Reklama

Mamy już ustalone przepisy. Krok drugi: przestrzegajmy ich!

redakcja

Autor:redakcja

29 lutego 2016, 18:17 • 4 min czytania 0 komentarzy

W minionej kolejce sędziowie Ekstraklasy zaliczali wpadkę za wpadką. Wierchowcow wyciął w polu karnym wychodzącego sam na sam Piesio i obejrzał za to tylko żółtą kartkę, Linetty z większą siłą niż Burligę łapał za rękę partnerkę podczas studniówki, ale i tak został uznany za sprawcę upadku obrońcy Jagi, potem asystent Pawła Gila nie dostrzegł oczywistego spalonego przy samobóju Oleksego, do tego doszła śliwka pod okiem wisienka na torcie, kiedy sam arbiter główny nie podjął żadnej decyzji, podczas gdy Hlousek masakrował łokciem twarz Mazka. W normalnych okolicznościach sędziowie powinni mieć po takiej kolejce… przegwizdane. A czy tak będzie? Nie zanosi się na to.

Mamy już ustalone przepisy. Krok drugi: przestrzegajmy ich!

Zadzwoniliśmy do Przewodniczącego Kolegium Sędziów przy Polskim Związku Piłki Nożnej, Zbigniewa Przesmyckiego, ale ten sprowadził większość oczywistych pomyłek arbitrów do „materiału szkoleniowego”. Szczególnie nie zgadzamy się z jego oceną pierwszej przytoczonej przez nas sytuacji, czyli z tą dotyczącą faulu Wierchowcowa. Dla nas sprawa jest jasna – Białorusin MUSIAŁ w tamtej sytuacji udać się pod przedwczesny prysznic (zresztą, chwilę potem dusił swojego rywala, więc de facto powinien wylecieć z boiska dwa razy).

Najpierw przypomnijmy, co na ten temat mówią przepisy:

Przewinienia karane wykluczeniem z gry
Zawodnik, zawodnik rezerwowy lub zawodnik wymieniony musi być wykluczony z gry, jeżeli popełnia jakiekolwiek z siedmiu następujących przewinień:
– popełnia poważny, rażący faul,
– zachowuje się gwałtownie, agresywnie,
– pluje na przeciwnika lub inną osobę,
– pozbawia drużynę przeciwną bramki lub realnej szansy zdobycia bramki, zagrywając rozmyślnie piłkę ręką (nie dotyczy bramkarza we własnym polu karnym),
– pozbawia realnej szansy zdobycia bramki przeciwnika poruszającego się w kierunku bramki tego zawodnika, popełniając przewinienie karane rzutem wolnym lub rzutem karnym,
– używa ordynarnego, obelżywego, obraźliwego języka i (lub) gestów,
– otrzymuje drugie napomnienie w tych samych zawodach.

Piesio poruszał się w kierunku bramki? TAK.
Wierchowcow popełnił przewinienie karane rzutem wolnym lub karnym? TAK.
Czy to była realna szansa zdobycia bramki? TAK.

Reklama

A oto co uważa Przesmycki:

Jeżeli Piesio wbiegłby w pole karne z piłką u nogi i Wierchowcow potraktowałby go w taki sposób, w ogóle nie ma dyskusji. Wtedy ma pełną kontrolę. Ma przed sobą tylko bramkarza, może zarządzić piłką jak tylko chce. Może strzelić w prawo, w lewo, zamarkować. Ja nie mam pewności, że Piesio opanowałby tę piłkę. Sędzia Stefański dał żółtą kartkę, więc założył, że bramkarz mógłby ją przejąć. Proszę zauważyć też, że Małkowski skraca kąt, Piesio musiałby być odpowiednio szybszy. To są argumenty za tym, że to nie była realna szansa na zdobycie bramki. Ja nie jestem za tym, żeby pokazywać czerwoną kartkę, kiedy nie mamy pewności. Obvious must be obvious.

No sorry, ale nas ta argumentacja kompletnie nie przekonuje. No bo jeśli czysta pozycja Piesio (na której by się znalazł) nie jest „pozbawieniem realnej szansy” na zdobycie bramki, to co nim jest? To, że napastnik idzie przez całą połowę z piłką na pustą i po desperackim rajdzie obrońca wjeżdża mu w nogi? No tak, to na pewno byłoby obvious, tylko że taka sytuacja zdarza się raz na dwieście meczów. A przepisy zostały ustalone po to – tak nam się wydaje, ale głowy nie damy – żeby kiedyś jednak z nich skorzystać.

Sedno problemu tkwi w wywróżeniu z fusów, czy Piesio strzeliłby w tej akcji bramkę. Naszym zdaniem – tak. Zdaniem Przesmyckiego, który broni sędziego Stefańskiego – niekoniecznie.

To oczywiste, że Piesio dopadłby do tej piłki. Podanie od Danielewicza było idealne, futbolówka nie leciała na wysokości pierwszego piętra, ale po ziemi. Małkowski co prawda przytomnie ruszył do przodu, ale precyzyjnego strzału raczej by nie wyjął. Jasne, możemy założyć, że Piesio przyjąłby sobie piłkę na pięćset metrów albo że zanim by ją dotknął padłby z głodu, ale bardziej prawdopodobne jest, że nie powinien mieć problemów z wykończeniem tej akcji. Miałby przecież całe spektrum rozwiązań – strzał z pierwszej w prawo, lewo, lob, kiwka.

Jeżeli to nie jest realna szansa na zdobycie gola, to co nią jest? Przesmycki uważa, że nie było pewności, że Piesio zdołałby z tej akcji coś zrobić. Idąc tym tropem nie mamy pewności, że Messi w najbliższym meczu trafi na pustą (zakładając, że będzie miał ku temu okazję), bo na stadion może akurat wtedy wlecieć meteoryt.

Reklama

Może to się okazać dla kogoś szokujące, ale jesteśmy za tym, żeby przepisy jednak egzekwować.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...