Uwielbiam takie mecze o dużą stawkę, uwielbiam tę całą otoczkę. Po to się gra w piłkę, po to się trenowało kiedyś na podwórku, żeby grać w takich meczach. Niesamowita sprawa – mówi w dzisiejszym „Super Expressie” Bartosz Kapustka. Gdyby wszyscy polscy piłkarze mieli taką mentalność…
Dobra wiadomość jest taka: wczorajszy mecz z Irlandią Północną trafił na wszystkie okładki.
FAKT
Czołówka:
By znaleźć coś o meczu nie trzeba iść do działu sport. Zaczyna się już od drugiej strony.
Ostatni raz reprezentacja Polski wygrała pierwszy mecz na wielkim turnieju w 1974 roku i później skończyła imprezę na trzecim miejscu. Teraz takie osiągnięcie pozostaje tylko w sferze marzeń, ale drużyna Nawałki na pewno przybliżyła się do spełnienia innego celu wyznaczonego na Euro 2016, jakim jest wyjście z grupy, co nie udało się na żadnych z czterech turniejów z udziałem Polaków w XXI wieku. Odkryciem spotkania był Bartosz Kapustka, który 23 grudnia skończy dopiero 19 lat. Na lewym skrzydle zastępował Kamila Grosickiego (28 l.), który nie zdążył wyleczyć kontuzjowanej kostki i momentami ośmieszał topornych i ociężałych Irlandczyków.
W dziale sport natomiast rzeczy, które przeciętnego kibica dziś kompletnie nie interesują. Tekst Ondreju Dudzie, chuliganach, oskarżeniach o gwałt i ostatniej szansie Zlatana. Zacytujemy ten ostatni.
Dwa lata temu Szwedzi nie zakwalifikowali się do mundialu w Brazylii. Rozczarowany Zlatan Ibrahimović (35 l.) stwierdził wtedy, że „mistrzostwa bez Zlatana to nie mistrzostwa”. We Francji „Ibra” już zagra. Mimo 35 lat na karki napastnik reprezentacji Szwecji jest w bardzo dobrej formie. Miniony sezon zakończył, strzelając 50 goli w 51 spotkaniach. – Jestem coraz lepszym piłkarzem. Nieważne, ile mam lat, ważne, na ile się czuję.
GAZETA WYBORCZA
Okładka:
W „Wyborczej” by przeczytać o reprezentacji coś więcej należy się udać do działu sport. Start marzenie. Awans blisko.
Rok temu Bartosz Kapustka uchodził za kolejne rozpieszczone dziecko polskiego futbolu, bo rzucił w twarz rywalowi z trzeciej ligi, że zarabia kilka razy więcej od niego. W niedzielę w Nicei przedstawił się międzynarodowej publiczności jako jeden z największych talentów mistrzostw Europy. Do tego ledwie 19-letni. To jedyny nastolatek, który w turnieju wyszedł w podstawowym składzie. Jeszcze dzień po przyjeździe reprezentacji Polski do La Boule na konferencję prasową wyszedł Sławomir Peszko z Lechii Gdańsk, który w kadrze zadebiutował osiem lat temu. Zadawano mu pytania, jakby każdy był przekonany, że to 31-latek wybiegnie w pierwszym składzie na Irlandię Północną pod nieobecność kontuzjowanego Kamila Grosickiego. Tymczasem wybór Kapustki okazał się nie tyle sensacyjny, ile najlepszy z możliwych. I po występie pełnym nie tylko pewności siebie, ale też jakości Gary Lineker, były wybitny angielski napastnik, a obecnie piłkarska twarz BBC, pisał na Twitterze, że 19-latka jeszcze zobaczymy w wielkim futbolu, określając jego talent mianem “pysznego”. Człowiek, który strzelił dla swojego kraju 48 goli, z pewnością wie, jak poznać talent. A Rio Ferdinand, który zaliczył 81 spotkań w barwach Anglii, pisał o inteligencji polskiego zawodnika.
Dalej o reprezentacji: triumf na chłodno. W każdym tekście przewija się nazwisko Kapustki.
Reprezentacja pozostała przyjemnie przewidywalna – niekoniecznie porywająca, do wyciśnięcia z siebie wygranej potrzebująca włożyć w grę maksimum wysiłku, ale też zawsze trzymająca poziom przyzwoitości. To drużyna na miarę naszych możliwości. A selekcjoner wciąż z niezwykłym wyczuciem wynajduje dla niej kolejnych piłkarzy. W oficjalnych wystąpieniach – jak konferencje prasowe, wywiadów do publikacji nie udziela – tego oczywiście nie słychać, ale Adam Nawałka mówi o Bartoszu Kapustce wręcz z czułością. Uwielbia jego wszechstronność, śmiałość, boiskową zuchwałość graniczącą z bezczelnością, zdolność do adaptowania się do nowych okoliczności. I każdy mecz potwierdza, że jak zwykle się nie myli. A my dzięki temu zachowujemy spokój – gdy zaskoczy, to nie posądzamy go o ryzykanctwo, lecz o wybór głęboko przemyślany, świetnie uzasadniony. Zachowujemy spokój my, zachowują go piłkarze. I nie panikują, jeśli mecz im się nie układa. Na razie wiemy zatem tyle, że utrzymali poziom z eliminacji. Tam ze Szkocją i Irlandią remisowaliśmy lub minimalnie wygrywaliśmy, teraz po mękach przepychamy Irlandię Północną. Wciąż nie wiemy natomiast, czy umieją wzbić się jeszcze wyżej. Wykonać kolejny postęp, niezbędny, by zaistnieć na Euro 2016. Tu twardych danych nie ma wcale.
Jerzy Dudek uważa, że Krychowiak wczoraj miał łatwy mecz. Dorzuca, że z Niemcami powinniśmy zagrać o pełną pulę.
Grzegorza Krychowiaka wybrano na gracza meczu z Irlandią Płn. Zasłużenie?
Jestem trochę zaskoczony, choć uważam go za kluczowego piłkarza drużyny narodowej. Ale akurat z Irlandią Płn. miał łatwy mecz, nie miał naprzeciwko siebie rywali, którzy by się zbliżali do jego poziomu. Irlandczycy twardo bili się w tyłach, by potem kopać długie piłki do Lafferty’ego. Wyjątkowo prosty, chwilami prymitywny styl. Krychowiak będzie kluczowy w dwóch kolejnych meczach Polaków: z Niemcami i Ukrainą, tam dużo może zależeć od niego. Wczoraj panował w środku pola bezdyskusyjnie. Nikt mu nie próbował zagrozić.
(…) Mecz z Niemcami to dla Polaków misja bez presji? O jeden punkt?
Nie sądzę, by nasi kibice nie wymagali w czwartek niczego od drużyny Nawałki i zadowolili się modlitwą o remis. Gramy o całą pulę, a dlaczego nie, w eliminacjach Polacy pokazali, że potrafią się postawić mistrzom świata. Oczywiście mecz będzie zupełnie inny niż ten z Irlandią Płn. W czwartek to nasi będą więcej biegali za piłką, a Niemcy nią grali. Ale zwycięstwa nie rozpatrywałbym w kategorii cudu. W kwalifikacjach zarówno w Warszawie, jak i we Frankfurcie drużyna Nawałki udowodniła sobie, że można. Faworytem będą Niemcy, ale ja bym na nich wszystkich pieniędzy nie postawił.
Na koniec tekst o burdach podczas Euro.
Trafiłem na starcie chuliganów z Anglii z tubylcami, ale od czwartku w Marsylii wszyscy bili się ze wszystkimi. Rosjanie, Anglicy, Francuzi, czasami ich celem była policja. Zamieszki odbywały się cztery kilometry od Stade Vélodrome, na którym w sobotę odbył się mecz Anglia – Rosja i gdzie 21 czerwca Polska zmierzy się z Ukrainą. Chuligani prawdopodobnie w ogóle nie przyjechali na mecz – nie mieli na sobie symboli reprezentacji, tylko koszulki chuligańskich gangów. – Brytyjczycy, Rosjanie i upał mogą dać mieszankę wybuchową. To jeden z pięciu najbardziej zagrożonych meczów na Euro. Zrobimy wszystko, by na Stade Vélodrome było bezpiecznie – zapowiadał francuski minister sportu Patrick Kanner. Nienawiść z ulic przeniosła się jednak na trybuny. Przed meczem Anglicy tak głośno gwizdali, że rosyjski hymn był niemal niesłyszalny. Później było spokojnie, ale pod koniec spotkania z sektora zajmowanego przez rosyjskich kibiców wystrzelonych zostało kilka rac. Gdy mecz się skończył – Rosjanie zapewnili sobie remis 1:1 w ostatnich sekundach – nagle rosyjscy kibole ruszyli na sektor zajmowany przez wyspiarzy. To sceny jak z wielkich turniejów rozgrywanych w końcówce ubiegłego stulecia. W 1998 r., gdy Francja gościła mistrzostwa świata, bitwy angielskich kiboli czekających na mecz z Tunezją na kilka dni sparaliżowały Marsylię. Dwa lata później na turnieju w Belgii i Holandii UEFA groziła Anglikom wykluczeniem z mistrzostw Europy. Po zamieszkach w Charleroi i Brukseli zatrzymanych zostało 850 wyspiarzy.
SUPER EXPRESS
Okładka:
Tekst po meczu dość przewidywalny. Zacytujmy rozmowę z jednym z bohaterów wczorajszego wieczoru, Bartoszem Kapustką.
Co poczułeś, jak się dowiedziałeś, że zagrasz z Irlandią Północną?
Olbrzymią radość. Uwielbiam takie mecze o dużą stawkę, uwielbiam tę całą otoczkę. Po to się gra w piłkę, po to się trenowało kiedyś na podwórku, żeby grać w takich meczach. Niesamowita sprawa.
(…)Byłeś sprytniejszy od silnych fizycznie Irlandczyków z Północy.
Słyszę czasem, że muszę popracować nad warunkami fizycznymi, że ktoś mnie może stłamsić i tak dalej. Rozumiem takie opinie, ale tak naprawdę boisko wszystko weryfikuje. Jeżeli ktoś jest sprytny, może pewne zachowania boiskowe przewidzieć, może naprawdę wiele nadrobić. Nie boję się takich meczów. Czy ktoś przede ma dwa metry wzrostu czy metr sześćdziesiąt, to dla mnie nie ma znaczenia.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Tekst pomeczowy:
Biało-czerwoni odnieśli pierwsze zwycięstwo w historii występów w mistrzostwach Europy i zrobili to w imponującym stylu. Dawno nie widzieliśmy tak dobrze grających Polaków w dużej imprezie. Choć wynik tego nie obrazuje, zupełnie zdominowaliśmy przeciwnika. Różnicę jakości było widać od początku meczu. Biało-czerwoni cały czas prowadzili grę. Zmiażdżyli rywali. Wyglądało to jak szkolny mecz Va na IIb. Jorge Valdano powiedział kiedyś o tak grających zespołach: to jak seks z drzewem. Podopieczni Michaela O’Neilla nie mieli do zaoferowania nic w ofensywie. Jedna strona grała, druga się przyglądała. Niech za potwierdzenie świadczy statystyka z pierwszej połowy, w której Irlandczycy nie oddali ani jednego strzału jako pierwszy zespół na ME od 16 lat. Polacy dominowali, tłamsili, kontrolowali grę, ale bili głową w mur. Atakowali skrzydłami i dośrodkowywali, jednak przestrzeń powietrzna nad Irlandią została zamknięta. Brakowało wykończenia, prostopadłego podania, szybkiej wymiany piłki, żeby wreszcie napocząć desperacko broniącego się rywala.
Tomasz Frankowski ocenia kadrowiczów. Noty jak zwykle nieco ponaciągane.
Wojciech Szczęsny – 7
Łukasz Piszczek – 7
Kamil Glik – 8
Michał Pazdan – 7
Artur Jędrzejczyk – 7
Jakub Błaszczykowski – 8
Krzysztof Mączyński – 7
Grzegorz Krychowiak – 8
Bartosz Kapustka – 8
Arkadiusz Milik – 7
Robert Lewandowski – 7
Przeczytajmy uzasadnienia tych ocen, które naszym zdaniem są za wysokie:
Michał Pazdan: Michał zbierał piłki, które strącał Kamil Glik. Nie ustrzegł się jednego, dość istotnego błędu, podobnie jak w niedawnym towarzyskim meczu z Holandią (1:2). Na szczęście bez konsekwencji.
Krzysztof Mączyński: „Szóstka” na boisku, czyli człowiek od czarnej roboty. Mniej widoczny w środku pola od Krychowiaka, swoje wybiegał, rozpoczął akcję bramkową. Jego drugi strzał z dystansu powinien być celny, ale wiślak chyba był zbyt zmęczony.
Jakub Błaszczykowski: Wielka chęć i serce do gry. Biegał po prawej stronie, schodził do środka boiska. No i asysta przy golu. Może nieco przygasł tuż przed zejściem z boiska, tracąc ze dwie piłki.
Arek Milik przyznaje w rozmówce, że reprezentacja rozmawiała w szatni, iż warto zachować spokój i cierpliwość.
Po tej wygranej czujecie większą ulgę czy radość?
Jedno i drugie. Po strzelonym golu bardzo się cieszyłem, zależało mi na tym trafieniu. Oczywiście, najważniejsze było zwycięstwo, fajnie że się udało. Teraz mamy chwilę, żeby się pocieszyć, ale od poniedziałku już tylko regeneracja i myślimy o Niemcach. Turniej dopiero się zaczął.
Po pierwszej połowie pojawiła się niecierpliwość?
Nie, nie. Zachowaliśmy spokój, rozmawialiśmy w szatni, by dalej grać cierpliwie. Przed przerwą mieliśmy sytuacje pod irlandzką bramką, więc byliśmy pewni, że stworzymy je również w drugiej połowie. Graliśmy ofensywnie, szukaliśmy kolejnych szans i się udało. Rzeczywiście, mogliśmy prowadzić już do przerwy, najlepszym przykładem była moja okazja. Byłem zirytowany, że jej nie wykorzystałem. Do momentu strzału wszystko wyglądało dobrze. Kiedy miałem ustawioną piłkę, dostrzegłem rywala, że może zablokować mój strzał i zmieniłem decyzję, gdzie uderzyć. Nie wyszło. Z uporem maniaka szukałem okazji.
Ładny tytuł: Dzień dobry Europo, nazywam się Kapustka.
Kazimierz Kapustka specjalnie nie rozważał, czy jechać do Nicei na mecz syna w mistrzostwach Europy. Wolał zostać w Polsce i zobaczyć mecz z najbliższymi. Zdziwiła go jedynie determinacja jednego z dziennikarzy, który naciskał, żeby obejrzeć mecz z nimi, z czego później zrealizowałby materiał. Kapustka senior grzecznie odmówił, transmisję z Francji oglądał w zaufanym gronie. Musiał pękać z dumy. (…) Pochwały spływają na nastoletniego gracza z całego świata, w końcu nie ma lepszego okna wystawowego niż takie turnieje. Gary Lineker napisał o wspaniale utalentowanym dziewiętnastolatku, inny były reprezentant Anglii Rio Ferdinand zachwycał się jego talentem, pisząc, że jest „imponujący”. Jeszcze przed turniejem we Francji pomocnik Cracovii nie narzekał na brak zainteresowania, jego mecze przyjeżdżali oglądać przedstawiciele 1. FC Koeln czy Southamnpton, ale teraz do gry mogą wkroczyć jeszcze mocniejsze kluby. Kapustka nie przesądza, czy już latem opuści Kraków, ale wszystko wskazuje na to, że w polskiej lidze go już nie zobaczymy. I rację może mieć Lineker, który uważa, że niedługo będzie częściej oglądał tego piłkarza. Wielkie areny i wielkie mecze dopiero przed Kapustką.
Z rzeczy „niereprezentacyjnych”, warto przeczytać dziś wywiad z Petrem Cechem.
Co uzna pan za sukces?
Wyjście z grupy. Zresztą dla nas sukcesem był już pewnie wywalczony awans do mistrzostw. We Francji nie jesteśmy wśród drużyn, które celują w fazę medalową. Ale możemy o tym marzyć, tego nikt nam nie zabroni.
Może zastanawia się pan nad dalszą grą w reprezentacji, bo futbol już się panu nudzi?
Absolutnie (– Mnie mówiłeś co innego – puszcza oko przysłuchujący się rozmowie Tomas Rosicky. – Cicho, miałeś nikomu o tym nie opowiadać – odpowiada ze śmiechem Cech). To kwestia zmęczenia, głównie podróżami. Tu trzy dni w hotelu, tam trzy dni w hotelu i w roku trochę się tego nazbiera. Ten czas można wykorzystać na relaks, by na sto procent angażować się w każdy trening i mecz.
Ile będzie pan jeszcze grał w piłkę?
To zależy od zdrowia i od tego, czy piłka nadal będzie mi sprawiać frajdę, czy będę miał motywację. Jeśli tylko poczuję, że jest z tym coś nie tak, skończę z graniem. Dlatego nie wyznaczam sobie żadnej granicy i nie powiem, że będę występował jeszcze dwa lata czy pięć.
Fot. FotoPyk