Możliwe jest sprowadzenie piłkarzy z zagranicy, ale nie wykluczam też transferów graczy występujących w ekstraklasie. Chcemy wzmocnić się przed eliminacjami Ligi Mistrzów, ale nie zapominamy także o młodych zawodnikach. Wcześniej też stawialiśmy na młodzież. Wystarczy przytoczyć przykład Jarka Niezgody, który przychodził w zimie. Zakładaliśmy, że trzeba mu dać kilka miesięcy. Ten okres minął i wydaje mi się, że teraz jego szanse na grę w ekstraklasie są dużo większe – mówi Bogusław Leśnodorski w dzisiejszym “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym”. Zapytany o Stępińskiego mówi wprost: – Szanse są bliskie zeru.
FAKT
Na okładce znane twarze. Tabloid nie mógł przepuścić takiej okazji:
Z rzeczy poważniejszych, na początek barwne i emocjonalne wypowiedzi Kamila Grosickiego.
– Reprezentować swój kraj w mistrzostwach Europy? Dla mnie to brzmi jak bajka. Zresztą właśnie tak się czuję, jakbym był bohaterem pięknej bajki. Kiedy przed spotkaniem słyszę Mazurka Dąbrowskiego, czuję się niesamowicie nakręcony. Za wyjście na boisko w biało-czerwonej koszulce z orłem na klatce piersiowej dałbym się pokroić. Wiem, że zazwyczaj to tylko taki zwrot, ale u mnie jest tak dosłownie. (…) W kadrze Francji znalazł się nasz bramkarz Benoit Costil. Przed wylotem do Polski śmiałem się, że następnym razem zobaczymy się z Benoit nie na pierwszym letnim treningu, tylko w lipcu na Stade de France – opowiada wychowanek Pogoni Szczecin.
Bogusław Leśnodorski mówi o najbliższych ruchach kadrowych Legii.
Kiedy będzie znana przyszłość trenera Czerczesowa?
Przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu powinno być wszystko jasne.
Czy czeka nas ofensywa transferowa Legii?
Możliwe jest sprowadzenie piłkarzy z zagranicy, ale nie wykluczam też transferów graczy występujących w ekstraklasie. Chcemy wzmocnić się przed eliminacjami Ligi Mistrzów, ale nie zapominamy także o młodych zawodnikach. Wcześniej też stawialiśmy na młodzież. Wystarczy przytoczyć przykład Jarka Niezgody, który przychodził w zimie. Zakładaliśmy, że trzeba mu dać kilka miesięcy. Ten okres minął i wydaje mi się, że teraz jego szanse na grę w ekstraklasie są dużo większe.
Podobno poważnie rozważacie pozyskanie Stępińskiego?
Szanse są bliskie zeru.
Ofensywę planuje także Lech. Jeśli wierzyć „Faktowi”, w grę wchodzą takie nazwiska jak Szukała, Majewski, Makuszewski czy Mihai Radut.
GAZETA WYBORCZA
Na start barwny wywiad z Wojciechem Szczęsnym.
Po 1989 r. tak znakomitej atmosfery wokół reprezentacji jeszcze nie było. Zwycięstwo nad Niemcami, świetne eliminacje, seria pięciu wygranych z rzędu i styl, który przyciąga dziesiątki tysięcy kibiców na trybuny.
Smutne jest tylko to, że uważasz to za jakąś rewelację. Tak powinno być zawsze. Może zaczynamy być normalni? W połowie maja selekcjoner mógł dać nam wolne, ale atmosfera jest super, więc spotkaliśmy się na zgrupowaniu w Juracie razem z rodzinami. Tutaj pierwszy raz zobaczyłem dziecko Łukasza Fabiańskiego, identyczne jak on. Lepiej spędzić czas w sposób zorganizowany, niż gdyby jeden pojechał do Dubaju, inny do Nowego Jorku, a trzeci na Majorkę. Wiele razy słyszałem, że rodzinna atmosfera jest kluczem do sukcesu reprezentacji. Warto ją pielęgnować.
Z czego ona wynika?
Wiadomo, że nic tak nie buduje atmosfery jak zwycięstwa. Tylko że coś musi się stać, by zacząć wygrywać. I robi się kółko. Dużo dała praca selekcjonera. Adam Nawałka jest z nami bardzo szczery, choć nie zawsze miły. Chciałem grać, ale wiosną ubiegłego roku usłyszałem, że tracę miejsce w bramce. Selekcjoner zawsze wszystko robił jednak z wielką klasą, bardzo ładnie zachowywał się w stosunku do partnerek piłkarzy, gdy chciały przyjechać do naszego hotelu. Powstała kultura wzajemnego zaufania. Jak ktoś po meczu chce się napić piwa, to trener pozwala, nie ma chowania się po kątach w pokoju.
Kiedyś picie odbywało się w pokojach?
Kiedyś nie można było pić po meczach. Mogę się domyślać, co działo się w pokojach. U Nawałki na początku była bardzo duża dyscyplina, na pierwszych dwóch zgrupowaniach baliśmy się go. Musieliśmy wspólnie wchodzić na posiłki i wychodzić z nich, było trochę po wojskowemu. Wszyscy się jednak podporządkowali i świetnie zachowywali. My zaufaliśmy trenerowi, a on nam. Powstało z tego coś fajnego. To zaufanie tworzy atmosferę. A czy ma ona przełożenie na wyniki? Może tak, na pewno przyjemniej się wygrywa, gdy atmosfera jest, niż gdy jej nie ma.
Danke Pep – w kolejnym tekście „Wyborcza” podsumowuje czas spędzony przez Hiszpana w Bayernie.
Opinii na temat jego pracy jest wiele. W trzy lata wygrał z Bayernem klubowy mundial, trzy razy Bundesligę i dwa razy Puchar Niemiec. Niewypałem okazała się Liga Mistrzów, gdzie trzykrotnie poległ w bratobójczych półfinałach z rywalami z Hiszpanii. Pokonywali go przyjaciele: Carlo Ancelotti z Realem, Luis Enrique z Barceloną i niedawno Diego Simeone z Atlético. – Nie można mieć wszystkiego, życie rzadko ociera się o doskonałość – skomentował. Część niemieckiej prasy uważa jednak, że zaprzepaścił dziejową szansę. Pracę w Bayernie zaczął od porażki z Borussią w Superpucharze Niemiec latem 2013 roku. Wystawił rezerwowych, a kiksy bramkarza Starka i stopera Van Buytena pozwoliły świętować drużynie z Dortmundu. W sobotę trzy lata Guardioli w Monachium w klamrę spiął finał Pucharu Niemiec, z tą samą Borussią. Na jej czele stał Thomas Tuchel uważający Pepa za swojego mentora i nauczyciela. Tuchel uwielbia grę Barcelony, a kiedy Guardiola pojawił się w Bundeslidze, zaprzyjaźnił się z nim. Spędzili wiele godzin, rozprawiając o futbolu.
SUPER EXPRESS
Mariusz Stępiński to kolejny piłkarz, który korzysta z diety Anny Lewandowskiej. Jak tak dalej pójdzie, żonę Lewego trzeba będzie włączyć do sztabu kadry.
Podobno zacząłeś współpracować z Anią Lewandowską. Jak ci pomaga?
Wprowadziłem podobny model odżywiania, jaki Ania sama stosuje. Dzięki temu czuję się dużo lepiej fizycznie. Bardzo fajnie nam się współpracuje, to dla mnie ważna sprawa. Staram się zdrowo odżywiać i widzę efekty. Na zgrupowaniach jest tak dużo jedzenia, że bez problemu można wybrać sobie coś zdrowego.
Robert Lewandowski przed meczami zajada się kulkami mocy przygotowanymi przez żonę. Ty też masz swoje?
Dla mnie najważniejsze jest, żeby przed meczem zjeść węglowodany. Najczęściej jest to ryż albo bataty. Nie odkryłem jeszcze jednak czegoś, co by mi szczególnie dawało moc (śmiech).
Kadra w hotelu w Arłamowie będzie skutecznie schowana przed podglądaczami.
Biało-czerwoni zajmą całe piętro hotelu, wraz z restauracją i pokojami odpraw. Na ten poziom pozostali goście nie będą mieli wstępu. – Dbamy o każdy szczegół, nawet okna z hotelowych korytarzy, z których widać boisko, będą wyklejone specjalną folią, nikt nas nie podejrzy – mówi rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski. Otoczone z trzech stron lasem boisko jest specjalnie ogrodzone. Murawa spełnia meczowe wymogi UEFA. – Nasi piłkarze będą mieli takie warunki jak na stadionach we Francji, to najlepsza murawa w Polsce – mówi Tomasz Czuszel z firmy Trawnik Producent. Podopieczni Adama Nawałki będą mieli do dyspozycji równie luksusową strefę odnowy biologicznej, baseny i halę sportową
PRZEGLĄD SPORTOWY
Temat numeru – wywiad z Kamilem Grosickim.
W Szczecinie jest pan „Grosikiem” czy „Oplem”?
„Oplem” jestem tylko, kiedy spotykam kolegów ze szkoły. Śmiesznie się potoczyło, bo dzisiaj gram we Francji, a jako dziecko trenowałem w koszulce francuskiego Girondins Bordeaux, którego sponsorował właśnie Opel i stąd ta ksywa. (…)
Dalej Kamil opowiada o tym, że da się pokroić za reprezentację, a dziennikarz przytomnie go ripostuje.
Teraz chce pan dać się pokroić za kadrę, ale w 2007 roku nie chciał pan zagrać na mistrzostwach świata do lat 20.
Chciałem wystąpić w Kanadzie, ale poprosiłem o zwolnienie z wyjazdu na turniej towarzyski do Jordanii. Byłem przybity, bo z pogonią spadliśmy z ligi, poza tym w głowie zawróciła mi ówczesna dziewczyna. Chciałem odpocząć, choć dzisiaj nie za bardzo wiem po czym. Potem wszystko zostało wyjaśnione. Przeprosiłem trenera, zarząd PZPN, kibiców. Zachowałem się nieprofesjonalnie. Bardzo mi pomógł Andrzej Zamilski, który bronił mnie i później walczył o mój powrót do kadry.
Pana bajka trwa, ale niedługo może się skończyć. Mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Mówi to coś panu?
Mówi. Dlatego pierwszy mecz z Irlandią w Nicei jest kluczowy. Nieważne, w jaki sposób, po prostu musimy wygrać, żeby zyskać spokój i pewność siebie.
Krzysztof Mączyński przyjechał na reprezentację w nieco innej sytuacji niż reszta. Dla nich runda się kończy, dla niego dopiero zaczyna.
– Kiedy grałem w lidze chińskiej tez mieliśmy dwa, czy nawet trzy miesiące przerwy Bez żadnego, poważnego kontaktu z piłką. Teraz przerwa trwała ciut dłużej, ale mam ogromną satysfakcję, że się udało, że wróciłem do reprezentacji i walczę o jedno z 23 miejsc na turniej we Francji. (…) – Akurat przygotowanie fizyczne i motoryczne nigdy nie było dla mnie problemem, dlatego kiedy się rehabilitowałem w ogóle się o to nie martwiłem. Wiem, że potrzebuję niewiele czasu, by wejść na maksymalny pułap obciążeń. Jeśli już o cokolwiek się obawiałem, to bardziej o walory piłkarskie, czucie piłki, boiskową pewność. Ale to zawsze wraca, nie zapomina się tego jak jazdy na rowerze. W trakcie kontuzji nie leżałem do góry brzuchem, sporo poświęciłem, by wrócić na boisko – mówi Mączyński.
Bogusław Leśnodorski ostry jak nigdy.
W poniedziałek była gala Ekstraklasy, na której wyróżniono najlepszych zawodników sezonu. Powiedział pan, że wybory są zabawne. O które dokładnie rozstrzygnięcia chodzi?
O większość. Jak najlepszym obrońcą ligi może zostać facet, który w ogóle nie broni? Nagrodę powinien otrzymać zawodnik faktycznie występujący w defensywie. Idźmy dalej: najlepszym trenerem został facet, który nic nie wygrał. Jeśli już wybrano kogoś, kto nie zdobył żadnego trofeum, to moim zdaniem powinien być to Piotr Stokowiec z Zagłębia Lubin. Najlepszym pomocnikiem ligi został Rafał Murawski. Z całym szacunkiem, ale gdzie mu do Tomka Jodłowca? Nie chcę się jednak licytować, nie róbmy z tego „fajerwerków”. Traktuję ten plebiscyt jak zabawę, nie jak poważny konkurs.
Stwierdził pan na gali, że niektórzy nie są zadowoleni z triumfu Legii. Kogo denerwują wasze sukcesy?
Na przykład wielu dziennikarzy. Mają swoje sympatie i uważają, że wszystko wiedzą lepiej. Poza tym postawa trenera Stanisława Czerczesowa na konferencjach sprawia, że pewnie wielu bardzo czeka na to, aż naszemu szkoleniowcowi powinie się noga. Jest też kilka innych aspektów. News o tym, że Legii coś nie wyszło, sprzedaje się bardzo dobrze. Niektóre osoby czekają na nasze potknięcia i to nie moje przypuszczenia. Ja to po prostu wiem. W wielu redakcjach są ludzie, którzy dobrze nam życzą. Mówią nam, jakie są reakcje ich kolegów na wyniki Legii.
W Piaście nie zamierzają szaleć z pensjami. Z tego powodu w Gliwicach nie będziemy już oglądać Vacka czy Nespora.
Piast „żyje” przede wszystkim z pieniędzy pochodzących z miasta, które jest większościowym akcjonariuszem klubu. Stąd nie może szastać na prawo i lewo pieniędzmi. (…) Wicemistrzostwo Polski nie oznacza finansowego „rozpasania” w klubie z Okrzei, gdzie żaden kontrakt ma nie przekraczać 40 tys. zł miesięcznie, co nawet na polskie warunki nie jest kwotą oszałamiającą. (…) – Piast zawsze zwracał uwagę, aby budżet na każdy sezon był zrównoważony i aby go nie przekraczać. To się udaje, klub dobrze funkcjonuje, teraz pomimo drugiego miejsca będzie podobnie – mówi trener Radoslav Latal, który chyba rozumie politykę klubu, ale chce oczywiście konkretnych wzmocnień.
Jeden z większych niewypałów transferowych minionego sezonu – Marco Paixao. Zamiast grać, głównie się leczył.
Po nieudanym pobycie w Sparcie Praga moja ambicja została podrażniona i jestem podwójnie zmotywowany. Mówiłem już trenerowi, że chcę znów czuć się potrzebny – mówił Paixao w jednym z wywiadów, którego udzielił po przyjściu do gdańskiej drużyny. Boisko brutalnie zweryfikowało plany Portugalczyka, który zadebiutował w Lechii w meczu z Koroną (2:4), potem zagrał jeszcze z Piastem (3:1) i Zagłębiem (0:1). Spotkanie w Lubinie, rozegrane 1 marca, było jedynym, w którym wystąpił od pierwszej do ostatniej minuty. Już podczas okresu przygotowawczego Paixao miał problemy ze zdrowiem. Z tego powodu wcześniej wrócił do Gdańska ze zgrupowania w Turcji. Lekarzom udało się postawić portugalskiego piłkarza na nogi, ale późniejsze próby nie zakończyły się powodzeniem Konieczna była operacja, po której zawodnik przechodzi rehabilitację.
***
JUŻ DZIŚ WIELKA GALA WESZŁO – START 19:00, OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA!
Fot. FotoPyk