAPITALNE długie podanie do Weissa. Ten przyjmuje piłkę, łamie biodra dwójce obrońców, którzy piłki szukają pewnie do teraz, i z pulsem porównywalnym do tego przy porannej pracy w ogródku strzałem przy dalszym słupku pokonuje Akinfiejewa. Maestria.

Reklama

Błysk drugi:
Gdy Rosjanie myślami byli już prawdopodobnie na kielonie przerwie, znowu pojawił się Hamsik. Zawodnik Napoli tym razem sam postanowił wrzucić na karuzelę obrońców, którzy po raz kolejny popisali się zwrotnością dębu Bartek, zaś następnie oddał z ostrego kąta strzał, po którym Akinfiejew mógł jedynie zapiszczeć jak gimnazjalista podczas procesu mutacji. Maestria po raz drugi.

Błysk trzeci:
Rosjanie w najmniej spodziewanym momencie przypominają sobie, że w sumie to na mistrzostwach Europy wypadałoby od czasu do czasu przeprowadzić jakąś składną akcję. No to przeprowadzili. Szybka klepa, dośrodkowanie Szatowa i Głuszakow nie daje szans bramkarzowi. Maestria razy trzy.

Jednym słowem – właśnie takich fajerwerków oczekujemy po turniejach rangi czempionatu Starego Kontynentu.

No dobrze, a jak spisał się Ondrej Duda? Cóż, może nie był on najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem Słowaków, jednak trzeba sobie jasno powiedzieć, że dziś na tle Hamsika wyróżniać się byłby w stanie mało który zawodnik. Pomocnikowi Legii nie można też zarzucić, że snuł się po boisku i czekał tylko na okazję, żeby coś spektakularnie spartaczyć – ponad dziewięć kilometrów zrobionych do 67. minuty spotkania to wynik naprawdę więcej niż niezły. Zresztą, co tu dużo gadać:

Gole Słowacji na turnieju, gdy Duda przebywał na boisku: 3:1.
Gole Słowacji na turnieju, gdy Dudy nie ma na boisku: 0:2.

Czy za tym wszystkim może stać przypadek? Pewnie, że może. Ale też nie musi.

Reklama

Tak czy inaczej, Słowacja wygrała dziś zasłużenie. Wygrała, bo – w odróżnieniu do Rosji – determinacją wykazywała się przez więcej niż dziesięć minut i została za to odpowiednio nagrodzona. No i też dlatego, że dziś miała w swoich szeregach Marka Hamsika, który prawdopodobnie zaliczył jak dotąd najbardziej udany pod względem indywidualnym występ tych mistrzostw.

Tak na marginesie – w tej grupie może być jeszcze naprawdę bardzo ciekawie.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...