Krystian Bielik nie chce przyjechać na mecz reprezentacji U-18. W takim razie nie ma sensu uszczęśliwiać go na siłę – niech sobie trenuje w Londynie do woli. Pytanie brzmi: co dalej? Bo zanim wszyscy go osądzimy i zanim powstaną pomysły, by wymierzyć taką bądź inną karę, warto pamiętać, że Kamil Grosicki też kiedyś odmówił wyprawy na turniej z juniorską kadrą, a dzisiaj szykuje się do Euro 2016 i jego dawny wybryk wszyscy mają w głębokim poważaniu (znaczy się – w dupie).
Zasada brzmi więc tak: oburzać się można na słabych i zbędnych piłkarzy, można takich nawet dożywotnio dyskwalifikować – a co, niech popamiętają! Ale kiedy tylko zawodnik osiąga wysoki poziom, wtedy wszystko idzie w zapomnienie. Dlatego nie ma sensu teraz rozpędzać się z krytyką Bielika, bo jeśli za rok stałby się piłkarzem pierwszej drużyny Arsenalu, to trzeba będzie go głaskać i mówić: oj, już się nie gniewaj, co było, to było!
Czy Bielik zachował się ładnie? Nie do końca. Czy coś z tego wynika? Zupełnie nic. Czy to on zachował się w tej sprawie najgorzej? Nie.
Najgorzej zachował się trener U-18 Tomasz Sokołowski, który powinien być w stałym kontakcie ze swoim najważniejszym piłkarzem. Jeśli tamten powiedział…
– Trenerze, nie w tym momencie, proszę, ten turniej jest kompletnie bez sensu, a ja tutaj w Londynie naprawdę walczę o dużą dla siebie stawkę.
…to należało go wysłuchać, powiedzieć: – Dobrze, Krystian, tutaj nie jesteś bardzo potrzebny, ale umówmy się, że przyjedziesz w następnym terminie.
Po prostu – warto rozmawiać, a nie zmuszać piłkarza do pisania listów i robienia smrodu na całą Polskę. Selekcjoner zresztą powinien mieć świadomość, że wyciąganie z Londynu zawodnika na tego rodzaju podrzędne turnieje mija się z celem. Niech poszuka zdolnych chłopców w Lądku Zdroju i okolicach.