Reklama

Suarez wraca po 640 dniach. Jako jeszcze lepszy piłkarz

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 marca 2016, 20:34 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mundial w Brazylii. Niektórzy, żeby przypomnieć sobie datę tego turnieju, muszą sprawdzać w kalendarzu, a przecież za moment kolejna istotna impreza – Euro. No cóż, od mistrzostw świata minęły już prawie dwa lata i rzadko kiedy wracamy do tamtych wydarzeń. Ale dziś jest ku temu akurat okazja: Luis Suarez wraca do reprezentacji po tym, jak wykluczyły go z niej wydarzenia z MŚ w 2014 roku.

Suarez wraca po 640 dniach. Jako jeszcze lepszy piłkarz

Powinniście dobrze pamiętać to spotkanie. Urugwaj, w grupie z Anglią, Kostaryką i Włochami, mierzył się z tymi ostatnimi o awans do 1/8 finału. Suarez toczył wiele pojedynków z Giorgio Chiellinim i mimo prowadzenia stracił w końcówce panowanie nad sobą – ugryzł rywala. Nie widział tego sędzia, nie widzieli jego pomocnicy, widziały zaś kamery. FIFA na podstawie zapisu wideo wszczęła postępowanie przeciwko Urugwajczykowi. Kara? Grzywna równa 100 tysięcy franków szwajcarskich, cztery miesiące wykluczenia z jakiejkolwiek aktywności piłkarskiej i dyskwalifikacja na dziewięć meczów reprezentacji (zdążył jeszcze po MŚ wystąpić w trzech spotkaniach towarzyskich). Właśnie wypada dziesiąty, z Brazylią.

Oczy całego świata skierowane są więc od kilku dni na Suareza.

– Popełniłem błąd, przyznaję. Ale nie ma żadnej logiki w tym, jaka spotkała mnie kara. Przez cztery miesiące nie wolno mi nawet było trenować w klubie ze swoim zespołem. Zostałem ukarany mocniej niż w sytuacji, gdy byłbym na dopingu. Każdy jednak dostaje to, na co zasłużył. Czasem pozostaje ci tylko czekać, co FIFA ma do przekazania – mówi Suarez.

Kara, rzeczywiście, spotkała go gigantyczna. Nie chodzi już przecież o pieniądze, tylko te cztery miesiące bez możliwości uprawiania zawodu. No i dziewięć meczów w kadrze – ktoś powie, że to niedużo, a wyszło 640 dni. Dużo, bardzo dużo.

Reklama

Nic więc dziwnego, że dziś wyciąga się po raz kolejny wszystkie jego grzechy. O tym, jak w ćwierćfinale mistrzostw świata w RPA ręką zatrzymał piłkę na linii bramkowej. O tym, jak w meczu z PSV Eindhoven ugryzł Otmana Bakkala. O tym, jak obraża na tle rasowym Evrę, a potem odmawia podania mu dłoni. O tym, jak gryzie w rękę Ivanovicia, czy zalicza ten epizod z Chiellinim. Jeden z angielskich dziennikarzy pisał po mundialu wprost: „Ten człowiek potrzebuje pomocy”.

Suarez dziś odpowiada: – W ostatnich tygodniach pracowałem, by lepiej zarządzać złością i emocjami, które euforia kibiców dodatkowo we mnie wzmaga, ale jestem bardzo opanowany. Wciąż będę biegał, naciskał, kłócił się, tylko że z większą kontrolą, jak w Barcelonie. Zapewniam, że nikt nie zmieni stylu, w jaki gram. Mam takie samo nastawienie, jak wcześniej. Jedynie pewne rzeczy chciałbym robić mądrzej.

– Jako człowiek musi być emocjonalny i – skoro wraca po prawie dwóch latach – ma dziś w głowie różne myśli. Jednym z naszych zadań jest to, by skupił się tylko na piłce. Nic innego nie ma prawa przyciągać jego uwagi. Pozbędziemy się wszystkiego, co mogłoby zakłócić jego spokój – zapewnia Oscar Tabarez, selekcjoner Urugwajczyków. On Suareza zmieniać nie zamierza, nie próbuje nawet w mediach zbytnio na niego wpływać. Prosi tylko: reaguj dojrzalej.

Zresztą, nagłe zmienianie i uzdrawianie Suareza raczej nie ma sensu. Facet rozegrał w tym sezonie dla Barcelony 43 mecze i strzelił 43 gole, dorzucając 22 asysty. Tabarez mówi, że wraca do reprezentacji jako jeszcze lepszy piłkarz – bardziej ułożony, z wyższą umiejętnością podejmowania trafnych decyzji.

Pytanie tylko, czy wraca też jako lepszy człowiek. Dziś z Brazylią, to mecz kwalifikacyjny mistrzostw świata, pewnie nic nie odwali – z Neymarem założył się o hamburgera, a pierwszego gola ma zadedykować zmarłemu na raka lekarzowi kadry – ale wciąż pozostanie bombą, która zawsze może wybuchnąć. On po prostu taki jest.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...