Reklama

Wisła Płock nie schodzi z kursu, ciekawy przypadek Omara Monterde

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

05 marca 2016, 19:58 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dochodzimy do wniosku, że może nas czekać naprawdę interesująca walka o Ekstraklasę. Wczoraj z bardzo dobrej strony pokazało się w Suwałkach Zagłębie Sosnowiec – wyrachowane, konsekwentne, bez hurra, z przemyślaną grą, realizujące plan. Dziś do głosu doszła Wisła Płock i, jak na lidera przystało, poprawiła wynik konkurenta i ograła Kluczbork 3:0.

Wisła Płock nie schodzi z kursu, ciekawy przypadek Omara Monterde

Było tak, jak powinno być w meczu między kandydatem do awansu a zespołem broniącym się przed spadkiem. Podopieczni Marcina Kaczmarka nie mieli większych problemów z odniesieniem zwycięstwa – na początku Iliew został faulowany w polu karnym, co wykorzystał Piotrkowski, a jeszcze przed przerwą Bułgar sam trafił do siatki. Gola strzelił też Arkadiusz Reca, 20-letni skrzydłowy, który w 971 minut uzbierał siedem bramek. Jako że doszły nas słuchy, że zimą mógł trafić do Ekstraklasy, naprawdę jesteśmy ciekawi, jak się w niej odnajdzie za pół roku – albo z Wisłą, albo już w innym zespole.

**

Dobrze rozpoczęła się ta runda dla Zawiszy, który pokonał Pogoń Siedlce. Ale zwycięstwo było skromne, wymęczone, wymagające korekt w składzie – już w przerwie Lewickiego zastąpił Mica, w 59. minucie za Patejuka wszedł Smektała i od razu strzelił gola. Przede wszystkim jednak czyste konto zachował Łukasz Sapela z defensywą dyrygowaną przez Jean-Ivesa M’voto, byłego piłkarza m.in. PSG czy Sunderlandu.

Pierwszego gola dla Olimpii Grudziądz po powrocie do Polski strzelił Nildo (1:1 w Olsztynie), a debiutancką bramkę dla Bytovii zdobył Omar Monterde. Ten drugi to całkiem ciekawy zawodnik: 26 lat, całą karierę spędził w Hiszpanii, zaczynał w Levante, potem spadł kilka poziomów niżej, a ma za sobą dobrą rundę w polskiej drugiej lidze. Strzelił dla Legionovii przez pół roku sześć bramek, wywalczył transfer do Bytovii, wszedł z Rozwojem na niespełna kwadrans i trafił na 2:1 w doliczonym czasie gry. Dla Rozwoju, który miał gonić resztę stawki już na dzień dobry, to bolesny wynik.

Reklama

**

Zastanawialiśmy się, czy na inaugurację pierwszej ligi może zdarzyć się coś niespodziewanego. Dolcan do ligi jak miał nie przystąpić, tak nie przystąpił. Stomil, faktycznie, jakimś cudem tę zimę przetrwał i jest gotów do dalszej walki. Na żadnym ze stadionów też nie było murawy tak kiepskiej, by mecz się nie odbył. Nuda.

Czekaliśmy więc na informację, czy w Sandecji (1:0 z Chojniczanką) zadebiutuje Dawid Janczyk. Nie zadebiutował, bo w ogóle nie było go w kadrze meczowej, chociaż… miał być. Trenerowi Mroczkowskiemu skomplikowały się sprawy przez chorobę Przemysława Szarka – młodzieżowca, który musi przez 90 minut przebywać na murawie. W związku z tym do Chojnic pojechał inny młodzieżowiec, ale któregoś trzeba było wstawić do składu. Padło na Filipa Piszczka w ataku, a skoro pierwszym wyborem byłby normalnie Arkadiusz Aleksander to nie było już sensu zabierać na ławkę dwóch napastników.

Janczyk na debiut będzie więc musiał jeszcze chwilę poczekać, podobnie jak Michał Gliwa. Mieliśmy nadzieję, że będziemy regularnie oglądali go w telewizji, ale na razie przegrywa rywalizację z Łukaszem Radlińskim.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...