– Powiem dyplomatycznie, że w ogóle strzelając bramkę Piastowi czułbym się dziwnie, bo nie jest to dla mnie klub obojętny, zostawiłem w nim kawał serducha. Zawsze jeżeli będę grał przeciwko niemu, to będzie to dla mnie coś więcej, niż tylko zwykły mecz – mówi przed meczem ze swoim byłym klubem zawodnik Ruchu, Tomasz Podgórski.
Piast to dla ciebie z wiadomych względów rywal szczególny…
W Gliwicach spędziłem praktycznie całe swoje piłkarskie życie, od juniorów po większość przygody z seniorami, dlatego to będzie dla mnie znowu wielkie przeżycie. W fazie zasadniczej już przetarcie w Gliwicach było, pierwsze koty za płoty. Tam wygrać się nie udało, ale mogę zapewnić, że pałamy żądzą rewanżu.
Jakie to w ogóle uczucie wybiec na „swój” stadion w koszulce innego klubu?
Na początku – bardzo dziwne. Jako zawodnik nigdy nie byłem tam w szatni gości, budynek klubowy to ja znałem, ale od strony od której wchodzą do niego gospodarze. Tyle lat tam byłem i ani razu nie miałem okazji wejść tym „drugim wejściem”, co było dla mnie dość zabawne.
Jakieś tabliczki, tak jak niedawno Juergenowi Kloppowi w Dortmundzie klub wywiesił, żebyś przypadkiem się nie pomylił?
Aż tak to nie, chociaż spotkałem tam ludzi, których praktycznie znam całe życie. Gospodarz zajmujący się obiektem trochę sobie ze mnie pożartował, ale wiedziałem, że po wejściu na stadion bramą główną, po prawej jest szatnia gospodarzy, po lewej gości. Drzwi na szczęście nie pomyliłem, a też od razu podjechaliśmy autokarem pod wejście gości. Więc miałem prostą drogę (śmiech).
Na placu gry dalej towarzyszyły ci te emocje?
Potem, jak już wchodziłem z ławki, to już jakoś mocno się nad tym nie zastanawiałem, chciałem pokazać się z dobrej strony, tym bardziej że nie dostawałem wcześniej zbyt wielu minut. Niestety, szczególnie dobrze się w tym meczu nie zapisałem, przegraliśmy wysoko.
Dzisiaj macie szansę pozbawić Piasta szans na tytuł. Zastanawiałeś się już, czy celebrowałbyś bramkę, powiedzmy w ostatniej minucie, na 1:0, która zabierałaby ostatnią nadzieję gliwiczanom?
Nie lubię takich dywagacji, bo wiadomo że wszystko pokazuje boisko, sytuacja jaka jest. Powiem dyplomatycznie, że w ogóle strzelając bramkę Piastowi czułbym się dziwnie, bo nie jest to dla mnie klub obojętny, zostawiłem w nim kawał serducha. Zawsze jeżeli będę grał przeciwko niemu, to będzie to dla mnie coś więcej, niż tylko zwykły mecz.
W szatni padł już komunikat: panowie, gramy na luzie, bez spinki, żeby przede wszystkim, skoro już o nic nie walczymy, pokazać fajną piłkę?
Trener Fornalik podkreślał, że w tych ostatnich meczach trzeba być rozluźnionym, w pozytywnym sensie. Chcemy pokazać, że stać nas na wiele, gdy presja nie krępuje już w żaden sposób nóg, a samo obciążenie psychiczne jest też inne. Pierwszymi meczami w fazie finałowej szybko zaprzepaściliśmy sobie szansę na awans do pucharów więc przede wszystkim każdy, poza dorobkiem punktowym klubu, gra też indywidualnie o swoją przyszłość.
Wiemy też doskonale, że Piast przyjedzie bardzo zdeterminowany, spodziewamy się że postawi trudne warunki, ale my nie mamy im zamiaru niczego ułatwiać. Mamy słabą serię u siebie, chcielibyśmy kibicom dać na koniec sezonu jeszcze trochę radości.
Ty wiesz już, czy po sezonie zostajesz przy Cichej?
Na razie w zespole jest taka sytuacja, że nie wiadomo co będzie za miesiąc, dwa, a raczej staramy się myśleć o tu i teraz. O spotkaniu z Piastem, o meczu z Lechem. Pewnie coś więcej będzie można powiedzieć na początku czerwca, może pod koniec maja, kiedy zapadną jakieś kluczowe decyzje odnośnie składu na następny sezon.
Ostatnio do składu przebojem wbił się szesnastoletni Przemek Bargiel, jak ty oceniasz tego chłopaka?
Myślę, że ma potencjał i jest materiałem na dobrego piłkarza, ale jest jeszcze bardzo młody i na pewno nie można go zagłaskać. Ja zresztą patrzę mniej na jego umiejętności. Oczywiście, bez nich nie znalazłby się w tej szatni i w tym klubie i one też są ważne, ale mnie bardziej interesuje to, jak on się zachowuje, jakim jest człowiekiem i jak się odnajduje na boisku między starszymi zawodnikami. Można się zdziwić, jak ma wszystko dobrze poukładane w głowie jak na swój wiek. Teraz zresztą wielu młodych chłopaków jest zafiksowanych na sukces, na ciężką pracę, na te detale które decydują, czy pójdziesz gdzieś wyżej. I Przemek dał się poznać jako ktoś właśnie taki.
Prosił cię o jakieś wskazówki, szuka w tobie mentora?
(śmiech) Nie, myślę że Przemek stara się czerpać od wszystkich po trochu, a my mamy wielu jeszcze bardziej doświadczonych zawodników w drużynie, choćby wspomnieć Łukasza Surmę, którego wskazówki mogą być dla niego chyba najcenniejsze. Śmialiśmy się nawet, że jak Łukasz miał sto meczów, to Przemek się dopiero rodził.
Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA
fot. 400mm.pl