Po godzinach kurtuazyjnych rozmów, cierpliwych negocjacji oraz dwóch turach głosowania udało się wybrać osobę, która – jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego – przez najbliższe lata będzie sprawowała funkcję prezydenta FIFA. Po pierwszej rundzie zmagań Gianni Infantino miał nad swoim głównym konkurentem, Salmanem Al-Khalifą, ledwo trzy głosy przewagi. Wszystko rozstrzygnęło się więc w dogrywce, w której Szwajcar wygrał stosunkiem głosów 115-88.
Choć kongres z udziałem głów 207 federacji piłkarskich rozpoczął się nieco przed 10, to dopiero po godzinie 18 udało się wyłonić zwycięzcę. W czasie gdy każdy z kandydatów na mównicy przedstawiał swoją sylwetkę i zachęcał do oddawania głosów właśnie na niego, doszło do pierwszej dość absurdalnej sytuacji. Oto bowiem na ostatniej prostej z udziału w wyborach zrezygnował Tokyo Sexwale, pretendent z Republiki Południowej Afryki, który tym samym potwierdził, że – mówiąc delikatnie – ma nie do końca równo pod sufitem. Generalnie nigdy nie był związany poważnie z piłką, a o schedę po Seppie Blatterze ubiegał się z tylko sobie znanych powodów.
Pozostali kandydaci mydlili oczywiście oczy chęcią zmian w strukturach FIFA oraz podreperowaniem jej wizerunku. Gianni Infantino w trakcie swojego krótkiego przemówienia notorycznie przeplatał zdania wypowiadane po niemiecku z tymi, które formułował po włosku czy portugalsku. Jak sam podkreślił, tym samym chciał udowodnić, że będzie mógł porozumieć się bez najmniejszego problemu w każdym zakątku świata.
Szwajcar już od dłuższego czasu ingerował w niezwykle istotne kwestie światowego futbolu. To w dużej mierze on pracował nad wprowadzeniem finansowego Fair Play, swoje trzy grosze dorzucił także przy powiększeniu liczby drużyn grających na Mistrzostwach Europy, stał także za stworzeniem Ligi Narodów, która od 2018 roku zastąpi zwykłe mecze sparingowe między reprezentacjami. W swoim programie wyborczym zapowiadał natomiast, że jednym z priorytetów za jego kadencji będzie zwiększenie liczby reprezentacji na mundialu do 40. Co więcej, kilkukrotnie Gianni nadmienił także o chęci organizacji mistrzostw na terenie co najmniej kilku krajów, na wzór EURO 2020. Choć w trakcie kampanii podkreślał, że od początku będzie za nadrzędne uważał przeprowadzenie wielu reform. to jednak trudno się spodziewać, by sytuacja diametralnie się zmieniła. Należy bowiem pamiętać, że pozycja Infantino w gronie kandydatów była początkowo tylko formą rezerwacji miejsca dla Michela Platiniego. Zarzuty korupcyjne wobec Francuza nie zostały jednak uchylone, więc Szwajcar postanowił spróbować swoich sił.
To, czego możemy być na tę chwilę pewni to, że Infantino czeka masa roboty. Tak fatalnie FIFA nie wyglądała od wielu, wielu lat i trzeba będzie włożyć sporo zaangażowania, żeby tę organizację postawić na nogi. No i niestety – losowanie rozgrywek europejskich nigdy nie będą już takie same. “Łysy z UEFA” był od długiego czasu ich symbolem, a teraz UEFA będzie musiała znaleźć kogoś innego do żonglowania kulkami.