Gdyby na negocjacyjne stoły nie wjechały ich grube miliony, najkosztowniejszym transferem byłaby transakcja pomiędzy FC Porto i Stoke City, zakończona przeprowadzką Giannellego Imbuli. Gdyby nie exodus solidnych piłkarzy do ich ligi, mówilibyśmy o najnudniejszych okienku zimowym od 1979. Chińczycy. Z przytupem weszli do piłkarskiego mainstreamu, zagościli w nim tylko na chwilę, ale tę ofensywę należy traktować jako zapowiedź – lada moment wrócą, pewnie z jeszcze bardziej szalonymi pomysłami.
Dlatego uznaliśmy, że warto sprawdzić, czy mają powody do zadowolenia po zimie – to może przecież determinować ich poczynania w najbliższym czasie. Którzy spośród piłkarzy znanych z europejskich boisk w Chinach odcinają kupony z klasą, a którzy jak na razie okazują się nie najlepszą inwestycją? Zapraszamy na nasz przegląd.
ALEX TEIXEIRA (Jiangsu Sainty)
Wypada zacząć od Brazylijczyka, wszak wraz z przeprowadzką do Chin wylądował w dwudziestce najdroższych piłkarzy w historii. Gdyby w tym momencie zastosować przelicznik – wyszłoby, że Azjaci za jednego gola swojego gwiazdora musieli zapłacić… 12,5 miliona euro. Alex nie przeniósł strzeleckiej formy z Ukrainy do Chin – jesienią w Szachtarze wpisał się na listę strzelecką 26 razy w 26 meczach we wszystkich rozgrywkach, wiosną trafił ledwie 4 razy w 17 spotkaniach. 2 gole zdobył w lidze (oba w pierwszym meczu, od razu wziął się za całowanie herbu), 2 w Azjatyckiej Lidze Mistrzów (jego zespół odpadł z rywalizacji po fazie grupowej), do tego dołożył 2 asysty.
Nic dziwnego, że jego postawy nie docenił Dunga i ostatecznie nie znalazł dla niego miejsca w kadrze na Copa America (był jedynie na wstępnej liście, na której pojawiło się aż 40 nazwisk). Jak tak dalej pójdzie, debiutu w kadrze Canarinhos się nie doczeka. Pocieszenie? Na Ukrainie nikt nawet nie zbliżył się do jego wyniku wypracowanego w 15 meczach i został królem strzelców tamtejszej ligi. No i oczywiście stan konta.
RAMIRES (Jiangsu Sainty)
Skoro już jesteśmy przy drużynie prowadzonej przez Dana Petrescu, to sprawdzamy drugą z jej gwiazd. Ze sprowadzonego za 28 milionów Ramiresa Chińczycy zadowoleni są nieco bardziej niż z zaciętego Teixeiry. W Lidze Mistrzów robił co mógł, by jego ekipa powalczyła o wyższe cele, zanotował cztery asysty w pięciu meczach, dzięki czemu jego nazwisko można było znaleźć w zestawieniach najlepszych piłkarzy fazy grupowej. Znamy go jako zawodnika o dość mocno określonej charakterystyce, raczej nieszczególnie widowiskowego, ale w Chinach dostaje więcej zadań ofensywnych i w słabszym piłkarsko otoczeniu radzi sobie z nimi całkiem przyzwoicie. Można postawić plusik przy tym nazwisku.
Na marginesie: dość niespodziewanie najlepiej z brazylijskiego zaciągu wypada ściągnięty ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich za ledwie 2 miliony, również znany z europejskich boisk Jo.
JACKSON MARTINEZ (Guangzhou Evergrande)
Zespół Kolumbijczyka po 11 kolejkach jest liderem ligi chińskiej z zapasem pięciu punktów, ale udział byłego piłkarza Atletico Madryt w tym sukcesie jest niewielki. To znaczy samo wejście do tamtejszej ligi miał całkiem imponujące, bo wywalczył Superpuchar i strzelał bramki w trzech pierwszych meczach, ale później przyplątała się kontuzja, przez którą Martinez opuścił już dziewięć spotkań i nie zagra na Copa America. Poza tym mówi się, że jego przygoda z Azją szybko może dobiec końca – do Europy miałby wrócić w ramach przejęcia Milanu przez chińskich właścicieli z grupy Evergrande Real Estate Group Ltd.
Co ciekawe, jego klub podzielił losy drużyny Teixeiry oraz Ramiresa i również nie przeszedł fazy grupowej w azjatyckim odpowiedniku Ligi Mistrzów, ustępując ekipie z Japonii i Australii (w tych rozgrywkach Martinez zdążył zanotować asystę w czterech meczach). To naprawdę spore niespodzianki, bo wydawało się, że po takich wzmocnieniach te ekipy zatrzęsą piłką na kontynencie.
GERVINHO (Hebei China Fortune)
W wywiadzie udzielonym “L’Equipe” zdradził, że za każdego gola obiecaną ma premię w wysokości – uwaga – 120 tysięcy funtów. Na razie jednak Iworyjczyk więcej hajsu zgarnął w ramach wejściówek (47 tysięcy) – zagrał w 11 spotkaniach, w których strzelił trzy gole (i zanotował cztery asysty). Taka a nie inna gratyfikacja finansowa za trafienie do siatki może tłumaczyć niektóre zachowania piłkarza – zdobycie jednej z bramek poprzedził prawie 70-metrowym rajdem, trzeba dużo determinacji, by zrobić coś takiego.
Tak czy siak Gervinho – o którym od dłuższego czasu mówiło się, że przestaje go interesować poważne granie i planuje skok na kasę – musi być zadowolony. Jego pracodawcy też szczególnie nie narzekają, bo beniaminek zajmuje aktualnie drugie miejsce w tabeli.
EZEQUIEL LAVEZZI (Hebei China Fortune)
Nie wiemy, ile tysięcy za bramkę obiecali szefowie Hebei Argentyńczykowi – stawiamy, że też sporo – ale jak na razie nie ma to większego znaczenia, bo były piłkarz PSG w Chinach w ogóle nie strzela, a za nim już 10 występów. Czy to oznacza, że zawodzi na całej linii? Nie do końca, bo przy jego dorobku widnieją cztery asysty, a o tym, że nie zdziałał świadczy też fakt, że przeprowadzka do Chin nie spowodowała, iż wypadł z reprezentacji. Jak sam podkreśla, liga chińska zaskoczyła go poziomem, oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
W byłym klubie Miroslava Radovicia znalazło się również miejsce dla dwóch innych w miarę znanych piłkarzy, chociażby z występów w Sevilli. Stephane M’Bia gra niemal wszystko od deski do deski, zapewnia drużynie stabilizację w środku pola. Transfer na plus. Nieco gorzej wiedzie się za to Gaelowi Kakucie. Jego akcje stoją najniżej ze wszystkich obcokrajowców, więc musi czekać, aż któryś z wyżej wymienionych graczy opuści murawę. Ale też nie daje trenerowi zbyt wielu argumentów, by umiejscowił go w hierarchii wyżej. Na razie strzelił tylko jedną bramkę i zaliczył jedną asystę.
FREDY GUARIN (Shanghai Shenhua)
Jego drużyna na razie gra poniżej oczekiwań, zajmuje szóste miejsce w tabeli, ale raczej nikt nie żałuje inwestycji w kolumbijskiego piłkarza. 13 milionów euro nie wygląda aż tak bardzo okazale jak fortuny, o których dziś już wspominaliśmy, a Guarin jest po prostu niezawodny. Od niego Gregorio Manzano zaczyna ustalanie składu i ani myśli ściągać go z boiska. W lidze nie opuścił nawet minuty. Kilka dni temu zdobył pierwszego gola, do tego zanotował cztery asysty.
Trzy z nich na bramki zamieniał znany nam doskonale z występów w Europie Demba Ba. Senegalczyk, który do Chin trafił jeszcze przed wielką ofensywą transferową, robi w tym sezonie furorę – z 7 bramkami jest liderem klasyfikacji strzelców. Jego zmiennikiem jest wyjęty za drobne z MLS Obafemi Martins – on z kolei na razie zawodzi.
*
Jeśli chodzi o pozostałych piłkarzy, za których Chińczycy nie musieli płacić ogromnych pieniędzy, na wyróżnienie zasługuje chociażby Fredy Montero, który zamienił Sporting Lizbona na Tianjin Teda – strzelił cztery gole i zaliczył dwie asysty, z miejsca stał się gwiazdą swojej drużyny. Bardzo solidnie wygląda także turecki obrońca z australijskim paszportem Ersan Gulum, który do Hebei China Fortune trafił z Besiktasu za 7 milionów. Tak samo jak leciwy Tim Cahill, a za niego Hangzhou Greentown F.Cnie musiało płacić wcale.
Generalnie gdyby Chińczycy mieli wyciągać wnioski na podstawie dotychczasowych dokonań piłkarzy sprowadzonych zimą, pewnie zastanowiliby się, czy warto w dalszym ciągu rozbijać bank. No bo okazało się, że za “marne” kilka, kilkanaście milionów euro można wyciągnąć znanego piłkarza, który da tyle samo jakości lub nawet więcej. Jednak szczerze wątpimy, by rekord Teixeiry przetrwał dłużej niż kilka miesięcy. Maszyna ruszyła, tak szybko się nie zatrzyma.