Dziś jeden z najlepszych napastników ligi. Najbardziej wartościowy piłkarz Ruchu Chorzów. Kandydat do wyjazdu na Euro 2016. Mariusz Stępiński wyczekuje właśnie nerwowo powołań od Adama Nawałki, a gdzieś w tzw. międzyczasie zapewne odbierze telefon od swojego agenta, który – tak funkcjonuje ten rynek – po sezonie pewnie obsypie go ofertami. 21-latek może się więc poczuć jak przed trzema laty. Bo właśnie wtedy – wchodząc w pełnoletność – ogłosił, że nie przedłuży kontraktu z Widzewem i wyjedzie za granicę.
Głosy ekspertów były podzielone, ale większość sugerowała Mariuszowi, by pozostał w lidze. Najgłośniej swoje zdanie wyrażał – a jakże – Michał Probierz. – Jeżeli Stępiński ma trochę honoru i godności, powinien być wdzięczny Radkowi Mroczkowskiemu, który na niego postawił i Widzewowi, gdzie dostał szansę. I nie ulegać sugestiom, żeby odejść za darmo. Jeżeli Stępiński jest dobry, niech go sprzedadzą za parę milionów złotych. Pomoże klubowi. Jeśli odejdzie za 100 tys. euro, bo ktoś wyliczy taki ekwiwalent, to w końcu w ogóle przestanie się inwestować w młodzież – mówił dzisiejszy trener Jagiellonii.
Wypowiedź zbyt pompatyczna? Z pewnością. Ale z perspektywy czasu trzeba sceptykom przyznać rację – Stępiński po 33 meczach w Ekstraklasie nie był gotowy na emigrację. Efekt doskonale znacie. Chłopak utonął za granicą. W dorosłym zespole Norymbergi – co dziś brzmi abstrakcyjnie – nie rozegrał ani jednego meczu. Nie pomógł drużynie, gdy ta spadała z Bundesligi, ale nie dostał też choćby minuty na zapleczu. Aż trudno uwierzyć, że był tak słaby, ale to zweryfikuje dopiero przyszłość. Jeżeli Stępiński jeszcze kiedyś błyśnie w silniejszej lidze, to słowa krytyki będą należały się Norymberdze za to, że przeoczyła go tak jak Bayer Leverkusen Arka Milika. Nawet na Zachodzie się mylą. Ale czy tak się okaże, to już – jak mawiał klasyk – time will tell.
Tu możecie pooglądać jego gole z Widzewa…