Nie sądziliśmy, że ten moment kiedykolwiek nadejdzie. Już pogodziliśmy się z tym, że liga jest sędziowana… tak, jak jest sędziowana, a w niewydrukowanej tabeli prędzej do zweryfikowania będzie komplet ośmiu wyników, niż osiem pustych kartek. A jednak. W 36. kolejce Ekstraklasy, w absolutnie newralgicznym momencie, gdy każda decyzja może zaważyć jeśli nie o losach tytułu czy spadków, to chociaż o kwocie, którą klub otrzyma za konkretne miejsce w lidze – było czysto. Było absolutnie czysto, bez żadnych błędów bramkowych, ba, może nawet bez szczególnych kontrowersji.
Noty dla sędziów w tej kolejce: 5, 5, 6, 6, 4, 6, 5, 5. Można się czepiać jakichś niepodyktowanych rzutów wolnych za faule w środku pola, na upartego można wyciągać brak konsekwencji w karach kartkowych, ale:
a) nie było niesłusznie nieuznanych goli
b) nie było niesłusznie podyktowanych rzutów karnych
c) nie było oszczędzonych brutali, którzy zasługiwali na czerwoną kartkę a jej nie otrzymali
I odwrotnie, nie dopatrzyliśmy się nieprawidłowych goli niesłusznie uznanych i tak dalej. Kolejka idealna. Unikat. Spełnienie marzeń. Oby ostatnia była taka sama.
Aha, kto wie, czy nie ważniejsza informacja. Według niewydrukowanej tabeli fotel lidera objął gliwicki Piast i jeśli wygra w ostatnim meczu – zostanie niewydrukowanym mistrzem Polski, niezależnie od wyniku Legii! Ciekawe, czy Czerczesow o tym wiedział, układając skład na Lechię…