Reklama

A jednak! Sevilla przypomniała sobie jak wygrywać na wyjeździe

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2016, 22:09 • 3 min czytania 0 komentarzy

Może to nasze mylne wrażenie, może jakoś wcześniej nie docenialiśmy tych rozgrywek, ale w tym sezonie Liga Europy jest wyjątkowo urokliwa. Na jednym kanale Borussia naparza się z Jurgenem Kloppem, na drugim mamy futbol na takiej intensywności, jakby to był finał Mistrzostw Europy, a nie ćwierćfinał rozgrywek pocieszenia. Athletic – Sevilla – samo zestawienie tych drużyn zwiastowało świetny poziom, ale że dostaniemy już w pierwszym meczu takie TGV… No, tego się jednak nie spodziewaliśmy.

A jednak! Sevilla przypomniała sobie jak wygrywać na wyjeździe

Najważniejsza informacja. Sevilla JEDNAK potrafi wygrywać na wyjeździe. Drużyna, która – czego nie potrafimy zrozumieć i nad czym powinni się pochylić naukowcy – nie zaliczyła ani jednego triumfu na obcym stadionie w Primera División ani Lidze Europy, nagle ograła 2:1 niezwykle mocny Athletic i aż strach podejrzewać, jak wielki kamień spadł z serca Unaiowi Emery’emu. Teraz tylko przełożyć taką dyspozycję na wyjazdowe mecze w lidze i w Sevilli wszystko wróci do normy. Na razie Banega, Gameiro do spółki z Muniainem i Adurizem zapewnili najlepszą możliwą reklamę Lidze Europy.

Pierwsza połowa to było starcie rezerwowych bramkarzy. Iago Herrerin i David Soria w lidze grzeją ławę, nagle wskakują bez rytmu do składu i okazują się niemal bohaterami swoich zespołów. Aż w końcu wynik po świetnej wrzutce Muniaina otworzył Benjamin Button hiszpańskiego futbolu, czyli Aritz Aduriz. Dla tego 35-letniego dziadka było to już 32. trafienie w tym sezonie i nic dziwnego, że Vicente del Bosque coraz mocniej zaczyna mu ufać. Jeżeli Aduriz utrzyma takie tempo rozwoju, to w wieku 50 lat będzie najlepszym napastnikiem Starego Kontynentu.

Sevilla długo sprawiała wrażenie rozregulowanej po kontuzji Tremoulinasa, czyli obrońcy, który jednak napędza dziesiątki ataków tego zespołu. W końcu jednak kuriozalny błąd popełnił Muniain i wyrównanie dał grający z konieczności na lewej obronie Thimothee Kolodziejczak. Wynik zaś ustalił Iborra, który wykorzystał świetne podanie od Gameiro – obaj panowie w tej akcji zamienili się miejscami, bo zwykle to Hiszpan dogrywa do Francuza, a nie odwrotnie, ale wyszło idealnie. Dwie bramki na tak gorącym terenie jak San Mames to bezcenna zaliczka. Gorzej natomiast, że z powodu kartek w rewanżu nie wystąpi Ever Banega. Strata Argentyńczyka może się okazać nawet bardziej brzemienna w skutkach niż ewentualna strata gola. Z Banegą w składzie Sevilla przegrywa ok. 15% meczów, a bez niego ok. 50%.

Jak zagrał Krychowiak? Najprościej odpowiedzieć – nierówno. Straty i faule przeplatał sytuacjami, kiedy ratował błędy kolegów. Był chaotyczny, ale im dłużej trwał mecz, tym bardziej można było zauważyć, że Polak powoli łapie brakujący rytm. Jak na razie – takie odnosimy wrażenie – oglądamy jakieś 40 procent jego możliwości. Do Euro wszystko jednak powinno się zagoić, tym bardziej, że – mimo dwóch słabszych meczów z Realem Madryt i Realem Sociedad – Emery konsekwentnie na niego stawia.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
10
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...