Nie od dziś wiadomo, że kilka miesięcy w futbolu to cała epoka, a kolejnym argumentem potwierdzającym tę tezę może być Łukasz Broź. Gdybyśmy cofnęli się do czerwca zeszłego roku, zobaczylibyśmy defensora, od którego Henning Berg rozpoczynał wyczytywanie podstawowego składu. Broź na przestrzeni całego poprzedniego sezonu rozegrał m.in. pełne 90 minut we wszystkich czternastu meczach Legii w Europie, zaliczył też komplet minut we wszystkich spotkaniach grupy mistrzowskiej oraz w finale Pucharu Polski, a według not Weszło był najlepszym obrońcą całej drużyny. Co więcej, niecałe dziewięć miesięcy temu Łukasz przebywał też na zgrupowaniu reprezentacji Polski, z którego jednak został wycofany przez Berga w imię szeroko pojętego odpoczynku. A jak jego sytuacja wygląda dziś?
W tym roku obrońca nie gra w ogóle, a jeśli już podnosi się z ławki, to tylko gdy oklaskuje gole kolegów lub idzie na rozgrzewkę. Na boiska ligowe ma ostatnio zakaz wstępu i musi to być dla niego tym bardziej frustrujące, że nie widać specjalnych perspektyw na poprawę sytuacji. Za nami pięć spotkań, a licznik Łukasza nawet się nie zatrzymał, bo on po prostu jeszcze nie ruszył – wskazuje przygnębiające zero.
Skąd taki drastyczny zjazd? Przede wszystkim bardzo dobrze prezentują się nowi boczni obrońcy Legii, czyli Jędrzejczyk i Hlousek. Co więcej, ta para zdaje się udowadniać, że można odmienić całą drużynę właśnie poprzez wymianę boków defensywy. Obaj mają żelazne płuca i obaj harują na całej szerokości boiska. Co więcej, Czerczesow to właśnie ich stawia za wzór świetnego przygotowania fizycznego, co przed sezonem potwierdził w wywiadzie dla oficjalnej strony klubowej. Przytoczmy fragment:
– Trener zauważył przed jednym z treningów, że Artur Jędrzejczyk osiąga zawsze bardzo dobre wyniki. To dlatego, że był przygotowywany w tym stylu, o którym Pan mówi?
– Tak, ale to samo dotyczy Adama Hlouska, który przyszedł z Bundesligi. Chodzi o to, że u piłkarzy z takich lig praca wygląda troszeczkę inaczej. Mówię tutaj głównie o intensywności pracy na dużych szybkościach. Pozostali piłkarze, którzy przyszli do nas z polskiej ligi, jak Borysiuk i Hamalainen, nie uzyskują takich wyników. A jeżeli przychodzi ktoś z innej ligi, to zupełnie inaczej to wygląda. Nie chcę przez to powiedzieć, że ci piłkarze, których mamy są gorsi – po prostu muszą dojść do poziomu tych dwóch, którzy tu służyli za przykład.
Jakkolwiek spojrzeć, to właśnie Hlousek i Jędrzejczyk stanowią o sile dzisiejszej Legii. Czech zdążył już strzelić dwa gole, zaliczyć jedno kluczowe podanie i zgarnąć powołanie do szerokiej kadry reprezentacji swojego kraju. Polak natomiast strzelił jak dotąd tylko jednego gola, ale gra bardzo dobrze i powołanie w jego przypadku pozostaje raczej formalnością. I tak się niefortunnie złożyło, że oba “płuca” dzisiejszej Legii występują akurat na pozycjach, na których mógłby grać też Broź.
Na co więc Łukasz może liczyć? Raczej nie na zmęczenie konkurentów do miejsca w składzie, bo ci zdają się być nie do zdarcia. Poza tym Legia nie gra już w Europie, z kolei w Pucharze Polski zostały jej maksymalnie trzy mecze, więc specjalnie nie będzie się gdzie zmęczyć. To może szansą Brozia jest jakaś pauza za kartki? Też nie bardzo, bo po pięciu wiosennych meczach Jędrzejczyk i Hlousek nie otrzymali nawet jednej kary indywidualnej od arbitrów. Zostają jeszcze kontuzje, ale… No właśnie, tu nasuwa się pytanie, czy Broź aby na pewno jest kandydatem numer jeden do zastąpienia któregoś z podstawowych bocznych obrońców. Z tego co pamiętamy, kiedy zdrowy był Brzyski, raczej nie dopuszczał Łukasza do gry na lewej stronie. Natomiast do gry na prawej flance kandyduje też Bartosz Bereszyński, który – mimo że ostatnio wypadł poza kadrę – jedną króciutka szansę na występ wiosną od Czerczesowa już otrzymał. A Broź nie podniósł się jeszcze z ławki…
Innymi słowy, nie wyobrażamy sobie, by nagle Łukasz miał stać się jakimś ważnym elementem warszawskiej układanki. Przede wszystkim przykry jest tu fakt, że Broź niedawno – przy bardzo sprzyjających wiatrach – mógłby liczyć na miejsce numer 20-23 w kadrze Adama Nawałki na EURO 2016. A dziś? Dziś musi zmierzyć się z perspektywą bycia trzecim wyborem zarówno na prawej, jak i na lewej stronie defensywy Legii. I z całą pewnością nie tak to sobie wszystko wyobrażał.
Fot. FotoPyK