– Niesamowite przeżycie i sportowo też całkiem niezły wynik, bo za taki uznaję te cztery punkty w grupie z Realem Madryt, Liverpoolem i FC Basel. Byliśmy pierwszym od lat bułgarskim klubem, który zakwalifikował się do fazy grupowej LM. W kraju uznano to za cud. Przed pierwszym meczem nie mieliśmy żadnych planów, co do minimalnej liczby punktów. Ale na każde spotkanie wychodziliśmy niesamowicie zmobilizowani, chcieliśmy grać naszą najlepszą piłkę. To się udawało. Nawet z Realem, z którym co prawda w Razgradzie przegraliśmy 1:2, ale po meczu byliśmy z siebie zadowoleni – opowiada o występach w Lidze Mistrzów Michaił Aleksandrow, nowy piłkarz Legii.
FAKT
Ulubieniec Adama Nawałki powraca do treningów. Mowa oczywiście o Krzysztofie Mączyńskim.
Obecnie rehabilituje się w klinice Enel Sport na stadionie Legii. Dzięki temu jest pod stałą opieką lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego (43 l.), który 2 lutego wykonywał mu zabieg na kolanie. Podczas artroskopii Mączyński cały czas był w kontakcie z chirurgiem, ponieważ już podczas zabiegu mogło się okazać, że czeka go bardzo ważna decyzja. Gdyby trzeba było ruszać chrząstkę, czekałaby go bowiem dwu, a nawet trzymiesięczna przerwa. Na szczęście usłyszał, że nie jest to konieczne.
Michaił Aleksandrow z dużą pewnością siebie wypowiada się o swoich planach – chce, żeby do swojej galoty dołożyć kolejne mistrzostwo (a ma ich już kilka).
– Od pięciu lat co rok sięgam po tytuł. Z Legią chcę wywalczyć kolejne mistrzostwo. Pragnę też zagrać w Lidze Mistrzów – mówi Faktowi reprezentant Bułgarii. Aleksandrow miał trafić do Dinama Mińsk, wybrał jednak wicemistrzów Polski. – Gdy dowiedziałem się o propozycji z Warszawy, to zastanawiałem się nad nią 15 sekund. Nie mam nic przeciw Dinamu, ale nie można porównywać tych klubów – dodaje Aleksandrow.
Djordje Cotra wybiegnie na dzisiejsze derby Dolnego Śląska z opaską kapitana.
– Najbardziej ten mecz przeżywają zawodnicy z Lubina i z regionu, ale jestem już tu wystarczająco długo, żeby rozumieć, co to znaczy derby. Zapewniam, że pierwszy wskoczę w ogień – mówi przed meczem ze Śląskiem obrońca Zagłębia Djordje Cotra (32 l.). (…) – Tak naprawdę to zastępca kapitana, bo formalnie nadal tę funkcję sprawuje Konrad Forenc, który ostatnio jest rezerwowym bramkarzem. Przyznam szczerze, że to wielki zaszczyt. Przecież jestem obcokrajowcem. Kiedy na obozie w Turcji zostałem wybrany na zastępcę, byłem tym bardzo zaskoczony. Mam nadzieję, że tak jak chłopaki nie zawiodły się na mnie w dotychczasowych wiosennych meczach, tak nie zawiodą się w sobotę – mówi Cotra.
Karol Linetty gra z pękniętym żebrem. W przeszłości zdarzało mu się ukrywać urazy, co tylko potęgowało jego kłopoty.
A jednak znów wychodzi na murawę, choć nie jest w stu procentach zdrowy. Tym razem jednak wszystko było konsultowane ze sztabem trenerskim oraz medycznym. W ubiegłym tygodniu w spotkaniu z Jagiellonią (0:2) został kopnięty przez przeciwnika. – Mam po tym starciu pęknięte żebro – zdradza. – Pęknięte?! Karol jednak lubi przesadzać – uśmiecha się poznański szkoleniowiec. – OK, faktycznie oberwał konkretnie – dodaje już na poważnie Urban. (…) – Łyknę tabletki przeciwbólowe i do boju – zapowiada piłkarz.
I to się ceni.
GAZETA WYBORCZA
W ogólnopolskiej „Wyborczej” zero piłki, zaglądamy więc do wydania stołecznego, a tam wywiad z Michaiłem Aleksandrowem.
Mogłeś też trafić do Liverpoolu.
Tak po sezonie 2006/07, w którym rozegrałem 63 mecze we wszystkich drużynach. Na kilku z nich pojawili się wysłannicy z Anglii. Pod koniec sezonu mój menadżer poinformował mnie, że CSKA otrzymała oficjalną ofertę z Liverpoolu. To był dla mnie szok. Liverpool to był wtedy jeden z największych klubów w Europie – w poprzednich sezonach dwukrotnie grał w finale Ligi Mistrzów.
Dlaczego w takim razie do niego nie trafiłeś?
Do Anglii poleciałem w lipcu i podpisałem wstępny kontrakt. Rozmawiałem z Rafaelem Benitezem, który powiedział, że widzi we mnie potencjał i chce, bym grywał w drugim zespole, ale trenował z pierwszym. Po dwóch tygodniach dowiedziałem się jednak, że do transferu nie dojdzie, bo nie otrzymałem pozwolenia na pracę. Wtedy regulował to przepis, który wymagał, bym w sezonie miał 85 proc. meczów rozegranych w reprezentacji narodowej. Ja grałem w każdym meczu, ale w drużynie młodzieżowej, czego przepisy nie obejmowały. Dlatego wróciłem do Bułgarii, na chwilę, bo potem pojawiła się oferta z Borussii.
(…)
Wiesz kiedy ostatni raz polski klub grał w Lidze Mistrzów?
20 lat temu.
Tobie w zeszłym sezonie udało się to osiągnąć z Łudogorcem.
Niesamowite przeżycie i sportowo też całkiem niezły wynik, bo za taki uznaję te cztery punkty w grupie z Realem Madryt, Liverpoolem i FC Basel. Byliśmy pierwszym od lat bułgarskim klubem, który zakwalifikował się do fazy grupowej LM. W kraju uznano to za cud. Przed pierwszym meczem nie mieliśmy żadnych planów, co do minimalnej liczby punktów. Ale na każde spotkanie wychodziliśmy niesamowicie zmobilizowani, chcieliśmy grać naszą najlepszą piłkę. To się udawało. Nawet z Realem, z którym co prawda w Razgradzie przegraliśmy 1:2, ale po meczu byliśmy z siebie zadowoleni.
Co było dla ciebie największym przeżyciem w tamtych rozgrywkach?
Wizyta na Estadio Santiago Bernabéu w Madrycie. To miejsce tętni historią futbolu, grało tam wielu wspaniałych piłkarzy. Kiedy wyszedłem na murawę czułem, że jestem częścią wielkiego wydarzenia.
SUPER EXPRESS
Arkadiusz Milik opowiada o swoim ostatnim miesiącu w Ajaksie. Cele na przyszłość ma jasne – mistrzostwo i błysk na Euro.
A jak się obchodzi urodziny w Ajaksie?
Solenizant prosi osobę zatrudnioną w klubie o pomoc w zakupie ciasta. Oni lepiej wiedzą, gdzie jest dobra piekarnia czy cukiernia. Graliśmy w niedzielę, ciasto postawiłem w poniedziałek. Chłopaki mówili, że smakowało. Sam nie próbowałem, bo cukru unikam. Ale moja dziewczyna, Jessica, zrobiła w domu takie specjalne, dla mnie bez cukru właśnie. Było wyborne!
(…)
A sprawdzałeś, jakiego koloru jest twoja lewa noga?
Pewnie chodzi o wypowiedź naszego trenera, który powiedział, że jest złota. Miłe słowa, ale wolę stąpać twardo po ziemi. W Ajaksie muszę co mecz udowadniać przydatność.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
W „PS” dalsza część rozmowy z Michaiłem Aleksandrowem. Fragment o Borussii Dortmund:
Wspomniał pan trenera rezerw, tymczasem pierwszą drużynę podczas pana pobytu w Dortmundzie objął słynny Juergen Klopp. Dobrze go pan poznał?
Gdy tam trafiłem, zespół prowadził Thomas Doll. Bardzo mnie lubił. Potem przyszedł Klopp, miał swoją wizję futbolu i zawodników, na których chciał stawiać. Nie chcę jednak na niego narzekać, był miłym człowiekiem, interesował się losem piłkarzy z rezerw, znał każdego z nas. Nie przebiłem się tam, bo trafiłem tam, mając 18 lat i jeszcze nie byłem gotowy na grę na wysokim poziomie. Inni piłkarze byli po prostu lepsi ode mnie.
Pan jako 18-latek trafił do Borussii Dortmund, ale tylko do drużyny rezerw, a i tam grywał pan rzadko.
Z jednej strony czułem się tam świetnie. Wiedziałem, że jestem w wielkim klubie i mogę się nauczyć nowych rzeczy, przede wszystkim lepiej grać piłką. Dawniej bazowałem na samym talencie, a to w futbolu za mało. Musisz być dobry taktycznie, ale też przygotowany fizycznie. Z drugiej strony mam też gorsze wspomnienia, bo nie grałem. Szybko zmienił się trener i nowy na mnie nie stawiał.
Lech Poznań musi się nastawić na życie bez Pawłowskiego.
– Moim zdaniem straciliśmy go do końca sezonu – jasno stawia sprawę Urban. W piątek po konsultacji u chirurga szczękowego podjęto decyzję o zabiegu. Ten zostanie przeprowadzony na początku przyszłego tygodnia. Po zabiegu zawodnik będzie wykluczony z gry przez osiem tygodni, czyli blisko dwa miesiące. Do treningów ma wrócić nieco wcześniej. – Wierzę, że zespół zareaguje na nieobecność Szymka tak, jak chociażby Cracovia na brak Denissa Rakelsa. Zawsze uważałem, że nie ma zawodników niezastąpionych. Choć na pewno są tacy, których trudniej zastąpić i takim graczem jest Pawłowski.
Mateusz Szwoch poszedł do Arki, ale nie chce snuć dalekosiężnych planów. Będzie co ma być.
Przyszedł pan do Arki, aby się odbudować. Czy wiąże pan z tym klubem dalekosiężne plany?
Półtoraroczne wypożyczenie nie daje mi dużo możliwości. Przede wszystkim zamierzam się odbudować. Chcę pomóc Arce w walce o ekstraklasę. A co potem? Życie pisze różne scenariusze, dlatego wróciłem do Gdyni, aby grać w piłkę!
Mateusz Szwoch pociągnie Arkę do ekstraklasy?
Oby tak było! To jest moje wielkie marzenie. Nie ukrywam, że odchodziłem z Arki z dużym niedosytem. Wówczas pomyślałem sobie: „Jeszcze kiedyś tu wrócę, pokażę się z dobrej strony i pomogę Arce w drodze do ekstraklasy”.
„Przegląd” zadaje pięć pytań o Premier League:
1.Czy Orły są zagrożone spadkiem?
2.Czy Święci przestaną skąpić?
3.Kiedy nadejdzie czas Pato?
4.Czy Pep poprowadzi City w LM?
5.Dlaczego McClaren wciąż ma pracę?
Mecz Borussii z Bayernem elektryzuje dziś całe Niemcy. Spotkanie awizowane jest jako starcie dwóch niezastąpionych strzelb.
Cały świat zobaczy więc pojedynek Roberta Lewandowskiego z Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem. Polak i reprezentant Gabonu mają na koncie aż 45 goli. Po raz ostatni dwaj najlepsi strzelcy Bundesligi na tym etapie rozgrywek mieli taką skuteczność w sezonie 1973/74, a były to legendy światowej piłki: Gerd Mueller i Jupp Heynckes. – Nie możemy dopuścić Aubameyanga, żeby był pilnowany tylko przez jednego naszego zawodnika, bo wówczas nie ma szans go zatrzymać – stwierdził Guardiola. O Lewandowskim Hiszpan powiedział: – To, co pokazuje w tym roku, to już niemal szaleństwo. Mam nadzieję,że utrzyma niesamowitą skuteczność do końca sezonu. Bardzo potrzebujemy jego goli. – Wiemy, że będziemy cierpieć. Z Bayernem każdy musi przejść przez mękę, gdy biega się za piłką, nie mając szans jej przejąć – powiedział trener Borussii, Thomas Tuchel. – Ale możemy sprawić, żeby Bawarczycy też cierpieli. Jesteśmy w lepszej sytuacji, bo oni muszą wygrać, a my tylko możemy i mam nadzieję, że bardziej chcemy – stwierdził szkoleniowiec wicelidera.
Krzysztof Stanowski pisze dziś Wiśle Kraków i erze Bogusława Cupiała. Fragment:
Teraz w Wiśle jak nigdy potrzeba rządów silnej ręki. Nie na boisku, ale poza nim – w gabinetach. Potrzeba kogoś, kto powie: „Przez ostatnich dwanaście miesięcy skompromitowaliśmy się doszczętnie na każdym polu, dlatego teraz będziemy robić wszystko dokładnie odwrotnie niż do tej pory”. Dokładnie odwrotnie… Ale jednocześnie wiadomo, że nic takiego nie nastąpi. Podpici pasażerowie nie oddadzą sterów w pikującym samolocie, bo dobrze się bawią (Ja nie wyląduję? Potrzymaj mi piwo!). A i sam Cupiał nigdy nie był skory, by klub oddać w zarządzanie silnej jednostce. Paradoksalnie dziś największym i jedynym atutem Białej Gwiazdy są piłkarze – ci sami, którzy doprowadzili ją do strefy spadkowej. Oni jednak mają w sobie potencjał, rezerwy, ten skład nie jest aż tak zły, jak wskazują na to wyniki. I to jest dopiero zła wiadomość dla Wisły: że najlepsi w klubie są brnący w kierunku degradacji zawodnicy, ponieważ wszystko inne znajduje się na jeszcze niższym poziomie.