Kolarze dojechali do mety, pierwsi w grupie spadkowej zostali ostatnimi, ostatni próbują zostać trzecimi od końca, trener Probierz pobił rekord Podlasia w biegu na 50 metrów, a marynarka trenera Podolińskiego szyderczo szczerzy szwy i guziki. Przed nami deser – finałowy mecz Pucharu Polski, więc pamiętajmy: szale w górę, gorący doping, taksówkę zamawiamy w przerwie, bo po meczu się nie dodzwonimy i przede wszystkim – nie walimy w autokar. Powtarzam: nie walimy w autokar.
Zagłębie Lubin – Legia Warszawa 2:0
– Dzień dobry, prezesie – powiedział słuchawka telefonu do prezesa Zagłębia – Chcielibyśmy wypożyczyć zawodnika Tosika… Nie, nie na pół roku – na tydzień. Bo wie pan, prezesie, będziemy niedługo grać z Legią i w sumie nam bez różnicy, czy wyeliminuje ich napastnika, czy strzeli gola, on zresztą nawet nie musi wychodzić na boisko. Przebierzemy go w nasze barwy, postawimy w hallu, wpiszemy pomyłkowo do składu… Tyle chyba wystarczy.
Symboliczna dla całego meczu była bramka Krzysztofa Piątka: spokój, precyzja, bezradność przeciwnika.
– Wiesz, jeśli chcesz, to powiem trenerowi, że źle się czuję, że ktoś musi odprowadzić redakcyjny samochód.
– Dziękuję, kochanie – uśmiechnął się smutno bramkarz Legii – Nie boję się powrotu autokarem z trenerem… aż tak.
Lech Poznań – Lechia Gdańsk 0:0
Poprzeczka, pudło, pudło, obrona bramkarza, pudło, strzał w bramkarza, słupek i niby, kurczę, działo się sporo, sporo było strzałów, a tak naprawdę emocje żadne, a jedynym strzałem, na jaki naprawdę czekałem, był strzał Marcina Kamińskiego w Paulusa Arajuuriego (albo odwrotnie – nie jestem stronniczy plemiennie), jedynym zaś wartym uwagi, był strzał Karola Linetty’ego w odwrotną stronę Sławomira Peszko. Całość przeciętnego widowiska zakończył rozczarowujący obie drużyny podział punktów i dobrze im tak.
– No to teraz w niebieski autokar i do Warszawy – odetchnęli lechici.
Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław 2:1
Paręnaście lat temu od podejrzeń nie można by się było opędzić, a oskarżenia sypałyby się z lewa, z prawa i z Łęcznej.
– A z Wrocławia?
A z Wrocławia jest Małgorzata Kożuchowska.
Dziś na szczęście wystarczy popatrzeć w tabelę, by się przekonać, że Śląskowi wystarczał remis, a jeśli ktoś oglądał mecz, to widział, że bramka Sebastiana Stebleckiego była kompletnym przypadkiem i kipiące w Zabrzu emocje nie miały żadnych nieczystych podtekstów.
Ruch Chorzów – Cracovia 0:1
Przez pół meczu miałem odczucie, że Ruch najchętniej by na ten mecz nie wychodził wcale, ale skoro trener krzyczy, a księgowość grozi niewypłaceniem, to trudno, postoimy trochę, czasem nawet pobiegnie… albo nie, nie pobiegniemy, postoimy dalej i weź mnie, kurde, nie denerwuj podaniami! Nie, nie tymi na dobieg, te na dobieg to ja zlewam i nawet się nie ruszę! Nie denerwuj mnie podaniami w ogóle, bo to jednak jest wysiłek, tak przyjąć, rozejrzeć się, odkopnąć gdzieś-kajś… Jeden gasi kontrę, bo drugi nawet jej nie zacznie, trzeci stara się nie trafić w piłkę, czwarty daje się ogrywać jak dziecko… Jeden celny strzał w całym meczu i gdyby nie debiut Przemysława Bargiela, to momentami (częstymi) można by odnieść wrażenie, że Cracovia grała sama ze sobą.
Termalica Bruk-Bet Nieciecza – Górnik Łęczna 0:2
Zmarchwiwstanie w kukurydzy – Górnik Łęczna się obudził i pokazał, skąd się wziął w Ekstraklasie, a Termalica zasnęła i przez cały mecz śniła o bramce Sebastiana Nowaka w Krakowie. Pierwszy celny strzał oddała w 72 minucie, dwa pozostałe tuż przed końcowym gwizdkiem, trener Mandrysz z miną wyrażającą artykuł 148 § 4 KK i zamiast pewnego utrzymania – nerwówka do końca rozgrywek oraz L-4 dla Dariusza Jareckiego.
– Ale za to 527 podań!
Termalica gra teraz ze Śląskiem, Jagiellonią i Górnikiem Zabrze. Jeśli zagra tak, jak w sobotę, to skończy się na parunastu podaniach. O rozwiązanie kontraktu.
Korona Kielce – Wisła Kraków 3:2
– Dlaczego przewodniczący Przesmycki nie daje szansy sędziemu Lasykowi? – dziwiłem się przez dwa lata. Dziś już się nie dziwię, a przenikliwość przewodniczącego Przesmyckiego podziw we mnie budzi niepomierny. Na szczęście na piłkarzy dało się patrzeć bez voodoo w myślach… No, na niektórych – Wisła tak naprawdę zaczęła grać dopiero po godzinie. Pięć bramek, emocje do końca, mleko od krowy, sery z Włoszczowy…
– Z Włoszczowej – wtrącił Głos Wewnętrzny
To chyba tylko w Warszawej.
Przepraszam, przerywamy nasz program, by nadać specjalny komunikat. 30 kwietnia w godzinach wieczornych wyszedł na boisko w Kielcach Rafał Wolski. Ktokolwiek wiedziałby o losie zaginionego…
Jagiellonia Białystok – Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:2
…jęknął pan Wojtek na widok marynarki trenera Podolińskiego która wyglądała, jakby ją odziedziczył po trenerze Kubickim. Drużyna też tak wyglądała.
– Nie truj – żachnęła się Opinia Publiczna – Dwie bramki na wyjeździe, emocje do końca…
Dwukrotne wyrównanie Jagiellonii i ostateczna dupa blada. Tudzież brak boków obrony, klops Zubasa, kartki, kontuzje i ostatnie miejsce w tabeli.
– I myślisz, że to wina marynarki?
Lepiej, żeby władze klubu też tak myślały, bo jeśli dojdą do wniosku, że winny jest sam trener…
Piast Gliwice – Pogoń Szczecin 2:1
– Czemu tak lekko po ziemi? – jęknąłem w dziewiątej minucie.
Sasza Żivec przejął podanie Marcina Pietrowskiego i pokazał czemu.
– Co ty robisz, Łado? Czemu nie strze…
Strzelił.
– Rany, znowu Mraz… Czy oni naprawdę liczą, że to się…
To się udało.
– I co, może jeszcze Rafał Murawski w końcówce? – prychnąłem drwiąco.
Badum-tssss.
– Wiesz, wyglądasz bardzo piłkarsko – rzuciła żona, przechodząc i rzucając okiem na ekran.
– Mam bary jak Dwaliszwili? Fryzurę jak Fojut? – domyślałem się kraśniejąc z dumy – Precyzję jak Mraz?
– Talię jak trener Michniewcz.
Badum-tssss double.
Bramka kolejki
Większość pewnie postawiłaby na Kamila Bilińskiego albo Armina Cerimagicia…
– Mhm… – pokiwała głową większość.
…bo to i dystans, i moc, ale na „Poligonie” docenia się także inne walory, więc do ścisłego finału weszły bramki Saszy Żivca… Żiveca… weszła bramka, którą strzelił Sasza Żivec, bramka Krzysztofa Piątka, gol Przemysława Pitrego i gol Martina Nešpora. Po długich i burzliwych obradach jednoosobowe jury postanowiło nagrodzić bramkę Władimera Dwaliszwilego.
Kiks kolejki
Kandydatów cały szwadron: od Michała Koja, który zaliczał kolejne wtopy z regularnością chorzowskiej „Omegi”, przez Dalibora Plevę, robiącego za łożysko kulkowe dla Przemysława Pitrego, Arkadiusza Malarza, bawiącego się w TurboWystawcę, Uroša Koruna… Ostatecznie stanęło na wyborze między Radkiem Dejmkiem, wystawiającym piłkę Pawłowi Brożkowi i Piotrem Celebanem, którego interwencja dała 3 punkty Górnikowi Zabrze. Ponieważ jednak w przypadku Celebana bardziej mamy do czynienia z przypadkiem – wygrywa Radek Dejmek.
Asysta kolejki
Patrik Mraz będzie mógł niedługo wydać swojej asysty jako „Dzieła zbiorowe, twarda oprawa, złocony grzbiet, edycja limitowana, polecam tego allegrowicza”, a na „Poligonie” już dawno zapracował na abonament, doceńmy więc kogoś innego: miejsce trzecie: Airam Cabrera przed 3:1, miejsce drugie: Rafał Kurzawa przed 1:0 i miejsce pierwsze…
– Władimer Dwaliszwili w pierwszej minucie meczu Piast-Pogoń.
Efektowne, a nawet efektowniejsze, ale ze względu na moment i skutki wygrywa Karol Świderski za poturlanie piłki przed 3:2.
Interwencja kolejki
12 kandydatur, 9 bramkarzy, trzech obrońców, ene, due, like, faczek… wygrywa Martin Polaczek za 59. i 82. minutę.
Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Frankowski (ZL-LW) pozwalał na dużo, a czasem na zbyt dużo, dzięki czemu Adam Hloušek pierwszą żółtą kartkę zobaczył dopiero w końcówce, Ondrej Duda nie obejrzał czerwonej, a Artur Jędrzejczyk nie obejrzał żadnej kartki. Minus pięć dioptrii.
Pan sędzia Przybył (LP-LG) dawał się czasem nabierać na jęki i płacze faulujących zawodników, że ich boli bardziej (Kuświk), a nie zwracał natomiast uwagi na reakcje sfaulowanych, przez co żółtej kartki (co najmniej jednej) uniknął Arajuuri. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Gil (GZ-ŚW) minus dwie dioptrie za niezłą pierwszą i słabszą drugą połowę oraz oszczędzenie Roberta Picha i Aleksandra Kwieka „w temacie żółtych kartek”.
Pan sędzia Kwiatkowski (RCh-C) gwizdał w swoim stylu, piłkarze starali się nie nadużywać zaufania sędziego i nie kopać się zbyt brutalnie, jedna wątpliwa żółta, parę wolnych do odgwizdania i jedna poważna wątpliwość, ale nie mam powtórek, by ją rozstrzygnąć – na razie więc minus dwie dioptrie, ale zastrzegam, że może być więcej.
Pan sędzia Jakubik (TBBN-GŁ) nie dawał się nabierać na wrzaski i jęki (a testowali go piłkarze solidnie), ale czasem dawał się nabierać na efektowne pady. Minus dwie dioptrie, bo przy starciu Putiwcewa z Nowakiem na okrzyki „Żółta! Czerwona! Purpurowa!” bardziej wpływa świadomość skutków.
Pan sędzia Lasyk (KK-WK) był, podobnie jak jego liniowi partnerzy, tragiczny, w rubryczce przeznaczonej na ten mecz zabrakło mi miejsca na notatki, a realizatorzy telewizyjni, żeby nie kompromitować arbitra, przestali w pewnym momencie pokazywać powtórki spornych sytuacji. Wyliczenie całej radosnej twórczości głównego sędziego zabrałoby dwa dni, więc tylko odliczę błędy liniowych… i zostaje minus osiem dioptrii.
Pan sędzia Stefański (JB-PBB) gwizdał niepewnie, czasem trzeba było czterech fauli na dwóch metrach, żeby raczył zagwizdać, a czasem przerywał akcje bez potrzeby, autów nie pilnował (rekordzista przeszedł z piłką 12 metrów), ale na więcej niż minus trzy dioptrie nie zapracował.
Pan sędzia Krasny (PG-PSz) – wystąpił w imydżu full profi: brew zmarszczona, wzrok skupiony, gest zdecydowany, jeśli uśmiech, to chłodny… Poszło naprawdę nieźle, tylko ten karny na Barišiciu… Takie rzeczy kosztują na „Poligonie” minus pięć dioptrii, a na tyle pan sędzia naprawdę nie zasłużył. To może ja jeszcze raz obejrzę powtórkę, może znajdę jakieś usprawiedliwienie?
Cytat kolejki
Eurosport: „Zła wiadomość dla kibiców piłki nożnej: kolarze muszą dojechać do mety”
A niech se muszą – ale czy koniecznie kibice piłki nożnej musieli to oglądać.
Tomasz Smokowski: „Podanie w poprzek Ariela Borysiuka”
…i strzał wzdłuż Arkadiusza Malarza.
Kamil Kosowski: „Strata chłopa w środku pola”
Dobrze mu tak, mógł wyjść na dwór.
Rafał Wolski: „Tutaj została znaleziona twarz Demjana”
Buro Rzeczy Znalezionych przy tramwajach się znajduje
Rafał Dębiński: „Pomagał sobie piłką Bukata!”
Zaskakujące – w Ekstraklasie piłka zazwyczaj zawodnikom przeszkadza.
Rafał Dębiński: „Zawodnicy starali się sprowadzić murawę do parteru”
Murawa była jednak szybsza.
Tomasz Wieszczycki: „Zagrał nienajgorsze zawody – był chyba najlepszym zawodnikiem”
Sufit dla zwykłego poety jest podłogą dla prawdziwego Wieszcza.
Michał Probierz: „Nie może być tak, że liczba pecha jest, a szczęściu się pomaga”
/zgrzyt… zgrzyt… zgrzyt…/ Nie, do tego zdania nie da się wymyślić komentarza.
Sławomir Peszko: „Dać Lechię do Bundesligi, to będzie środek tabeli”
Czyli gdzieś między Sturm Graz a Wolfsberher Athletik Club?
Wojciech Jagoda: „Bezpańska dzida w stronę bramki”
Przy bramce znaleziono bezpańską dzidę – jest miła, ufna, nie szczeka i robi do kuwety.
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
Transfery przed 34. kolejką „Ustaw Ligę”… Szlagbyto! Znowu zapomniałem o transferach. Trudno, zerknijmy w statystyki: LZS Poligon ugrał 45 punktów, z czego trzech legionistów – w sumie 3 punkty, dwóch wiślaków – 6 punktów, a dwóch wrocławian – 5 punktów. Za to ławka rezerwowych punktowała jak szalona: Centarski + Mójta + Hebert ugrali wspólnie 20 punktów, dwa kolejne dołożył Putnocky…. Szkoda tylko, że żaden z nich nie punktował dla LZS Poligon. Ale nic – spoko wodza, 246 miejsce w klasyfikacji generalnej i 44 miejsc w lidze „poligonowej” (kod: 453322109) – nie jest źle. Rezerwy jeszcze słabiej – 38 punktów (tu wiślacy ugrali2 punkty, a legioniści aż jeden), miejsca odpowiednio 5852 i 749.
Liga „poligonowa” (kod: 453322109) bohatersko obroniła słabe, ósme miejsce w klasyfikacji lig prywatnych i do lidera traci już 117 punktów, ale na pocieszenie nasz „poligonowy” lider – Biedni bo głupi prezesa Pitersona – obronił pozycję lidera klasyfikacji generalnej, więc choć ogólnie jest rozczarowanie, to detalicznie wstydu nie ma.
W lidze „poligonowej” (kod: 453322109) zastój, czołówka niemal niezmienna, tylko Kosmos i ligowe cieniasy wypadły poza pierwszą dziesiątkę, a zastąpiły je Moneyball prezesa Zientesa i Lech 2 Czarnków prezesa Andrzeja Lisowskiego. Tabelę zamyka tradycyjnie MZKS Przegryw.
– Ciekawe, co by się stało, gdyby zmienił nazwę na MZKS Wygryw? – zadumała się majowa Jutrzenka, świecąc naszej polskiej krainie.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk