Użalanie się nad piłkarzami to zajęcie – przyznaję – dosyć karkołomne, jako że uważani są oni za absolutnych szczęściarzy, którzy w dodatku na swoje szczęście nie zapracowali (lub zrobili to w bardzo wątpliwym zakresie). A już użalanie się nad zawodnikami ligowymi, w dodatku ze skorumpowanych klubów, w ogóle uznane może zostać za objaw szaleństwa. Trudno – oszalałem!
W piłkę gra się stosunkowo krótko, a o zrobieniu wielkiej kariery czasami decyduje zupełny przypadek, jedna sekunda, jeden mecz. Dlatego każde spotkanie, nie mówiąc już o sezonie, to niepowtarzalna szansa. Niepowtarzalna, bo już powtórzyć się nie może. Jeden z trenerów często mówił piłkarzom – pamiętajcie, że każdy mecz przybliża was do końca kariery. Będziecie mieli o jeden mecz mniej, żeby strzelić gola, popisać się dryblingiem, zrobić coś wspaniałego, co będziecie mogli wspominać.
I teraz do sedna – PZPN wciąż nie ustalił, co zrobić z piłkarzami, których kluby z powodu udziału w aferze korupcyjnej zostały zdegradowane. Dodajmy, że piłkarze ci są akurat niewinni…
Można rzucać nazwiska typu Pawłowski – że zdolny junior będzie musiał zmarnować rok kariery w drugiej lidze (może przejdzie do Legii, ale… czeka na decyzję PZPN). I to rok, który być może miał pokazać, w którą stronę ten piłkarz ma iść – na szczyt, czy raczej w dół. Ale nie o personalia chodzi, lecz o całe zjawisko. Związek karząc kluby powinien też zapewnić ratunek pokrzywdzonym zawodnikom, rozwiązywać kontrakty z winy klubu (czy może być większa wina klubu niż niezawiony przez zawodników spadek z ligi?). Tymczasem ci piłkarze nie wiedzą nic. Co dalej? Gdzie będą mieszkać? Do jakiej szkoły zapisać córkę? W której części kraju? To są zwykłe, ludzkie problemy.
Jeśli poziom sportowy obniży zawodnik, karany jest bez skrupułów. Zabiera mu się pensje, premie, wyrzuca do rezerw, albo w ogóle z klubu. Natomiast jeśli poziom obniża klub, piłkarz jest bezradny.
Kiedyś mój kolega przechodził grać do Szczakowianki Jaworzno. Jak podpisywał kontrakt, to z klubem ekstraklasy. Jak pojechał do domu po rzeczy i wrócił do Jaworzna, był już w drugiej lidze. I co mógł zrobić? Nic! Bodaj nigdy później już w ekstraklasie nie zagrał (bądź były to jakieś nieznaczące epizody).
Na miejscu zawodników byłbym wściekły. Wyobrażacie sobie to? Idziecie do nowej pracy (zostawiając starą, atrakcyjną) myśląc o nowych wyzwaniach. Jednak przerzucają was na odcinek mocno lokalny – trzeba jechać do Świnoujścia, a kilka dni później do Stalowej Woli. Mieliście prowadzić negocjacje na najwyższym szczeblu (mecze z Legią, Wisłą, Lechem), ale musicie zająć się akwizytorką…
O piłkarzy się w Polsce nie dba. Może są słabi, niedoszkoleni, głupkowaci. Może. Ale też powinni mieć swoje prawa. A ktoś w PZPN mógłby się wreszcie wziąć do zwykłej, codziennej roboty.
A tu super filmik, jak działa PZPN: