Cristiano Ronaldo już dawno przyzwyczaił nas do tego, że chce być najlepszy we wszystkim, gdziekolwiek jest i cokolwiek robi, pewnie nawet porażki w FIFĘ przychodzą mu z trudem. Ale pokonać Georga Besta, wielkiego napastnika, ikonę klubu i strzelić więcej goli dla Manchesteru United w jednym sezonie niż on? Ciężki orzech do zgryzienia, dla niektórych wyprawa z motyką na słońce. Ale nie dla Ronaldo. On to po prostu zrobił. W marcu.
Spotkanie z Boltonem było dla piłkarza podwójnie ważne, bo nie dość, że czaił się by przeskoczyć Besta, to jeszcze po raz pierwszy w barwach Manchesteru United założył opaskę kapitana. Piłkarze, którzy byli w pierwsi kolejce i nosili ją zwykle, czyli Gary Neville, Ryan Giggs i Rio Ferdinand zagrać nie mogli, więc padło na Portugalczyka. Wyprowadzać na boisko tak legendarny zespół, wielka sprawa i wielu podobna odpowiedzialność mogłaby przygnieść. Jednak nie Ronaldo, który zdobywając dwa gole najpierw dobił do wyniku Irlandczyka z Północy, a potem go przegonił.
Dla bramkarza Boltonu, Aliego Al Habsiego, to była dość przykra okazja, by widzieć jak Ronaldo pisze swoją historię. Jego rola ograniczała się do wyciągania piłki z bramki – najpierw Portugalczyk pokonał go ładnym wolejem, po dośrodkowaniu z kornera, a potem musiał skapitulować przy strzale z wolnego. Tak, wtedy jeszcze bramkarze bali się stałych fragmentów piłkarza, charakterystyczny rozkrok napędzał strachu, a nie był zwiastunem fajrantu, jak dzisiaj. Ładny strzał w sam róg bramki – no, nie do wyjęcia. 20 minut, tyle zajęło piłkarzowi by wyjaśnić sprawę. To były bramki numer 32 i 33 w sezonie.
To był dobry sezon zarówno dla Portugalczyka, jak i całego klubu. Manchester jeszcze wtedy nie cieniował, to zwycięstwo pozwoliło uciec Arsenalowi i objąć fotel lidera, z którego Czerwone Diabły nie zeszły do końca sezonu, zdobywając 18 mistrzostwo. Ronaldo dołożył potem jeszcze parę trafień, sezon skończył z 42 golami we wszystkich rozgrywkach, a i tak pewnie nie do końca był zadowolony. Zabrakło mu bowiem czterech bramek, by dogonić rekord wszech czasów klubu, należący do Denisa Lawa. Znamy przecież Portugalczyka – on nawet w konkursie na drugie miejsce nie chciałby być drugi.