Jose Kante, ściągnięty zimą do Zabrza jako antidotum na ofensywne problemy Górnika, do tej pory nie ośmielił się jeszcze na wykonanie tego najważniejszego i najtrudniejszego pierwszego kroku, jakim jest strzelenie premierowej bramki na polskiej ziemi. Kilka razy było blisko, kilka razy razy wydawało się, że jest już o centymetr, o ułamek sekundy od gola – ostatecznie jednak po piętnastu godzinach gry w Ekstraklasie, wciąż jego dorobek to jedna asysta i zero goli.
Nie uwierzycie, ale mimo tej szalonej serii Kante według naszych not (ale i według ekspertów i generalnie ludzi posiadających oczy) jest najlepszym napastnikiem Górnika. Oczywiście, jeśli napastnika rozlicza się z bramek, to Kante plasuje się gdzieś między poziomem żałosnym a fatalnym, ale pamiętajmy, jak wyglądają pozostali napastnicy z Zabrza.
Maciej Korzym.
Daliśmy to imię i nazwisko w osobnym akapicie, żebyście zdążyli się uśmiechnąć pod nosem. “Synek” Leszka Ojrzyńskiego kiedyś przestawiał szafy, potem przestawiał szafy i stanowił bardzo istotny element wysokiego, agresywnego pressingu, dziś z kolei:
Nie sądzimy, by jakaś szczegółowa analiza gry Korzyma była potrzebna. Za każdym razem, gdy pojawia się na boisku doskonale widać, że celny strzał to w jego przypadku taki sam wyczyn jak dla Górnika zwycięstwo – czasem się zdarza, ale generalnie już nie pamiętamy jak to wygląda. Nawet gdy były piłkarz Korony strzał celny faktycznie oddaje – to prawdopodobieństwo, że piłka znajdzie się w siatce wynosi mniej więcej tyle, ile kurs na utrzymanie jego zespołu. W trzynastu ocenianych przez nas meczach wykręcił szaloną średnią 3,23 pokonując bramkarzy rywali równie szalone dwa razy.
Na tym tle świetnie wypada Szymon Skrzypczak, ale przede wszystkim dlatego, że zagrał trzy z rzędu dobre mecze na przełomie listopada i grudnia. Asystował przy rozstrzelaniu Piasta przez Gergela, sam trafił w tych trzech spotkaniach dwa gole, na przestrzeni trzech kolejek zaliczył średnią 6,00, przy naszej skali ocen – naprawdę porządną. Sęk w tym, że przed i po tej chwilowej eksplozji talentu grał na poziomie U-Korzym. A trzeba zaznaczyć, że na poziom “under-Korzym” schodzą naprawdę nieliczni płetwonurkowie i to też w specjalnym ekwipunku. Sześć razy nota 3, dwa razy nota 2. Dziękujemy, przechodzimy do kolejnego kandydata na supersnajpera z Zabrza.
Urynowicz.
Nie no, bez przesady. Wróćmy do tego Kante, bo jak widać – jego konkurenci to mieszanka mizerii z jeszcze większą mizerią. Jego wejście do Zabrza określiliśmy mianem “obiecującego”. Porządnie spisywał się w sparingach, CV miał może nie mistrzowskie, ale całkiem przyzwoite jak na naszą ligę – z Cypru przecież przywędrował choćby Dossa Junior. Tymczasem okazało się, że z nim w ataku Górnik spisuje się bez porównania gorzej niż jesienią. W przerwie zimowej pisaliśmy – zabrzanie nieźle radzą sobie z przodu, mają piątą ofensywę ligi pod względem strzelonych goli i naprawdę, nie było to wyłącznie zasługą zaprzedania duszy diabłu przez Gergela w meczu z Piastem, w którym załadował cztery sztuki.
Po przerwie zimowej – Górnik ma ofensywę najgorszą. Strzelił sześć goli, tyle co Górnik Łęczna, trzecia od końca Jagiellonia ma ich dziesięć. Sześć goli w dwunastu meczach. To dorobek średni jak na napastnika, a co dopiero na cały klub! Ile w tym zasługi Kante – nie potrafimy ocenić. W Zabrzu brakuje “dziesiątki”, która mogłaby uruchomić bardzo aktywnego Hiszpana, nie ma skrzydłowych, którzy wykorzystaliby jego ruch do piłki zagranym w tempo podaniem. Kante nie gra tragicznie, ba, dysponuje i przyjęciem, i dryblingiem, ale ciężko go usprawiedliwiać, gdy od piętnastu godzin! nie strzelił gola. Wrażenia artystyczne – spoko, ale jednak, ponad trzydzieści strzałów i zero bramek. Gość potrafi wszystko, dopóki nie przychodzi do strzelenia gola. I nie chodzi tu tylko o brak piłek, bo na szybko pamiętamy trzy “setki”, które Hiszpan koncertowo schrzanił.
Nawet jeśli założymy, że Kante nie jest “mordercą”, który czyha w “szesnastce” a bardziej rozgrywającym, który najlepiej czułby się z Ronaldo na jednym i Balem na drugim boku (a co!) – i tak jego dorobek jest żenujący. Tym bardziej, że jakoś asyst czy choćby stworzonych Gergelowi sytuacji także nie widać.
Pytaniem otwartym pozostaje, czy to Kante taki dramatyczny, czy raczej cały Górnik. A może po prostu – obie odpowiedzi są poprawne.
Fot. 400mm.pl