Bardzo długo wydawało się, że emocje w najsilniejszych ligach zakończyły się właściwie już w pierwszych meczach 2016 roku. Po krótkich przerwach zimowych okazało się, że i Barcelona, i Paris Saint Germain, i Bayern Monachium to poziom wyżej, niż pozostałe kluby z ich lig. Utrzymali formę z jesieni, zaczęli z przytupem zwiększanie przewagi nad peletonem i uczestniczą już tylko w korespondencyjnym boju – kto pierwszy zapewni sobie mistrzostwo i na jak wiele kolejek przed końcem.
O ile jednak Barcelona i PSG utrzymały potężną przewagę, o tyle w Bawarii nastroje są zgoła inne. Nikt jeszcze nie bije na alarm, nikt nie załamuje rąk, ale ostatnie tygodnie to dla podopiecznych Pepa Guardioli seria wstrząsów. Najpierw okazało się, że jedynym środkowym obrońcą w ich kadrze jest Manuel Neuer, pozostali albo leczą urazy, albo są bez formy. Ściągany w ostatnim dniu okienka transferowego Serdar Tasci (tak, też byliśmy zaskoczeni, że Bayern sięga po gościa pasującego bardziej do Watford albo Levante) rozsypał się jeszcze przed debiutem, a do tej pory zagrał niecałą godzinę.
Do tej pory jednak wydawało się, że problemy w obronie Bayernu nie dotyczą, przede wszystkim dlatego, że rywale bardzo rzadko zapuszczają się w rejony, gdzie powinni operować defensorzy z Monachium. Zresztą, bardzo długo po forach krążyła ciekawostka, że gdyby nawet zdjąć Neuera z bramki i wszystkie celne strzały przeciwników Bayernu zamienić na gole, monachijczycy i tak byliby liderem ligi.
Wydawali się niezniszczalni. Tytanowi. Nie do zajeżdżenia.
No i przyjechało do nich Mainz.
DRUGA PORAŻKA Z RZĘDU BAYERNU? POSTAW W BETANO PO KURSIE 3,35!
***
***
W teorii to tylko dwa mecze, Bayer Leverkusen i Mainz. Dwa malutkie potknięcia, dwa lekkie wiraże. Remis i porażka, pięć straconych punktów, praktycznie nic, jeśli patrzymy z wysokości lidera z 62 “oczkami” na koncie. Ale jak się okazuje – konsekwencje mogą być wyjątkowo poważne. Dziś Bayern jedzie do Dortmundu, na piekielnie ciężki teren, wprost w paszczę rozpędzonego lwa. Borussia z dziewięciu meczów, które rozegrała po wznowieniu ligi wygrała osiem, w tym oba z Porto w Lidze Europy.
Aubameyang utrzymuje wysoką formę, podobnie zresztą Mkhitaryan. Dość zaskakująco dołączyli do nich Ramos i… Łukasz Piszczek, który przeżywa właśnie siódmą młodość i renesans formy, po krótkim ustąpieniu miejsca Matthiasowi Ginterowi. BVB znów działa jak za czasów “wczesnego Kloppa”. Nie ma tu może gości, o których zimą biło się pół Europy, nie ma tu może gwiazd, na które wydano kwoty porównywalne z tymi sypiącymi się na rynku angielskim. A jednak, jest fantastyczny zespół, w którym każde z ogniw zdaje się dynamicznie rozwijać – i dotyczy to nawet najstarszych zawodników tej drużyny.
BORUSSIA NIE PRZEGRA TEGO MECZU – 1,70 W BETANO!
W tym miejscu jednak wypadałoby trochę przystopować. Borussia Dortmund wciąż jest bowiem w położeniu… niespecjalnym. Pięć punktów straty do Bayernu to niema przepaść, gdy weźmiemy pod uwagę jak rzadko mylą się Guardiola i spółka. Oczywiście ponad połowę można odrobić już dziś, wystarczy tylko ogolić Bayern.
Brzmi jak niezły plan? No to przyjrzyjmy się Bawarczykom. Ci w tym sezonie w ogóle przegrali tylko cztery mecze, jeden po dogrywce, Robert Lewandowski w 23 meczach zdobył 23 bramki, przed meczem z Mainz zaś Bayern dość miękko pokonał wicemistrzów z Wolfsburga 2:0. Szaleje Muller, szaleje Robben, gdy dodamy do tego nieobliczalnych Comana i Douglasa Costę – mamy armię gotową zasiać zniszczenie w dowolnej defensywie świata (poza tą z Mainz). Do zdrowia i formy wracają Ribery, Benatia, Bernat. No i wreszcie – czy kluby na tym poziomie pozwalają sobie na dwie porażki z rzędu?
GOL ROBERTA LEWANDOWSKIEGO? 2,22 W BETANO!
***
El Clasico, tylko w Niemczech. I bez tak olbrzymiej nienawiści. I z mniejszą różnicą punktową. I ze starciem Aubameyang-Lewandowski, porównywalnym z legendarnym pojedynkiem Zajcewa i Koniga. Popłynęliśmy? Być może, ale jednak – nawet jeśli kibice nie czują do siebie takiej niechęci, jak choćby ci z Dortmundu do tych z Gelsenkirchen – mecz jest hitem z uwagi na sytuację w tabeli i narastające podteksty, do których przyczyniały się transfery Goetzego czy Lewandowskiego, ale i wypowiedzi przedstawicieli obu klubów.
Czy moglibyśmy wobec tego spuentować najbardziej banalnym stwierdzeniem w historii piłki nożnej: derby rządzą się własnymi prawami? Niekoniecznie. Własnymi prawami rządzą się starcia Borussii z Bayernem, bo przecież naprawdę niewiele starć w Europie można reklamować jako powtórkę niedawnego finału Ligi Mistrzów.