Piłkarze Rozwoju uwijali się dziś jak w ukropie. Harowali jak za dwóch – jak nie atakowali na bramkę przeciwnika, to na swoją. GKS-owi udała się zatem duża sztuka: pełnił w dzisiejszych derbach rolę statystów, a i tak do domu wraca z podniesionym czołem. Prawdziwy wyczyn!
Tytuł ananasa tygodnia śmiało możemy przyznać Bartoszowi Jaroszkowi. Gdybyśmy w naszych notach oceniali także pierwszoligowców, za ten mecz bankowo dostałby jedynkę. Powód? Bezbłędna współpraca z Adrianem Frańczakiem. Najpierw kapitalnie wykorzystał jego wrzutkę (piękny strzał z główki, Pawłowski nawet się nie ruszył), a pod koniec meczu zdzielił go z łokcia we własnym polu karnym. Poza tym Gieksa przez większość meczu w ofensywie praktycznie nie istniała. Od początku pierwszy raz wystąpił Tomasz Zahorski, ale dziś nie wyróżnił się kompletnie niczym. Cóż, piłkarze Rozwoju sami mogą być sobie winni. W końcu:
– pierwszą bramkę dla Gieksy strzelili sami, a drugą podarowali w prezencie,
– Kozłowski z czterech metrów walnął głową ponad bramką,
– Żak z podobnej odległości uderzył obok słupka,
– Kuchta także był blisko, ale trafił w słupek.
Ataki GKS-u ograniczały się do strzałów z dystansu, które w większości zatrzymywały się na obrońcach, ewentualnie okazejszyn do interwencji miał Wojciech Pawłowski. Patrzyliśmy kątem oka na – jakkolwiek patrzeć – piłkarza Udinese i dziś, mimo że roboty nie miał zbyt wiele, trzeba ocenić go jak najbardziej na plus. Przede wszystkim: wyglądał pewnie. Raz tak złapał bombę z dystansu, że aż prawie się przełamał. Niby trzeba go pochwalić, bo to skuteczna interwencja, ale mamy wrażenie, że od trenera bramkarzy i tak dostanie zjebkę – trzy takie piłki złapiesz, ale czwarta przejdzie ci po rękach. Chwilę potem wyjął kolejną torpedę – tym razem musiał się efektownie rzucić po tym jak sprzed pola karnego przymierzył Duda.
I tyle. Na tym skończyła się robota Pawłowskiego w dzisiejszym meczu. Gieksa ewidentnie stanowiła w tych derbach tło.
Rozwój dziś przegrał, ale i tak może mieć powody do optymizmu. Po pierwsze – skoro kreujesz sobie kilka bramkowych sytuacji w meczu GKS-em, możesz zakładać, że każdemu w lidze jesteś w stanie walnąć sztukę. Po drugie – katowiczanie na wiosnę zwyczajnie grają odmieniony futbol. Jeśli zachowają poziom – utrzymają się na zapleczu Ekstraklasy. Wystarczy zresztą szybki rzut oka na wiosenną tabelę:
Sytuacja wciąż jest zatem bardzo rozwojowa.
Fot. 400mm.pl