Reklama

Brutalnie zweryfikowani przez Ekstraklasę (2) – Leonardo da Silva

redakcja

Autor:redakcja

04 czerwca 2016, 15:48 • 3 min czytania 0 komentarzy

Na początku 2003 roku w GKS-ie Katowice nastąpiła ważna zmiana, bo z klubu odszedł Krzysztof Gajtkowski. Było to o tyle dziwne, że najlepszy napastnik klubu zamienił ówczesnego wicelidera – który tracił ledwie punkt do Wisły Kraków – na jedenastego w tabeli Lecha Poznań, który nie mógł być nawet pewny utrzymania w lidze. Transfer doszedł jednak do skutku, a w Katowicach przygotowano dość egzotyczne zastępstwo. Z Legii ściągnięto mało grającego Moussę Yahayę, a w dalekiej Brazylii wyszukano młodą perełkę tamtejszego futbolu, 22-letniego Leonardo da Silvę.

Brutalnie zweryfikowani przez Ekstraklasę (2) – Leonardo da Silva

Innymi słowy, naprawdę mocna drużyna, mająca w tyłach takich piłkarzy jak Widuch, Sznaucner, Sadzawicki czy młody Kowalczyk, postanowiła wprowadzić trochę polotu i finezji w linii ataku. Częściej grał Yahaya, ale kilka swoich szans dostał też Leo, który im częściej pojawiał się na boisku, tym mocniej udowadniał, że nie każdy Brazylijczyk musi być mistrzem techniki. Z jednego meczu i jednej akcji w GKS-ie mogą go jednak wspominać do dziś. Mamy tu na myśli gola z meczu z Lechem, który przyjechał do Katowic już z Krzysztofem Gajtkowskim w składzie. A ten, który miał go zastąpić, zrobił coś takiego:

Uderzenie z czuba z dwudziestu metrów to w futbolu jednak rzadkość, więc po tym trafieniu wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Oczywiście cała akcja była bardzo efektowna i przyniosła kapitalny efekt, bo trzy punkty zostały w Katowicach, ale… czy Leo byłby w stanie to powtórzyć? Jak pamiętamy, raczej nie do końca, bo było to jego jedyne trafienie dla GKS-u. Jakkolwiek spojrzeć, Brazylijczyk miał jednak swoją wielką chwilę, kiedy mógł ściągnąć koszulkę i szaleć na płycie boiska dziękując Jezusowi.

Co ciekawe, eksperyment w ataku GKS-u, mimo że Yahaya i da Silva strzelili łącznie trzy gole, można uznać za udany. Drużyna skończyła sezon na trzecim miejscu i zakwalifikowała się do europejskich pucharów, kosztem chociażby Legii. Leo został w drużynie do nowego sezonu, w którym zdążył jeszcze wziąć udział w kompromitującym dwumeczu z Cementarnicą Skopje, po którym GKS odpadł przy gorszym stosunku goli wyjazdowych. A po odstrzeleniu klubu z Europy ulotnił się też sam Leo.

Reklama

Jak potoczyły się dalsze losy Brazylijczyka? Najpierw wrócił do ojczyzny, by później – po krótkim epizodzie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – trafić do austriackiej Bundesligi. W barwach Rheindorf Altach rozegrał sezon życia, bo w 28 meczach zdobył 14 goli. Rok później zakończył te same rozgrywki już bez żadnego trafienia na koncie, co zapoczątkowało jego tułaczkę po świecie. Później widywano go w Norwegii, ponownie w Austrii, w Hongkongu, Myanmarze i Egipcie. W 2012 roku powrócił do Brazylii, gdzie zakończył swoją dosyć barwną przygodę z piłkę.

A my zapamiętamy go z tego, że kiedyś sieknął Lechowi z czuba z dwudziestu metrów.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...