Będzie kontrowersyjnie: to nie był mecz, który kibice Kolejorza nagrają na VHS, a kasetę będą trzymać przez lata w domu jak relikwię, którą w przyszłości trzeba pokazać wnukom. To nie był mecz, po którym fanatycy Lecha wyjdą do baru napić się na wesoło, to nie był mecz, który w ogóle będą chcieli wspomnieć chociaż jutro. Ale jednak był to mecz, który dał awans do finału na Narodowym, gdzie – nie róbmy sobie jaj – już czeka Legia i arcyprestiżowy spektakl, którym będzie żyć cała Polska.
Przez większość czasu mistrz Polski grał tak, jakby w swoich szeregach miał pięciometrowego napastnika, a całą taktykę zorientował na dostarczanie mu piłek. Obejrzeliśmy łącznie czterdzieści dośrodkowań z obu stron, prawdziwy festiwal wrzutek, z czego tak na oko dokładne było co czterdzieste. Gole, co znamienne, padły po szybkich akcjach, oczywiście granych po ziemi. W Lechu różnicę zrobił wejściem Linetty, bo wreszcie można było podać komuś, kogo planem A, B, C i Z nie była laga albo wrzutka.
Czasami podejrzewamy, że planem A, B, C i Z dla Tetteha są sanki, nawet, gdy jest przy piłce
To przechwyt Linettego i przytomne zagranie otworzyło Gajosowi drogę do bramki, a Gajosa za gola trzeba pochwalić: Vezalova nawinął jak makaron na widelec, a potem posłał mierzony, pewny strzał. Szkoda, że bramka to był w zasadzie jedyny błysk Gajosa – poza tym dostosował się do szarzyzny kolegów. Szarzyzny, której najbardziej opierał się chyba Burić, ale wątpliwe by Urban planował, aby Jasiek miał aż tyle roboty.
Zagłębie rzuciło wyzwanie, próbowało naciskać, była jazda na czterech literach. Wyrównało na 1:1 zasłużenie, ale też powiedzmy sobie szczerze: zasłużenie odpadło. Z ciekawej strony znowu pokazał się Udovicić, który wprowadzał sporo zamieszania na skrzydle, całkiem nieźle zarówno w obronie jak i ofensywie wypadał Matusiak, bez kompleksów walczył z obrońcami Lecha Fidziukiewicz, a bramkowa kontra Bartczaka i Paluchowskiego była wzorowa. To nie było jednak dość, by wykoleić Kolejorza, ale jest tu już teraz ciekawy zespół z potencjałem, który wystarczy szlifować, rozwijać, a stać go będzie na wiele.
Fot. 400mm.pl