Reklama

Wisła znowu przerżnie? Zawsze może napisać oświadczenie…

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2016, 13:42 • 5 min czytania 0 komentarzy

Piątek, godzina 18:00. W poprzednich tygodniach mogliśmy robić w tym czasie masę różnych rzeczy – szykować się na imprezę, albo zrelaksować się przy jakimś dobrym filmie – ale koniec końców decydowaliśmy się na wieczór z Ekstraklasą. Czy to był dobry wybór? Niestety nie. Na trzy piątkowe mecze o 18, Ekstraklasa dwa razy uraczyła nas nudnym, siermiężnym 0:0. Ale osoby układające terminarz zrobiły wszystko, żeby godzina 18 nie kojarzyła nam się z padaką. Najpierw zmierzą się szalone Podbeskidzie i nieobliczalna Korona, chwilę później dwójka, która zaliczyła spektakularne potknięcia – Wisła (od dawna leży na glebie) i Piast (jeszcze próbuje się wyratować). Nie możemy się doczekać.

Wisła znowu przerżnie? Zawsze może napisać oświadczenie…

***

Jak bardzo rozpędzone jest Podbeskidzie?

Mniej więcej tak bardzo jak Adam Mójta podczas 86. rajdu lewą stroną w meczu. Czyli bardzo.

Jak tu tej ligi nie uwielbiać?

Reklama

No nie da się! Ledwo wznowiła rozgrywki, a lider już został strącony (mimo że wypracował sobie całkiem dużą przewagę), a ostatnia w tabeli drużyna (która wiosnę zaczęła od przyjęcia wpierdolu 0:5) może dziś załapać się do… pierwszej ósemki. Wystarczy, że Jadze powinie się noga. No i że bielszczanie wygrają u siebie z Koroną, co – umówmy się – nierealnym scenariuszem raczej nie jest.

Jaki wynik obstawialibyśmy w ciemno jakieś trzy miesiące temu?

Zwycięstwo Korony i to takie dość pewne. Przypomnijmy, że jesienią obie drużyny zaskakiwały nas tym, że:

a) u siebie przyjmują łomot prawie od wszystkich,
b) na wyjeździe leją jak leci.

Pozmieniało się.

Jaki spektakl Korona zafunduje nam tym razem?

Reklama

Mecz na najgorszym boisku świata – zaliczony. Wielkie przełamanie i kariera rodem od pucybuta do milionera (no dobra, przesadzamy, ale wzrost formy Sierpiny to jak na nasze warunki i tak spektakularna sprawa) – było. Nagłe zwroty akcji, szybkie wychodzenie na dwubramkowe prowadzenie i ostatecznie utrata trzech punktów? Jasne, tej wiosny nawet dwa razy. Korona Kielce to chodząca reklama rozrywki. Wiosną w ich meczach padało średnio 5,33 bramki. Potrzeba lepszej rekomendacji?

A czy dziś ta średnia może pójść w górę?

Pewnie, że może, bo prawdopodobnie obejrzymy dziś w obronie Korony kopalnię beki i nawet abstrahujemy już od faktu, że każda defensywa, w której gra Rymaniak, z miejsca staje się najśmieszniejszą w lidze. Poza wspomnianym ananasem środek będzie zapewne tworzyć para Wierchowcow – Grzelak. Grzelak to taki człowiek od wszystkiego (dzisiejszy „Przegląd” awizuje go nawet do gry na dziesiątce). Odnosimy wrażenie, że kiedy w klubowej toalecie zepsuje się kran, pierwszy telefon wykonywany jest właśnie do niego. Środek pomocy, lewa obrona, środek obrony – zagra wszędzie. Wierchowcow? Cóż… Lepiej niech wyśle jakiś upominek do pana Stefańskiego, bo w dzisiejszym meczu w ogóle nie powinien grać. Białorusin to dla nas póki co człowiek zagadka. Niby grał w tej rosyjskiej lidze, spędził masę czasu w reprezentacji, ale póki co trochę tej naszej Ekstraklasy nie ogarnia.

Jakąś alternatywą jest jeszcze tajemniczy przybysz z Senegalu, Elhadji Pape Djibril Diaw. Na mieście mówią, że jego największym atutem jest posiadanie dwóch nóg. Obawiamy się, że przy takim środku obrony stężenie komedii może zawstydzić nawet takich starych wygów jak my.

1podb

Czy zagra Cierzniak?

Nie, jego forma sportowa drastycznie spadła, chodzą słuchy, że na treningach pośmiewisko uczynił z niego nawet masażysta. Słyszeliśmy też plotkę, że na zajęciach używał tylko jednej ręki, bo w drugiej trzymał telefon.

Telefon? A z kim gadał?

Z Legią, mecenasami, menedżerem…

Zaraz, zaraz, jaki Cierzniak, co wy pieprzycie?

Wszystko jest na piśmie. Przeczytaliśmy w oświadczeniu Wisły, że Cierzniak nadal jest jej piłkarzem, kłócić się nie zamierzamy.

Czy zamieszanie z Cierzniakiem wpłynie na zespół?

Jakoś na pewno. Po pierwsze – prestiż klubu po tym interesie życia spadł o jakieś 13164%. Cała Polska śmieje się z Wisły, że umoczyła kupę kasy, rzuciła się z motyką na słońce i wyszła na tym jak Janusz biznesu – a wiadomo, że lepiej grać w klubie, który raczej budzi respekt, a nie w takim, z którego ludzie kręcą beczkę w tramwajach. Po drugie – poleciał (na urlop) trener Pawłowski, który – cokolwiek o nim mówić – stanął murem za drużyną i nie ruszał się z miejsca aż do samego końca, czym bankowo zyskał sobie szacunek w szatni. Jak dla nas ta cała aferka musi się odbić na formie piłkarzy (ale czy może być jeszcze gorzej?). Okej, mowa o profesjonalistach, którzy teoretycznie powinni umieć odciąć się od chaosu organizacyjnego i zająć się kopaniem piłki, jasne. Ale teoria teorią, a życie życiem.

Czy Piast się obudzi?

Jak nie teraz, to kiedy, jak nie z Wisłą, to z kim? Póki co z Gliwic słychać same wymówki – a to niesprzyjające boisko, a to pogoda, a to klasowi rywale… Bajka Piasta została brutalnie przerwana i póki co nie postawilibyśmy dużych pieniędzy na to, że ekipa Latala w tym sezonie jeszcze wróci na fotel lidera. Dziś jej zwycięstwo jest rzecz jasna dość możliwe, ale raczej głównie dlatego, że rywal może wykończyć się sam. Tak na marginesie, przed sezonem bardziej obstawialibyśmy zgoła inny scenariusz – Piasta w strefie spadkowej i Wisłę będącą tuż za liderem. Ekstraklaso, jak my cię kochamy.

Czy Wisła przejdzie do historii?

Wystarczy, że dziś nie wygra. Jeżeli się to stanie, wyrówna klubowy rekord meczów bez zwycięstwa. Ale chyba krakowscy kustosze nie poproszą Wisły o jakiś pamiątkowy eksponat z tego meczu, obejdzie się też bez kwiatów, misiów i okolicznościowych upominków.

Czy jakieś argumenty przemawiają za tym, że jednak do historii nie przejdzie?

Niewiele ich. Ostatnio Wisła wygrała u siebie pod koniec sierpnia (mecz ze Śląskiem Wrocław). Przypomnijmy, że mamy marzec. A jakiekolwiek zwycięstwo odniosła ostatnim razem na początku listopada. Tak, dalej jesteśmy w marcu. No dobra, ale miało być o pozytywach. Krakowianie mogą liczyć na Rafała Wolskiego, po którym w poprzednim meczu wcale nie było widać tysięcy minut przesiedzianych na ławie. Wszedł jak gdyby nigdy nic i był najlepszy spośród gości w czerwonych koszulkach. Ondrasek i Bałaszow też nie wyglądają źle, do linii obrony wróci Głowacki, Miskiewicz pokazuje, że istnieje życie bez Cierzniaka, poza tym – nowa miotła, wiadomo, bla, bla, bla.

A co, jeśli na boisku sie nie uda?

Zawsze można poratować się odświadczeniem i napisać, że klub nie respektuje wyniku uznawanego przez Ekstraklasę, gdyż jego zdaniem wygrała Wisła Kraków. Ale to ostateczność.

1wisla

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Niemcy

Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener

Bartosz Lodko
0
Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener
Kanał Zero

0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

redakcja
0
0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

Komentarze

0 komentarzy

Loading...