Reklama

Drągowski latem do Anglii? Boruc go poleca, na stole pięć milionów euro

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 lutego 2016, 08:47 • 12 min czytania 0 komentarzy

Pierwsza opiewała na 3 mln euro, ale została odrzucona z uwagi na wysoka prowizję (300 tys. euro), jakiej zażądał jeden z angielskich agentów chcący pośredniczyć w transferze. Druga propozycja sięgająca 5 mln euro jest obecnie rozważana na Podlasiu, ale nikt z Jagiellonii nie chciał nam tego potwierdzić – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym o ofertach za Bartłomieja Drągowskiego z angielskiego Bournemouth.

Drągowski latem do Anglii? Boruc go poleca, na stole pięć milionów euro

FAKT

f1

Zaczyna się tekstem o Filipie Modelskim. Okazuje się, że piłkarz jeździł na mecze jako działacz.

Filip Modelski (24 l.) nadal będzie piłkarzem Jagiellonii. Osoby z Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN uznali, że decyzja o przesunięciu zawodnika do rezerw miała podłoże czysto sportowe, a nie jak twierdzi piłkarz, była karą za brak przedłużenia kontraktu. Modelskiego odsunięto od pierwszego zespołu 5 listopada zeszłego roku, ale jak ustalił Fakt, zamieszanie zaczęło się wcześniej. We wrześniu obrońca chciał, by negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktu prowadziła agencja menedżerska, z którą współpracuje. Cezary Kulesza (54 l.) wolał rozmawiać z Modelskim. – Bzdura. Kontaktowaliśmy się z agentem piłkarza. Mamy na to billingi. Decyzja o przesunięciu do rezerw została podjęta ze względów sportowych – mówi Faktowi prezes Jagiellonii.

Reklama

Dalej mamy:
– Surma zareaguje, gdy któryś z młodych w derbach nie będzie sobą
– Hołota strzelił Wiśle po raz pierwszy od 76 meczów
– Przerwy nie służą Piastowi
– Boruc poleciał Drągowskiego do Bournemouth
– Napastnik Romy, Vestenicky może trafić do Cracovii

Moda na Legię.

Kolejki przed kasami do samego rozpoczęcia meczu, wyprzedane wszystkie bilety, ponad 25 tys. kibiców na stadionie – tak wyglądał obiekt Legii podczas niedzielnego spotkania z Jagiellonią (4:0). – W sezonie stulecia każdy chce być na meczu Legii – cieszy się wiceprezes klubu Jakub Szumielewicz (44 l.). Takiej frekwencji na ligową inaugurację roku w stolicy jeszcze nigdy nie było. Kibiców sprowadziła na stadion ciekawość drużyny według pomysłu trenera Stanisława Czerczesowa (53 l.) oraz goleador Nemanja Nikoić (29 l.).

f2

W Poznaniu widać z kolei modę na Nielsena. Już dziś czytamy, że Duńczyk gorszy jest tylko od Lewego i Rudnevsa.

Od 2006 roku Kolejorz sprowadził 15 napastników. Spośród nich najkrócej na debiutanckiego gola w ekstraklasie czekali Robert Lewandowski (28 l.) oraz Artjoms Rudnevs (28 l.). Grający dziś w Bayernie Monachium „Lewy” potrzebował zaledwie pięciu minut do zaliczenia pierwszego trafienia. I to jest klubowy rekord trudny do pobicia. Łotysz potrzebował kwadrans więcej. Co ciekawe, jako jeden z nielicznych strzelił na wyjeździe. Tylko od tego duetu gorszy jest Nicki Bille, który wskoczył na podium. Wyprzedza takich graczy, jak Hernan Rengifo (32 l.), Zaur Sadajew (26 l.) czy Łukasz Teodorczyk (24 l.).

Reklama

GAZETA WYBORCZA

Pan Piłkarz na Polskę. Ciekawa zmiana Ukraińców przed Euro.

Andrij Szewczenko został asystentem trenera reprezentacji Ukrainy, z którą Polacy zagrają na Euro. – Fachu uczyłem się od Łobanowskiego, Ancelottiego i Mourinho – mówi zdobywca Złotej Piłki z 2004. Angaż Szewczenki w reprezentacji przypominał telenowelę. Kandydatem na selekcjonera jest przynajmniej cztery lata. Na Euro 2012 strzelił dwa gole w wygranym 2:1 spotkaniu ze Szwecją, ale po porażkach z Anglią i Francją współgospodarze odpadli z ME. Rozczarowany Szewczenko zakończył karierę reprezentacyjną, a miesiąc później niespodziewanie oświadczył, że przestaje grać w piłkę. – Już wtedy było jasne, że wcześniej czy później trafi do reprezentacji jako trener – mówi “Wyborczej” ukraiński dziennikarz. Anatolij Końkow, ówczesny szef ukraińskiej federacji, latem 2012 roku zaproponował byłemu graczowi Milanu i Chelsea funkcję selekcjonera. Na zarzuty, że kandydat jest zupełnym nowicjuszem, odpowiadał: – Przypomnijcie sobie, jak Pep Guardiola, wielki piłkarz bez trenerskiego doświadczenia, w kilka lat osiągnął niewiarygodny sukces. Spekulacje uciął sam Szewczenko, odrzucając ofertę.

gw

Ciąg dalszy telenoweli: czy PZPN uwolni Cierzniaka?

Na początku lutego 33-letni golkiper podpisał obowiązujący od lipca trzyletni kontrakt z Legią. Mógł to zrobić, bo w czerwcu kończy się jego umowa z Wisłą. Legioniści próbowali go wykupić natychmiast – oferowali 500 tys. zł za niego i Konrada Handzlika – ale zaprotestował Bogusław Cupiał, który nigdy nie sprzedał piłkarza Legii. To właśnie właściciel Wisły zdecydował, że Cierzniak zostanie zesłany do rezerw. Oficjalnie klub decyzji nie wytłumaczył, nieoficjalnie zarzuca zawodnikowi nielojalność – piłkarz miał obiecywać, że jeśli odejdzie, to do zagranicznego klubu. – Dziwi nas ta sytuacja, ale nie możemy już nic zrobić. Nie prowadzimy żadnych rozmów z Wisłą. Próbowaliśmy się porozumieć w styczniu. Złożyliśmy za Cierzniaka trzy oferty. Jak Wisła mówiła, że chce 200 tys. zł, to dawaliśmy 200. Jak chciała więcej, dawaliśmy więcej – mówi prezes Legii Bogusław Leśnodorski. (…) Cierzniak wstrzymywał się z decyzją o pozwaniu Wisły do Izby ds. Rozstrzygania Sporów przy PZPN, choć Polski Związek Piłkarzy od początku twierdził, że pozbawieni miejsca w pierwszym zespole zawodnicy mają do tego prawo. W tym tygodniu bramkarz skierował sprawę do Izby, poprosił o wyrok pod rygorem natychmiastowej wykonalności.

Zapowiedź Ligi Mistrzów odpuszczamy, spoglądamy w jeszcze jeden tekst z krajowego podwórka. O straconych złudzeniach Cupiała.

gw2

W 2011 r. w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej Wisła trafiła na APOEL Nikozja i na dwie minuty przed końcem rewanżu była w raju. Gol dla Cypryjczyków to zmienił, potem APOEL został rewelacją rozgrywek, docierając do ćwierćfinału, gdzie pobił go Real José Mourinho. Wtedy Cupiał ostatecznie odpuścił. Wisła zaczęła się staczać, ostatnio jedynym pomysłem właściciela jest napędzanie karuzeli trenerskiej. Po głowie Smudy spadły głowy Kazimierza Moskala i Marcina Broniszewskiego, a Tadeusz Pawłowski zaczął wiosnę od porażki ze Śląskiem. Wisła wisi dwa punkty nad strefą spadkową. Właściciel ma jednak poważniejsze problemy. W 2002 r. był na szóstym miejscu wśród najbogatszych Polaków, z majątkiem wycenianym na 1,7 mld zł, w 2015 spadł na 31. pozycję (984 mln). Trwa w klubie, ale czy ma jeszcze energię i pomysły? Kilka razy spekulowano, że sprzeda Wisłę, ale na odzyskanie długów szans nie ma. Nie udało się w czasach sportowego szczytu, tym bardziej nie uda się teraz. Nie ma już nawet piłkarzy, których można sprzedać. Klub przygarnął właśnie enfant terrible ekstraklasy Patryka Małeckiego – przez dwa sezony w Pogoni Szczecin zdobył jedną bramkę – którego pozbywał się wcześniej kilka razy. Szefowie Wisły zdegradowali karnie Radosława Cierzniaka, bo bramkarz podpisał kontrakt z Legią (od czerwca). I będą mu wiosną płacić za grę w rezerwach. Na początku 2015 r. Wisła zatrudniła Roberta Gaszyńskiego, który miał znaleźć sponsorów i wprowadzić do klubu standardy korporacyjne wyniesione z Procter & Gamble. Ten w grudniu odszedł, sponsorów nie sprowadził, wspomina się go jako najdroższego prezesa w historii. Z szafy wypadają kolejne trupy. Klub przegrał proces z byłym piłkarzem Cwetanem Genkowem (o 2 mln zł), menedżerem Adamem Mandziarą (3 mln zł), trenerem Franciszkiem Smudą (ponad 1 mln zł). Komisja Licencyjna ligi zażądała wyjaśnień dotyczących spłaty zobowiązań. Cupiał musi mieć pomysł, jeśli chce zostać w pamięci kibiców jako dobrodziej, a nie grabarz Wisły.

RZECZPOSPOLITA

Teraz zaglądamy w Ligę Mistrzów. Szczęsny kontra gwiazdy Zidane’a.

Pięć zwycięstw w sześciu meczach, 23 strzelone bramki – to nie jest może rewelacyjny wynik jak na ofensywną siłę Realu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że odkąd Zidane przejął na początku roku drużynę, do szatni w Madrycie wróciła radość. Widać to też na boisku. Rafa Benitez mógł tylko pomarzyć o takim autorytecie i posłuchu, nie mówiąc o tak bliskich relacjach z piłkarzami. Większość z nich była nastolatkami, gdy w 2002 roku Zidane prowadził Real do triumfu w LM, i pewnie przecierała oczy ze zdumienia, kiedy w finale z Bayerem Leverkusen w Glasgow francuski geniusz trafił z woleja w samo okienko bramki. Może próbowali powtórzyć to później na szkolnych boiskach? Takiego strzału nie powstydziłby się nawet Cristiano Ronaldo. Portugalczyk w tym sezonie LM zdobył aż 11 goli, czyli tyle co wszyscy zawodnicy Romy, i to na niego najbardziej musi uważać Wojciech Szczęsny. Zapowiada się pracowity wieczór dla Polaka, bo rzymianie mają najgorszą defensywę spośród drużyn, które dostały się do 1/8 finału (16 straconych bramek). – Nie zdziwię się, jeśli to my awansujemy – przekonuje jednak trener Romy Luciano Spalletti. Akurat on ma prawo pozwalać sobie na tak odważne deklaracje. Już raz jego Roma wyeliminowała Real.

Warto mieć rozum w internecie, czyli Rzepa pisze jeszcze o sprawie Auriera.

Aurier nie przebierał w słowach. Trenera Laurenta Blanca, który go sprowadził do PSG, prosząc w 2014 r. katarskich szejków, by wydali 12 mln euro, nazwał ciotą. Wobec kolegów z drużyny reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej też nie zastosował taryfy ulgowej. Wyzwiska, wyrażenia z rynsztoka były na tyle odrażające, że część jego kolegów nie chciała oglądać filmu z Periscope. Zawodnik został zawieszony, ukarany grzywną 160 tys. euro. Aurier jest recydywistą. Przed rokiem nazwał na Twitterze sędziego meczu PSG – Chelsea „brudnym sk…”. Odsunięto go od trzech meczów. Podobne przykłady niewłaściwego korzystania przez piłkarzy z nowych środków przekazu można mnożyć. Jedne wyróżniają się – tak jak w przypadku piłkarza PSG – wulgarnością, inne brakiem kultury, taktu, pospolitą głupotą. Przykład z ostatnich dni. Obrońca Aston Villi Joleon Lescott kwadrans po porażce 0:6 z Liverpoolem wrzucił na Facebooka fotografię swojego przerobionego mercedesa wartego około 200 tys. euro. Natychmiast musiał przepraszać kibiców ostatniego zespołu Premier League.

SUPER EXPRESS

se

Przegrałem 3 miliony złotych – przyznaje Grzegorz Król. Nieco dłuższy, jak na tabloid, tekst z fragmentami książki byłego piłkarza.

Król uchodził za wielki talent, ale ostatniego gola w lidze strzelił w wieku 24 lat. Od 21. roku życia był nałogowym hazardzistą. Piłkarskie środowisko zna doskonale. Teraz wydaje brutalny osąd: “W piłkarskich szatniach jest więcej uzależnionych, niż wam się wydaje. Od hazardu, alkoholu, seksu. Zdarzają się też narkomani, ale to skrajne przypadki. Z moich obserwacji wynika, że przynajmniej 4-5 zawodników w każdej drużynie ma poważny problem z hazardem. To takie minimum, bo zdarzają się kluby, gdzie więcej niż połowa zespołu nie może przeżyć bez kasyna lub przynajmniej bez zakładów bukmacherskich. Alkohol? Wypić lubi każdy, ale uzależnionych jest mniej niż od hazardu. Za to z seksem jest wprost przeciwnie. Swoje żony zdradza dziewięciu na dziesięciu piłkarzy” – pisze Król, który przyznaje, że przez używki mimo niecałych 40 lat ma organizm 60-latka i pusty portfel. “Ile pieniędzy straciłem? Na poważnie grałem w piłkę między 19. a 26. rokiem życia – siedem lat. Rocznie zarabiałem wtedy średnio 300 tysięcy, do tego bonusy. Wszystkiego razem uzbierałoby się trzy miliony. Trzy miliony złotych – tyle pieniędzy oddałem kasynom. Nie zostały mi żadne oszczędności” – przyznaje wychowanek Lechii Gdańsk.

Niezgoda w Legii. Dość dziwny tytuł, biorąc pod uwagę, że chłopak jest w warszawskim klubie już od dobrych kilku tygodni. Ale wiadomo – taki nagłówek bardziej przykuje uwagę.

– Oczywiście komplementy bardzo cieszą, ale myślę, że są nieco na wyrost. Nie ma co oceniać człowieka po sparingach i treningach. Liga pokaże, ile jestem wart – twierdzi piłkarz, który przychodził do stolicy jako inwestycja w przyszłość, a tymczasem gdyby nie kontuzja kolana, to najprawdopodobniej znalazłby się w kadrze stołecznej ekipy już na pierwszy mecz z Jagiellonią (4:0). – Liczę, że będę dostawał szansę, ale żeby nie zapeszyć, rodziny jeszcze na mecze nie zapraszam. Najpierw muszę znaleźć się w meczowej osiemnastce, potem zagrać i przekonać się, jak wyglądam na tle doświadczonych ligowców. A potem poproszę najbliższych o wsparcie z trybun – twierdzi Jarek, który nie może się nachwalić nowych kolegów z Legii.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Kierunek Anglia.

ps

Anglicy chcą Drągowskiego. Rozwijamy wątek z Faktu i okładki.

Bartłomiej Drągowski od lata może przenieść się do Premier League. Usługami młodego bramkarza poważne zainteresowane jest AFC Bournemouth, w którym gra Artur Boruc. Informacje o zainteresowaniu ze strony „The Cherries” potwierdził nam ojciec piłkarza Jagi, Dariusz Drągowski. – Jest temat transferu Bartka do Bournemouth. Z tego, co wiem, bardzo dobrą opinię wystawił mu Artur Boruc. Przykro mi, ale więcej na ten temat nie powiem. Transfery lubią ciszę – mówi Drągowski senior. Zbytniego rozgłosu nie chce też prezes Jagiellonii Cezary Kulesza. – Oficjalne propozycje do nas nie wpłynęły. Są różne zapytania i oferty, ale o szczegóły trzeba pytać menedżera Bartka, pana Mariusza Kuleszę – zaznacza prezes białostockiego klubu. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Agent Drągowskiego to kuzyn prezesa Kuleszy. On jednak przyznaje, że coś jest na rzeczy. – Jest spore zainteresowanie Bartkiem ze strony Bournemouth – mówi. (…) Według naszych informacji, przedstawiciele Wisienek (taki pseudonim mają piłkarze beniaminka Premier League) złożyli Jadze już dwie wstępne oferty. Pierwsza opiewała na 3 mln euro, ale została odrzucona z uwagi na wysoka prowizję (300 tys. euro), jakiej zażądał jeden z angielskich agentów chcący pośredniczyć w transferze. Druga propozycja sięgająca 5 mln euro jest obecnie rozważana na Podlasiu, ale nikt z Jagiellonii nie chciał nam tego potwierdzić.

ps2

Europejskie puchary omijamy, z kolei tekst o Nielsenie cytowaliśmy w Fakcie. Dalej rozmowa z Czesławem Michniewiczem: Wygrana za trzy lata życia.

Pogoń jest 4. w tabeli, ma osiem punktów przewagi nad Lechem.
– I wciąż niczego nie jesteśmy pewni, etap prawdy dalej przed nami. Wszystko się jeszcze może pozmieniać. Legia czy Lech myślą o mistrzostwie. W Gliwicach są szczęśliwi, że dalej prowadzą w tabeli. Gdyby sezon trwał 30 kolejek, powiedziałbym, że 38 punktów to niezły kapitał. Po podziale wyjdzie, że przewaga jest żadna. Reforma nie oddaje tego, co dzieje się przez cały sezon.

W piątek Pogoń gra w Gliwicach.
– Sam jestem ciekawy, co będzie. Czy Piast zwiększy przewagę do dziesięciu punktów, a może zmniejszymy do czterech? Ekstraklasa nas nie rozpieszcza – często zdarza się grać w poniedziałek i piątek. Ale nie narzekam, trzeba grać zawsze i wszędzie. Jedziemy do Gliwic pograć w piłkę, liczę na bardzo dobre boisko.

ps3

Vranjes czy Borysiuk? Jedyna niewiadoma Czerczesowa.

Jego konkurent, Stojan Vranjes zagrał przeciwko białostoczanom dobre spotkanie i nie wiadomo, czy odda miejsce w składzie najmłodszemu strzelcowi gola w historii Legii. – Trener Czerczesow ma w kim wybierać, możliwości mogą mu zazdrościć wszyscy szkoleniowcy w ekstraklasie – mówił Borysiuk, który podpisał 3,5-letni kontrakt z wicemistrzem Polski. W niedzielę Bośniak zagrywał piłkę 46 razy (więcej tylko trzech innych legionistów – obaj boczni obrońcy Artur Jędrzejczyk i Adam Hlousek oraz środowy pomocnik Tomasz Jodłowiec). To po podaniu Vranjesa na lewe skrzydło, Aleksandar Prijović dośrodkował w pole karne i Nemanja Nikolić już w trzeciej minucie strzelił pierwszego gola. Poza asystą drugiego stopnia Vranjes miał celne 22 z 37 podań, na bramkę Bartłomieja Drągowskiego oddał dwa strzały – oba niecelne.

Surma, czyli derbowy rekordzista. Cytujemy tylko jego wypowiedź.

– Lata lecą, ale dla mnie takie mecze w dalszym ciągu są czymś wyjątkowym. Derby to zawsze wielkie wydarzenie. Napięcie rośnie, ale kulminacja jest w dniu meczu. Wielkie Derby Śląska są wyjątkowe, gdyż jako jedne z ostatnich to spotkanie, w którym bierze udział spora część piłkarzy związanych z miastem czy regionem. Gdzie indziej w Polsce nie ma już wielu takich sytuacji. Cieszę się, że w Górniku jest ktoś taki jak Adam Danch, a u nas, w Ruchu są młodzi chłopcy, wychowankowie, którzy identyfikują się z klubem – opowiada pomocnik.

ps4

I na koniec tekst duetu Olkowicz-Wołosik. Nasza tęsknota za Ligą Mistrzów.

Wołosik: A ile czasu czekamy na „polską” Ligę Mistrzów? Grał, i to przyzwoicie, zespół z Kazachstanu, a my? Liga Mistrzów to kapitalna sprawa. Wiem, bo byłem jej bliziutko. Gdy grała Legia, gdy grał Widzew. Człowiek siedział w potężnej ulewie (Widzew – Atletico) albo na siarczystym mrozie (Legia – Spartak). Ten drugi mecz wspominaliśmy w grudniu z trenerem Legii Stanisławem Czerczesowem, który wtedy w zimny wieczór 6 grudnia 1995 bronił moskiewskiej bramki. Już wtedy miał swój ulubiony, charakterystyczny wąs i… jeszcze wiele czarnych włosów na głowie. Mocno opieprzał swoich kolegów z obrony, bo dopuszczali legionistów do kapitalnych sytuacji. Tak jak pan Stanisław był surowy, takim został do dzisiaj. Pamiętasz jego humory w trakcie wywiadu… By bronić się przed mrozem kilku graczy Spartaka, na przykład Jurij Nikiforow oraz Ilja Cymbalar, grali w czapeczkach, które przy bardziej zdecydowanych interwencjach im spadały. Jeśli mnie pamięć nie myli, w Legii w czapce (a może nausznikach?) zasuwał Leszek Pisz. Z rywalami i mrozem bohatersko walczył łysy Jacek Bednarz.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...