Jeśli Cracovia zajmie na koniec tego sezonu miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach – a jest to przecież całkiem prawdopodobne – to trzeba będzie modlić się o to, by następca Łysego z UEFA nie wylosował “Pasom” jakiegoś litewskiego/estońskiego/azerskiego przeciwnika pokroju Górnika Łęczna. Nie leży im ten rywal nic a nic – jesienią podopieczni Zielińskiego zagrali z nim najsłabszy mecz w sezonie, a dzisiaj poziom ich popisów był na zbliżonym pułapie.
To wręcz niewiarygodna statystyka: w tym sezonie Cracovia, maszynka do strzelania bramek, 27 z 29 meczów kończyła z przynajmniej jednym golem na koncie. Te dwa wyjątki, w których nie udało się pokonać bramkarza rywali, to spotkania – a jakże – z Górnikiem Łęczna! A jak powszechnie wiadomo – formacja defensywna ekipy z Lubelszczyzny należy do najsłabszych tego typu w całej lidze. Tylko Jagiellonia, Górnik Zabrze i Podbeskidzie straciły więcej bramek. A jakby tego było mało – mówimy przecież o drużynie, które przerżnęła cztery ostatnie mecze, tym samym obierając kurs na pierwszą ligę.
Ale “Pasy” nie były dziś sobą. Przede wszystkim zabrakło tradycyjnego pierdolnięcia w pierwszym kwadransie, które pozwoliłoby grać z większą swobodą. Później dobre okazje zmarnowali: Polczak (poprzeczka), Vestenicky (po złym przyjęciu trafił w Prusaka) i Cetnarski (po świetnym podaniu wspomnianego przed momentem Słowaka też trafił w bramkarza). Przynajmniej jedna z tych sytuacji powinna skończyć się golem.
Ale to i tak tzw. małe miki przy tym, co odwalił Jakuba Świerczok. Ujmijmy to tak – cholernie szkoda nam Łukasza Tymińskiego. Facetowi, w którego kontekście chyba nigdy nie można było użyć słowa “kreatywność” (kawałów wycinanych w szatni nie liczymy), wyszło zagranie, którego nie powstydziliby się wirtuozi piłki, naprawdę elegancka podcinka. Tomasz Nowak zrozumiał powagę sytuacji i podniosłość tej chwili, więc dobrze zgrał tę piłkę do Jakuba Świerczoka, a ten – stojąc kilka metrów od bramki, w komfortowej sytuacji – nie trafił w futbolówkę. Tak po prostu. Nawet on powinien w 99% takich sytuacji przynajmniej oddać celny strzał. No ale nie tym razem.
To była najlepsza okazja Górnika na gola, ale były też inne. Między innymi Bonin sieknął w poprzeczkę, Śpiączka obok bramki, a Świerczok jeszcze ze dwa razy był spóźniony. Generalnie Górnik Łęczna był… lepszym zespołem. Tak, wiemy – niby szok i niedowierzanie, ale umówmy się – nawet sędzia Gil, którego podejrzewamy o dość poważne kłopoty ze wzrokiem, pewnie widzi, że Cracovia wpadła w dołek, z którego wygrzebać od dłuższego czasu się nie może.
Fot. 400mm.pl