Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

02 marca 2016, 11:03 • 6 min czytania 0 komentarzy

Jestem z bloku. Mam meblościankę, zresztą nie pamiętam, żebym w którymkolwiek z mieszkań nie miał. Na piętrze miałem sąsiada, a nie sypialnię i drugą łazienkę, a nad biurkiem tablicę korkową do której przyklejałem wlepki ŁKS-u. Mama rzucała mi picie z balkonu, a “buda” dla psa stała w przedpokoju. Nigdy niczego mi nie brakowało, a gdy ktokolwiek choćby wspominał o możliwości wyprowadzenia się do domków na przedmieściu zachowywałem się jak dziecko, któremu ktoś chce odebrać ukochany słodycz.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jestem z bloku, w bloku było mi zawsze bardzo wygodnie, teraz z żoną też w takim mieszkam i w miarę możliwości w takim planuję umrzeć, może jedynie w pięciu pokojach, a nie dwóch. Kocham ten klimat podwórek, na których krążą starsze panie ze swoimi małymi pieskami i osiedlowcy w towarzystwie pitbullów, tak na plecach, jak i na smyczach. Wiem, że nie każdemu jest tu tak cudownie – moi rodzice od zawsze dbali by nie brakowało mi nawet ptasiego mleczka, a przecież w kawalerce na parterze długo mieszkała sześcioosobowa rodzina. Wiem, że pewnie chciałbym się stąd wyrwać, gdybym w pokoju w meblościance miał nie konsolę i telewizor, ale kolekcję puszek po piwie, jak część mieszkańców tego osiedla. Ale jednak – znam wielu, którzy tak jak ja ze swojego blokowego pochodzenia są szczerze dumni i właściwie nie bardzo wyobrażają sobie życie w innym miejscu.

Gdybyście mnie odwiedzili bez zapowiedzi, bardzo możliwe, że byłbym w krótkich dresowych spodenkach i klapkach. Gdyby nie fakt, że moja niewyjściowa gęba straszy co środę z głównej strony Weszło, a już kilka lat temu pokazałem ją w programie “Fanatyk” tworzonym przez Radka od kartoflisk – bardzo możliwe, że zakrywałbym ją do fotek, taki urok zabawy w wojnę, jaką w pewnym stopniu jest kibicowanie. Czy wyszedłbym na jednym ze zdjęć tak?

Fot. vice.com

Reklama

Pewnie nie, głównie z uwagi na wspomnianą ciężką pracę moich rodziców, którzy każdego roku wymieniali sprzęty po babci na nówki-sztuki. Ale gdyby szczęściło im się nieco mniej, gdyby nie wymienili tej kanapy w końcówce lat dziewięćdziesiątych, gdyby nie było ich stać na nowe meble – kto wie, może wyglądałbym podobnie.

Czy byłbym gorszym człowiekiem, niż w otoczeniu wymuskanych podrób drewna z Ikei? Czy byłbym mniej wartościowy, bo zamiast figurek z Home and you miałbym na półkach lusterko i trzy obrazki ze Świętymi? Czy dałbym powody do nazywania mnie śmieciem i podczłowiekiem tylko dlatego, że nie uzbierałem ani moi rodzice nie uzbierali na przemalowanie pokoju ze szpitalno-zielonego na jakiś cieplejszy kolor?

Najwyraźniej – według wielu, naprawdę wielu internautów – tak. Tydzień temu w sieci furorę zrobił reportaż z 2013 roku opublikowany przez Vice. Ambitna pani fotograf chciała wykonać serię zdjęć kiboli w ich naturalnym środowisku – mieszkaniach w bloku. Wyszła z tego galeria, w której dominowały takie foty jak ta powyższa. Wnętrza charakterystyczne dla pokoju babć, kominiarki albo chusty na twarzach, dresy i bambosze lub klapki. Na wszystko z ramek rozstawionych na kredensach spoglądali Jan Paweł II i członkowie rodziny. Uwagę przykuwały monitory CRT oraz meble z głębokiego PRL-u. Wszystko jednak opatrzone było zaskakującym komentarzem autorki.

Ci młodzi ludzie wywarli na mnie pozytywne wrażenie, byli prawdziwymi dżentelmenami. Dużo się od nich nauczyłam: opowiadali mi o stadionowych przebojach, o wyjazdach, o tym jaki problem mają z policją, o swoim klubie, o piosenkach które śpiewają, o ultrasach, dlaczego Zawisza trzyma sztamę z ŁKS Łódź, jak wyglądają mecze ze swoimi sojusznikami…

Sama na własnej skórze również chciałam się przekonać jak wygląda mecz. Poszłam z tatą na mecz Zawisza kontra Cracovia. Był to pierwszy mecz który obejrzałam od początku do końca i wcale się nie nudziłam. Poszłam do młyna – czyli miejsca gdzie odbywa się cała oprawa meczu, śpiewanie piosenek, pirotechnika itd. Wrażenie było niesamowite, najbardziej to słuchowe. Piosenki śpiewane niskim głosem rosłych mężczyzn, oklaski i inne okrzyki – dudniło mi od wszystkiego w uszach, ale było to miłe uczucie. Euforyczna radość po strzeleniu bramki, każdy z każdym się przytulał i cieszył. Czuć było w powietrzu ogromne zaangażowanie i siłę, która jednoczy wszystkich kibiców.

Co za kontrast. Groźni ludzie w kominiarkach w babcinych wnętrzach, którzy określani są mianem dżentelmenów. To mnie w żaden sposób nie zdziwiło, widziałem na własne oczy jak zmieniała się opinia o kibolach choćby operatorowi we wspomnianym programie “Fanatyk”, który po raz pierwszy zetknął się z naszą subkulturą właśnie na planie tego krótkiego dokumentu. Okazuje się, że gdy już spadną maski i opuszczone zostaną gardy trzymane przy zdjęciach, pojawiają się zwyczajne chłopaki z nieco osobliwą pasją.

Reklama

Naprawdę zadziwiająca była za to skala nienawiści i pogardy, która wylała się na tych ziomków po publikacji zdjęć.

“White thrash”. “Pocieszne małpki”. “Nieudacznicy”. “Gdzie mogę wysłać esemesa o treści pomagam”. “Bieda umysłowa”. “Debile”. “Patusy”.

Elita Internetu z mediów społecznościowych i komentarzy pod modnymi fanpage’ami internetowymi wydała wyrok. Z meblościanką za plecami i koszulką ukochanego klubu jesteś małpą i śmieciem. Jeśli nie możesz pozwolić sobie na kupno monitora LCD, prawdopodobnie jesteś debilem i patusem. Jak zauważył Dariusz Grzędziński z “Faktu” – najczęściej te pełne pogardy komentarze pisali ci, którzy na co dzień szczycą się swoją tolerancją i ogromną wrażliwością na krzywdę biednych dzieci w Rwandzie i na Wyspie Lesbos. Ci sami, którzy przed momentem użalali się nad losem uchodźców koczujących na budapesztańskich dworcach, tutaj nie mieli żadnych wątpliwości – biedzie ziejącej ze staromodnego kredensu musi towarzyszyć bieda umysłowa. Nieważne, że autorka reportażu, która zetknęła się z tymi ludźmi osobiście ma inne zdanie, nieważne, że jeszcze wczoraj krzyczeliśmy, by nie oceniać wszystkich imigrantów po tym, co zmalowali ci z Kolonii.

Tak jakby to słynne współczucie dla biedniejszych miało ograniczenie narodowościowe, albo społeczne. Jeszcze raz oddam głos Grzędzińskiemu, który na Twitterze celnie zripostował wszystkich “och-jakże-doskonale-umeblowanych”, wyzywających ludzi na podstawie fotek mieszkań od ćwoków i śmieci.

Postawa odchylona na lewo od centrum, z założenia akceptująca wiele, przynajmniej z definicji, powinna cechować się pewną wrażliwością. Dotąd nie wiedziałem, że ta wrażliwość polega na korzystaniu z okazji do wyśmiania słabszego. Ekonomicznie, intelektualnie (nie zawsze), z gorszym startem w życiu… Na umocnieniu w sobie poczucia wyższości nad “prymitywami z JP II na ścianie”.

Kibice z Bydgoszczy  pewnie smaku sojowego latte nie znają i nie studiowali kulturoznawstwa, ale jedno trzeba im oddać. W życiu nie zrobiliby nikomu zdjęć w mieszkaniu czy w knajpie, tylko po to, żeby potem sprzed monitora to obśmiewać i okazywać swoją wyższość. Tyle wystarczy, by następnym razem nieco zetrzeć uśmieszek samozadowolenia i pomyśleć przed wciśnięciem “enter”.

Nie chcę nawet myśleć, jaką reakcję wywołałyby komentarze typu “pocieszne małpki” i “bieda umysłowa” pod podobną fotorelacją z mieszkań czarnoskórych chłopaków z Compton czy tych zameldowanych na paryskich przedmieściach. Ale tamci to przecież – w przeciwieństwie do tej patologii z Bydgoszczy – ludzie skrzywdzeni przez niesprawiedliwość społeczną i dyskryminację ekonomiczną ze strony elit.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...