2:0 to niebezpieczny wynik? Być może. Ale czas ukuć jeszcze jedną uniwersalną piłkarską prawdę: na wiosnę z Zagłębiem Lubin każdy wynik jest niebezpieczny. Podczas gdy Lech Poznań – wciąż jeszcze urzędujący mistrz Polski – śrubuje liczbę meczów, w których nie potrafił odrobić straty, Zagłębie po otrzymanym gongu tylko się rozwścieczyło. Zamiast się podłamać, skoczyło szczecinianom do gardła i rozerwało je na strzępy.
Kucie mitu, że w Lubinie wiosną gra FC Filip Starzyński, to rzadkiej klasy bujda. Jak dzisiaj grał nasz rodzimy Figo? Przeciętnie jak na swoje duże możliwości. Na pewno nie stemplował każdej akcji i na pewno miewał znacznie lepsze mecze. Ale jego słabszy dzień w niczym nie odcisnął się na grze Miedziowych. Ciężar odpowiedzialności brali na siebie inni i robili to świetnie. Tak, Starzyński jest ważnym ogniwem, jednym z kluczowych, ale też nie przeceniajmy jego roli, a doceńmy klasę roboty Stokowca i wszechstronnego zespołu, jaki stworzył.
Zagłębie gra mądrze, Zagłębie gra sprytnie. Ile paniki w szeregach Portowców wywoływało pojawianie się w polu karnym ludzi, których tam się nie spodziewali. Okej, defensywny pomocnik wchodzący w piątkę przy rzucie rożnym czy wolnym – to znamy. Ale gole Kubickiego i Łukasza Piątka padały z gry, a obaj pełnili w tamtym momencie rolę wysuniętych dziewiątek – Inzaghi nie powstydziłby się tak wypracowanej pozycji (Kubicki), a Bergkamp takiego nawinięcia Czerwińskiego (Piątek). Prawda, że Zagłębie przebudziło się stosunkowo późno, ale od tamtego momentu grało koncertowo i basta – Janoszka czy Woźniak, w pierwszej połowie w zasadzie anonimowi, zaczęli rozdawać karty. Tym bardziej doceniamy jednak pracę wykonaną przez Guldana – podczas gdy inni mieli wahania, on od początku do spółki z Dąbrowskim trzymał defensywę w ryzach. To w dużej mierze dzięki niemu Miedziowi przeszli suchą stopą przez gorsze chwile.
Problemem Pogoni jest to, że na atak mógłby tam wejść równie dobrze sam Michniewicz. Zwoliński to na naszym ligowym rynku poważna marka, ale to co dzisiaj grał – kryminał. Zejście w 45 minucie i tak było szczytem wyrozumiałości. Co akcja to strata, złe podanie, fatalna decyzja. Tego gracza chyba trzeba posłać do psychologa, bo piłkarzem przecież tak słabym nie jest. Drugim napastnikiem Dwaliszwili, który umie przytrzymać piłkę, umie zrobić trochę wiatru, ale seryjny snajper – delikatnie mówiąc – to to nie jest. Jak uderzył przewrotką to cieszyliśmy się, że nikomu nic się nie stało. Z taką ofensywą nieważne jak będziesz grał w środku pola (a to wcale w Pogoni nie leży), bo nie będzie do kogo dograć, nie będzie miał kto wykończyć.
Oglądaliśmy wczoraj innego kandydata do pucharów, Lechię. Powiemy szczerze – Zagłębie to na dzień dzisiejszy poważniejsza kandydatura i tyle w temacie. Może nie dająca pewności, że nie będzie kłopotów i przykrej wpadki z jakimiś ogórkami, ale przyznamy się bez bicia: gdzieś po cichu patrząc na ich grę mamy cień nadziei, że jest tu szansa na pozytywne pucharowe zaskoczenie.