Reklama

Promes zamiast Bergkampa. Holandio, co poszło nie tak?

redakcja

Autor:redakcja

01 czerwca 2016, 11:03 • 4 min czytania 0 komentarzy

Na mistrzostwa Europy ich liga pośle mniejszą liczbę zawodników niż nasza Ekstraklasa. Sami oczywiście obejrzą je z domu, ale zanim to nastąpi, pozwolą się sprawdzić tym, którzy bilety do Francji mają już zabukowane. Kiedyś – wzór dla innych, kraj w którym sposobów na zażegnanie piłkarskiego kryzysu szukali obecni mistrzowie świata, Niemcy. W tym momencie – w najlepszym wypadku – 25. reprezentacja Europy. Bo przecież do najlepszej 24 się nie załapała.

Promes zamiast Bergkampa. Holandio, co poszło nie tak?

Szesnaście lat. Tyle czasu czekaliśmy na możliwość ponownego starcia się z reprezentacją „Oranje”. W futbolu – całe wieki. Jedno pokolenie zdążyło przeminąć, w jego miejsce natychmiast wskoczyło zupełnie nowe.

Ale nowe niekoniecznie znaczy lepsze.

Holendrzy zawsze uchodzili za wyznacznik szkolenia piłkarzy na najwyższym poziomie. Jeżeli ktoś wychodził ze szkółki Ajaksu, PSV czy Feyenoordu, od razu opuszczał ją opatrzony znakiem najwyższej jakości. Nie był przeznaczony po to, by zostać solidnym ligowcem, a prawdziwą gwiazdą światowej piłki. Dowód? Spójrzcie na to, jaki skład mógł wtedy, szesnaście lat temu w Lozannie wystawić przeciwko Polsce Frank Rijkaard:

Edwin van der Sar (Juventus)

Michael Reiziger (FC Barcelona)
Jaap Stam (Manchester United)
Frank de Boer (FC Barcelona)
Giovanni van Bronckhorst (Glasgow Rangers)

Aron Winter (Ajax)
Phillip Cocu (FC Barcelona)
Clarence Seedorf (Inter)
Boudewijn Zenden (FC Barcelona)

Dennis Bergkamp (Arsenal)
Patrick Kluivert (FC Barcelona)

Reklama

Niedługo później, już na Euro 2000 Wintera zastąpił oszczędzany w tamtym spotkaniu Edgar Davids. A wiecie, kto w tamtej reprezentacji wchodził z ławki, bo do pierwszego składu się nie łapał? Ronald de Boer. Marc Overmars. Roy Makaay. Mistrzowie krajów, królowie strzelców, gwiazdy najsilniejszych europejskich lig. Mieliśmy taki pomysł, by tamten skład zestawić z dzisiejszym, ale darujemy sobie. Dlaczego?

Dziś na Polskę ma wyjść taki skład:

Jasper Cillessen (Ajax)

Joel Veltman (Ajax)
Jeffrey Bruma (PSV)
Ron Vlaar (AZ)
Jetro Willems (PSV)

Riechedly Bazoer (Ajax)
Kevin Strootman (Roma)
Georginio Wijnaldum (Newcastle)

Quincy Promes (Spartak Moskwa)
Luuk De Jong (PSV)
Memphis Depay (Manchester Utd)

Tak, zgadliście. 11:0. Na żadnej pozycji Holendrzy obecnie nie mają zawodnika lepszego niż wtedy. Ba. Stawianie Quincy’ego Promesa obok Dennisa Bergkampa zakrawałoby o kpinę. van Bronckhorst i Willems. Kluivert i de Jong. Bruma i Stam… Czujecie tę przepaść? Nawet gdyby do Gdańska zjechali van Persie do spółki ze Sneijderem i Huntelaarem, niewiele by to pomogło. Zresztą zastanówcie się, czy te półtorej dekady temu największą gwiazdą reprezentacji Holandii ktokolwiek miałby prawo nazwać zawodnika grającego w lidze tureckiej? Do tego nie zostającego w niej mistrzem? W zasadzie jedynym trzymającym fason pozostaje w tej chwili delikatny jak szklanka Arjen Robben, którego braknie – a jakżeby inaczej – z powodu urazu.

Coś się ewidentnie spieprzyło. Świat uciekł Holendrom, a jakiś czas temu ciekawą analizę takiego a nie innego stanu rzeczy w Holandii przedstawił w rozmowie z Leszkiem Milewskim Michiel Jongsma:

„Problemy są dogłębne, sięgają Eredivisie i całej naszej kultury piłkarskiej. Łatwo jest sprowadzić kłopoty klubów do braku kasy: o, nie możemy rywalizować jak równy z równym w Champions League, bo inni są bogaczami. Ale to wymówka –  jeśli nie masz pieniędzy, to wciąż możesz sobie poradzić, wystarczy, że będziesz sprytny, kreatywny i innowacyjny. Te cechy zawsze nas określały. Nasze szkolenie było najlepsze, nasi trenerzy wyznaczali nowoczesne trendy, osiągali sukcesy na całym świecie. Ale tak bardzo uwierzyliśmy w swój model, tak bardzo uwierzyliśmy, że wiemy wszystko, że mamy najzdrowszy system, który nie wymaga zmian, że staliśmy się leniwi. Siedzieliśmy w mydlanej bańce, zachwyceni sobą, a ta właśnie pękła i ujawniła nam, że wszyscy zrobili kilka kroków do przodu, a my zostaliśmy w tyle. Wiesz, że kilkanaście lat temu, gdy Niemcy byli w kryzysie, przyjechali do nas szukać inspiracji do wymyślenia siebie na nowo?”

Reklama

(po całość odsyłamy TUTAJ – KLIK!)

***

Kiedyś wygranie z Holandią było sensacją. Ogromnym prestiżem, o którym tylko nieliczni mogli pomarzyć. Czterdzieści jeden lat temu, gdy wygraliśmy 4:1 z szoku nie umiał wyjść Johan Cruyff, który w przegranym meczu w Chorzowie kapitanował drużynie z Johanem Neeskensem, Ruudem Geelsem, Wimem Jansenem czy Ruudem Krolem.

A dziś? Dziś niech wymowną będzie oczywista odpowiedź na pytanie: czy ktoś ma zamiar być w jakikolwiek sposób zszokowany, jeśli ze zwieszoną głową z boiska w Gdańsku zejdzie Riechedly Bazoer?

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...